wtorek, 28 lipca 2015

Powrót do Polski, powrót biologicznego ojca Franka, miły wieczór u Kownackich

Mijały kolejne dni rehabilitacji. Franek radził sobie co raz lepiej. W końcu nadszedł czas powrotu do Polski. Gdyby było ich stać, zostaliby jeszcze w Austrii. Franek bardzo polubił swoją rehabilitantkę, ale nie tylko on. Monika też ją lubiła. No, ale we Wrocławiu też znała dobrych rehabilitantów. Miała kilku znajomych ze studiów, którzy pracowali w tym zawodzie. W sobotę, wieczorem mieli wszystko spakowane. W niedziele rano mieli wyjeżdżać do Polski. Kiedy spali obudził ich płacz Franka. Monika zerwała się jak najszybciej i podeszła do syna.
-Mamo, to boli- mówił zapłakany.
-Ale co synku?
-Tutaj- Franek pokazał miejsce, gdzie był operowany. Monika szybko odkryła go, podniosła jego koszulkę i zobaczyła siniaka. Bardzo się przestraszyła. Chwyciła szybko za telefon i zadzwoniła do doktor Dobrowolskiej. Za pierwszym razem nie odebrała, dlatego spróbowała zadzwonić drugi raz. Tym razem doktor odebrała.
-Doktor Patrycja Dobrowolska, słucham- powiedziała zaspana.
-Kownacka z tej strony. Przepraszam, że dzwonię o tej porze, ale mój syn obudził się w nocy z płaczem, że go boli w miejscu, gdzie miał operację. Obejrzałam tam gdzie miał szyte i ono jest całe sine. Nie wiem co robić- panikowała Monika.
-Spokojnie. Najpierw niech mu pani zrobi zimny okład- Monika wstała i wyciągnęła coś zimnego z lodówki- Jeśli nie przestanie boleć, proszę przyjść jutro do kliniki. Przyjmę was bez kolejki.
-Dziękuję, a od której pani będzie, bo my mieliśmy wracać jutro do Polski.
-Ja jestem od 8 już, ale mogę przyjść wcześniej pół godziny- powiedziała.
-Naprawdę? Będziemy pani bardzo wdzięczni. Czyli o 7.30 mamy przyjść?
-Tak pani Moniko.
-Dziękuję bardzo i jeszcze raz przepraszam, że panią obudziłam.
-Nic się nie stało, na pewno się pani przestraszyła. Spokojnie. A i jeszcze, niech mu pani rozmasuje to miejsce- powiedziała.
-Dziękuję, dobranoc- rozłączyła się. Przysunęła sobie krzesełko do łóżka Franka, usiadła obok niego i zaczęła masować. Po chwili Franek zasnął. Monika przykryła syna i położyła się obok męża. Nie mogła usnąć. O 5.30 postanowiła, że wstanie i wszystko uszykuje. O 6 obudziła wszystkich. Zjedli śniadanie, znieśli wszystkie walizki do auta i poszli do kliniki. Doktor Dobrowolska już na nich czekała. Zaprosiła ich do gabinetu. Gdy weszli, poprosiła Artura, aby pomógł położyć się Frankowi. Porozmawiała chwilę z Moniką, a później podeszła do Franka. Obejrzała siniaka i zapytała
-Czy Franek się gdzieś nie uderzył? Bo to nie wygląda mi na powikłanie po operacji.- zwróciła się do Kownackich.
-No tak, przecież ostatnio chciał sam usiąść na łóżku. Asekurowaliśmy go, ale się uderzył. Ale to nic poważnego?
-Nie, spokojnie. A mocno się uderzył?
-Nie, nawet nie płakał. Dopiero dzisiaj w nocy się obudził.
