Gdy Franek usłyszał te słowa, bardzo się rozpłakał. Monika nie widziała go nigdy, w takim stanie. Nie wiedziała co zrobić, dla niej samej śmierć Artura była ciężka do zniesienia, a co dopiero dla sześcioletniego chłopca, który tyle w życiu przeszedł. Monika przeniosła syna na łóżko i położyła się obok niego. Zaczęła do niego mówić, że wszystko będzie dobrze, choć wiedziała, że nie będzie. Miała problem, aby go uspokoić. Leżała tak z nim dopóki się nie uspokoił i zasnął. Monika wyszła z pokoju i poszła do kuchni
-Gdzie Emilka?- zapytała Krzyśka, nie widząc koleżanki. Był tylko on i Agnieszka.
-Musiała gdzieś jechać. Jak Franek przyjął wiadomość o śmierci Artura?
-Nie najlepiej, bardzo płakał, ale w końcu zasnął. Tylko coś tak czuję, że to nie potrwa długo- powiedziała Monika.
-Monika, jak byłaś u Franka w pokoju dzwoniła mama- powiedziała Agnieszka- Mówiła, że razem z ojcem przyjadą dzisiaj po mnie.
-A mówiłaś im o Arturze?- Monika całkiem zapomniała o tym, że nie powiedziała o tym jeszcze swoim teściom.
-Nie, powiemy im, jak przyjadą. To chyba będzie lepszy pomysł.
-Też tak sądzę- zgodziła się z nią bratowa.
-Dziewczyny, właśnie dostałem sms-a. Muszę jechać po Tośka do Mikołaja. Dacie dobie rade?- zapytał z troską.
-Myślę, że tak- odpowiedziała niepewnie.
-Jakby co, to dzwoń- powiedział i pożegnał się z nimi.
-Ok, pa- Monika również się pożegnała.
Gdy Krzysiek wyszedł, Monika usłyszała cichy płacz, dobiegający z pokoju jej syna. Delikatnie otworzyła drzwi i weszła do niego. Franek leżał przytulony do poduszki i płakał.
-Co się stało Franuś?- zapytała się, przytulając się do niego.
-Dlaczego tata nie żyje? Ja go tak bardzo kocham. Ja chcę, żeby teraz tutaj był i przytulił mnie- mówił trochę niewyraźnie przez płacz.
-Synku, ja wiem. Też chcę, żeby tata był teraz z nami, ale niestety...- Monice zbierało się na płacz. Nie wiedziała, jak mu to wytłumaczyć. Nie dość, że wystarczającą nacierpiał się przez swojego biologicznego ojca, to teraz stracił Artura. Franek kochał Artura, jak ojca, którego mu brakowało. Teraz czuł, że stracił prawdziwego ojca, którego wcześniej nie miał. Monika nie wiedziała co zrobić. Wtedy przyszła jej do głowy myśl. Zaczęła wertować swój notes z numerami telefonów. Znalazła numer, którego szukała i wykręciła go. Miała szczęście, bo osoba, do której dzwoniła rzadko kiedy odbiera telefon, a jak odebrała za pierwszym razem, to był cud. -Dzień dobry, z tej strony Monika Kownacka- przedstawiła się.
-Dzień dobry pani Moniko- przywitała się jej rozmówczyni. Była to psycholog, która współpracuje z komendą, najczęściej w takich sytuacjach- Co się stało, że pani do mnie dzwoni?
-Mam taką bardziej prywatną sprawę, pani Magdo. Czy mogłybyśmy się spotkać w któryś dzień?- zapytała.
-Nie ma problemu, dla pani zawsze znajdę czas- powiedziała sympatycznym głosem- Kiedy?
-Może być w piątek?- Monika zaproponowała termin.
-Piątek?- powiedziała zastanawiając się- Jasne- odparła po chwili- A można wiedzieć w jakiej sprawie?
-To nie jest rozmowa na telefon- powiedziała Monika, chociaż chciała się już wygadać, ale coś ją powstrzymało.
-Ok, rozumiem, a gdzie chce się pani spotkać i o której?- Magda chciała wszystko uściślić, aby wiedzieć, jak rozplanować czas.
-Może być i u pani, w poradni o 11- powiedziała Monika.
-To jesteśmy umówione, do widzenia- pożegnała się psycholog.
-Do widzenia- Monika się rozłączyła i w tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi, które poszła otworzyć Agnieszka.
-Cześć Agnieszka, jak dobrze widzieć cię całą i zdrową- jej mama była szczęśliwa na widok swojej córki, jednak Aga nie okazywała swojego entuzjazmu- Gdzie Monika i Artur?- zapytała niczego nieświadoma Halina.
-Monika jest w sypialni- powiedziała wskazując na drzwi.
-A co ty taka smutna? Nie cieszysz się na nasz widok?- kobieta była zaskoczona zachowaniem córki.
-Nie mam powodu do radości- powiedziała Aga i poszła do pokoju, w którym ona spała. Wtedy z sypialni wyszła Monika.
-Cześć mamo- przywitała się.
-Cześć, ty też nie w humorze? Chyba obie wstałyście lewą nogą- Monice nie było do śmiechu.
-Nie jest mi wcale do śmiechu- powiedziała.
-No nie nadymaj się tak- teściu ją objął.
-Łatwo ci mówić, Artur nie żyje- wykrzyczała. Jej teściów, aż zatkało. Nie wiedzieli, co mają powiedzieć na tą wieść. Oboje zamarli. Nie wierzyli w to, co mówiła ich synowa.
-Ale, ale- teściowa Moniki zaczęła się jąkać i łzy napłynęły jej do oczu.
-Aga, o czym Monika mówi?- ojciec zwrócił się do córki.
-Artur pojechał w miejsce, gdzie mnie przetrzymywali porywacze. Jeden z porywaczy do niego strzelił. Zmarł na stole operacyjnym- powiedziała przez łzy. Rodzice dziewczyny usiedli na sofie, łzy same leciały im z oczu. Monika z Agą już zaczęły godzić się z losem, ale oni dopiero się dowiedzieli. Myśleli, że to jakiś okropny sen, z którego zaraz się obudzą. Niestety, musieli zmierzyć się z trudną sytuacją. Monika musiała jeszcze załatwić sprawy związane z pogrzebem, więc Aga została z rodzicami, a Monika pojechała z Emilią, która wcześniej zaproponowała, że jej pomoże z tym wszystkim. Wieczorem wróciła zmęczona do domu. Wszyscy już spali. Poszła wziąć zimny prysznic i również położyła się spać.
No, tym razem nie skończyłam tak jak zwykle w najciekawszym momencie. Jak wam się podoba? Pozdrawiam moich Czytelników