-Proszę się nie martwić. Nic mu nie będzie- Monika na te słowa odetchnęła z ulgą.
-Dziękujemy.
-Ależ nie ma za co dziękować. Doskonale panią rozumiem, że się pani zdenerwowała. Zawsze lepiej to skonsultować niż potem miałoby się coś mu stać nie daj Boże. Szczęśliwej podróży. Do widzenia.
-Do widzenia- Kownaccy się pożegnali i wyszli z gabinetu.
-I co?- zapytała Agnieszka, która czekała na nich przed gabinetem.
-To tylko od tego, że się wtedy uderzył. No, ale skoro wszystko jest w porządku to co? Do domu- zapytała Monika.
-No jasne mamo. Nie mogę się już doczekać, kiedy będziemy we Wrocławiu- powiedział szczęśliwy Franek. Wszyscy udali się do samochodu i wyruszyli w sześciogodzinną podróż. Po drodze się kilka razy zatrzymywali. Około 14 byli na miejscu. Wysiedli z auta i odetchnęli, że wrócili szczęśliwie do Polski. Artur postanowił, że później weźmie walizki. Udali się w stronę mieszkania. Kiedy Monika otworzyła drzwi wszyscy byli mile zaskoczeni. W mieszkaniu czekali na nich rodzice Artura, Krzysiek z Tośkiem i ktoś, kogo Monika zupełnie się nie spodziewała. Był to komendant Wysocki razem z Olą, swoją córką. Trzymali transparent z napisem Witamy w domu. Franek ucieszył się na widok dziadków i kolegi, który był przez jakiś czas przy nim. Każdy wręczył mu prezent. Potem wszyscy z przedpokoju przenieśli się do salonu. Na stole stał tort. Teściowa Moniki zaczęła go kroić.
Podała każdemu talerzyk z kawałkiem. Gdy zjedli, Franek z Tośkiem poszli do pokoju Franka, a dorośli zaczęli rozmawiać. Zaczęli się wypytywać, jak Franek to zniósł, jak Monika to zniosła, kiedy Franek będzie chodził i podobne tego typu pytania. Wszyscy się świetnie bawili, ale przyszedł czas, że musieli się zbierać. Monika podziękowała za niespodziankę i pożegnała się ze znajomymi. Posprzątała w salonie, a Artur w tym czasie poszedł po walizki. Gdy już miał zabrać ostatnią torbę podszedł do niego jakiś mężczyzna.
-Dobry wieczór, pan Kownacki?- przywitał się.
-Dobry wieczór, a my się znamy?- Artur zaczął się zastanawiać kto to. Nie kojarzył go w ogóle.
-Jestem biologicznym ojcem Franka- przedstawił się.
-A w czym mogę panu pomóc?
-W kłopotach finansowych. Potrzebuję tak z pięćdziesiąt tysięcy.
-Niestety, ale nie mogę panu pomóc. A teraz pozwoli pan, że udam się do domu- Artur olał go totalnie.
-Jeszcze mnie popamiętacie- wykrzyczał biologiczny ojciec Franka.
Artur nie słuchał go, tylko udał się do swojej rodziny. Gdy wszedł do mieszkania było cicho. Franek już spał, a Monika leżała uśmiechnięta na sofie, dlatego Artur nie chciał psuć jej humoru. Podszedł do niej i wziął ją na ręce
-Artur, co ty robisz?
-No co? Mam dobry humor. Żona w ciąży, czekamy na dziecko. Nasz syn niedługo będzie chodził- powiedział, pocałował Monikę i zaniósł ją do sypialni. Zaczęli się nawzajem rozbierać. Starali się zachowywać jak najciszej, żeby nie obudzić Franka. (a potem to już wiecie co się działo)

No to koniec na dziś. Udało mi się skończyć przed północą.
Chcę was powiadomić, że mam zamiar niedługo zakończyć tą serię. Ale nie martwcie się, mam zamiar pisać dalej opowiadania, tylko z innymi wątkami. Pozdrawiam,
Karola
Ps. Możliwe, że w przyszłym tygodniu nie pojawi się żadne opowiadanie na żadnym z moich blogów, ponieważ jadę na wakacje. Może uda mi się coś napisać, ale wątpię.

sobota, 25 lipca 2015

"To smutne, kiedy osoby, które dają ci najlepsze wspomnienia, stają się jednym z nich"- miniaturka

Do napisania miniaturki zainspirowała mnie Patrycja, która napisała wspaniałą miniaturkę o Oli. Chcę pokazać, jakie życie może być okrutne, ale na przykład ieładzie Moniki. Od razu mówię, przygotujcie chusteczki.

To był dla Moniki ważny dzień. Pierwszy raz po urlopie macierzyńskim miała iść do pracy. Poprosiła wcześniej Wysockiego, aby nie mówił nic nikomu o jej powrocie. Miała to być niespodzianka. Dzień wcześniej upiekła sernik, bo wiedziała, że każdy na komendzie go lubił. Specjalnie przyjechała na tyle wcześniej, aby zdążyć przed Krzyśkiem. Od rana nie czuła się najlepiej, ale myślała, że to tylko nerwy związane z powrotem do pracy. Przebrała się w swój mundur i czekała aż przyjdzie Krzysiek. W końcu się doczekała. Gdy Krzysiek podjechał na komendę, był zaskoczony widokiem auta Moniki, ale gdy wszedł do biura i zobaczył Monikę w mundurze był w szoku.
-Macierzyństwo aż tak mnie wykończyło?- zapytała widząc minę Krzyśka.
-Nie, wyglądasz świetnie- powiedział zmieszany- Ale czemu nie dałaś wcześniej znać, że wracasz?
-Chciałam zrobić niespodziankę- Monika się uśmiechnęła.
-O, widzę sernik- Krzysiek wziął jeden kawałek do buzi- A z kim zostawiłaś małą?
-Artur wziął urlop ojcowski, żebym ja mogła wrócić do pracy- Monika była szczęśliwa, że Artur nie pomyślał tylko o sobie. Cieszyła się, że to on przejął obowiązki domowe, a jej pozwolił wrócić do pracy. Był na początku temu przeciwny, ale w końcu się zgodził.
-Ale widzę Monika, że jesteś jakaś zmęczona- zauważył złe samopoczucie swojej koleżanki.
-To nic takie, to tylko nerwy związane z powrotem do pracy, a z resztą nie mogłam zasnąć w nocy. Nie mogłam doczekać się powrotu na służbę- udawała, że jest wszystko ok. Nie chciała mu mówić, że się źle czuje, bo na pewno poleciałby do Wysockiego i prosił o wolny dzień dla niej. Wolała się nacieszyć powrotem do pracy.
Dzień minął im dosyć spokojnie. Wystawili tylko 3 mandaty i to wszystkie za przejazd na czerwonym świetle. Monika nawet się cieszyła. Przy najmniej mogła wrócić o normalnej porze do domu i zobaczyć, czy Artur dał sobie radę z półtorarocznym dzieckiem. Pół godziny przed końcem służby podjechali pod komendę, aby móc w spokoju wypełnić papiery z dnia, w którym prawie nic się działo. Gdy wysiadali z radiowozu Monice zakręciło się w głowie.
-Wszystko w porządku?- zaniepokoił się jej partner.
-Tak, idź na komendę. Zaraz do ciebie przyjdę- spławiła go koleżanka, ale po chwili upadła na ziemię. Krzysiek do niej podbiegł. Sprawdził czy oddycha i czy czuć puls. Całe szczęście żyła. Wywołał natychmiast dyżurnego przez radio
-00 dla 06
-Szóstka co jest?- zapytał Jacek.
-Wezwij mi jak najszybciej karetkę pod komendę- poprosił zdenerwowany.
-Ale co jest? Stało się coś?- dyżurny był  w szoku, że Krzysiek prosi o karetkę pod komendę.
-Wysiadaliśmy z radiowozu, gdy Monika straciła przytomność, oddycha i czuć puls, ale nie wiem co jest grane- przejął się tym wszystkim bardzo.
-Dobra, wzywam karetkę, a ty zostań przy Monice- poinformował go dyżurny.
Karetka przyjechała po 15 minutach. Gdy już wnosili nosze do karetki Monika zaczęła się przebudzać.
-Co się dzieje?- mówiła cichym głosem.
-Zabieramy panią do szpitala- zwrócił się do niej jeden z ratowników- Powiadomi pan kogoś z rodziny? Zabieramy ją na Traugutta- poprosił Krzyśka.
-Tak, zadzwonię- powiedział i wyjął telefon z kieszeni, aby zatelefonować do Artura. Gdy skończył z nim rozmawiać, pobiegł się przebrać i pojechał do szpitala, do Moniki. Gdy dotarł na miejsce, Artur już tam był. Przywitał się z mężem koleżanki
-Cześć Artur, co z Moniką?
-Cześć, dzięki, że mnie powiadomiłeś o tym, że Monika trafiła do szpitala- podał mu rękę- Wzięli ją na badania.
-Ale to wiadomo, co było przyczyną?- był bardzo przejęty.
-Nie, jeszcze nie- Artur się denerwował stanem swojej żony- Ale ostatnio była taka jakaś skołowana.
-Dzisiaj też widziałem, że chodziła jakaś nieprzytomna. Zamiast wystawić facetowi mandat na 300 złotych wystawiła mu na 3000- opowiedział mu o dzisiejszym zajściu.
-Ja mam nadzieję, że to nic poważnego- martwił się o swoją żonę.
Siedzieli na krzesełkach i czekali, aż lekarz coś powie. Po chwili zawołał do siebie Artura. Monika już na niego czekała.
-Pani Moniko, mam pani wyniki. Z badań krwi wyszło, że ma pani- głos się zawiesił lekarzowi. Nie nawidził tego momentu, gdy musiał przekazać pacjentowi wiadomość o chorobie.
-Co jest panie doktorze?- Monika była niecierpliwa. Domyśliła się, że lekarz nie ma dla niej dobrych wiadomości.
-Proszę pani, ma pani ostrą białaczkę- poinformował ją. Monika nie mogła uwierzyć w to co przekazał jej lekarz
-Panie doktorze, ale jak to białaczkę? Ja mam małe dziecko- ta wiadomość załamała Monikę, zaczęła płakać. Artur ją przytulił do siebie.
-Tak, trzeba jak najszybciej zacząć chemioterapię- poinformował ją lekarz.
-Che...Che...Chemioterapię?- jąkała się. Przestraszyła się tym. Zastanawiała się, jak sobie z tym poradzi. Wyszła z gabinetu z płaczem. Krzysiek zobaczył swoją koleżankę w złym stanie. Natychmiast poderwał się i pobiegł za Moniką, ale ona nie chciała z nim rozmawiać, dlatego zapytał się Artura. On mu powiedział o czym się przed chwilą dowiedzieli. Krzyśkowi zrobiło się przykro, jak usłyszał na co chora jest jego koleżanka. Zaczął się zastanawiać, czym sobie zasłużyli na taką karę.
***
Cztery miesiące później
Monika leżała w szpitalu. Rzadko bywała w domu. Artur widział, że jego żona gaśnie w oczach. Organizm Moniki był wycieńczony chemią. Mąż siedział przy niej cały czas. Nie opuszczał jej nawet na chwilę. Czasami jej teściowa przychodziła z ich córeczką. Mała Małgosia się do niej wtulała. Monika za każdym razem po jej wizycie płakała. Wiedziała, że w końcu nadejdzie ten dzień, kiedy umrze. Któregoś dnia, kiedy Artur do niej przyszedł ona spała. Myślał, że nadchodzi już ten czas, ale nie mógł dopuścić do siebie tej myśli. Gdy usiadł obok niej, Monika złapała swojego męża za rękę i szepnęła do niego
-Skarbie, zawsze cię kochałam i nikogo więcej. Pamiętaj, opiekuj się Małgosią. Będę nad wami czuwać. Przekaż Krzyśkowi, że fajnie było go poznać i z nim pracować. Oli i Mikołajowi przekaż, że są dla siebie przeznaczeni i cieszę się, że biorą ślub. Szkoda, że nie doczekałam ich ślubu- powiedziała słabym głosem i zaczęła zamykać powoli oczy.
-Moniś, nie zasypiaj. Moniś, obudź się- próbował ją obudzić, ale to nic nie dawało. Na monitorze pokazała się prosta kreska. Po chwili przyszedł lekarz. Nie reanimowali już Moniki ze względu na procedury, chociaż Artur na nich krzyczał, żeby ją ratowali. Lekarz stwierdził zgon o 11.52. Artur przypomniał sobie, że o tej godzinie urodziła się Małgosia. Tym bardziej się rozpłakał. Nie mógł pogodzić się ze stratą żony. Lekarz ściągnął psychologa, aby z nim pogadał.
Pogrzeb odbył się po trzech dniach. Najpierw odbyła się ceremonia w kościele. Była naprawdę piękna. Artur stał w pierwszej ławce i trzymał na rękach swoją córkę. Płakał bardzo. Mała Małgosia powtarzała cały czas chcę do mamy. Chociaż była mała i nie wiele rozumiała, to czuła, że to jakaś ważna uroczystość i nie płakała. Byli również rodzice i teście Moniki oraz prawie cała komenda. Każdy z policjantów był ubrany w specjalny mundur na takie uroczystości. Po ceremonii w kościele w procesji udali się na cmentarz. Gdy już spuszczali trumnę z ciałem Moniki, Artur nie mógł opanować płaczu. Małgosia też zaczęła płakać. Przytulał ją do siebie. Po ceremonii rodzina i najbliżsi przyjaciele udali się na obiad. Po obiedzie, gdy już goście rozchodzili się do domów, Artur przekazał ostatnie słowa Moniki.
***
Trzy miesiące później
Artur pogodził się w końcu ze stratą swojej żony i samotnie wychowuje córkę. Pomagają mu przy tym rodzice i teście. Nie chce się na razie wiązać z żadną kobietą, bo w jego sercu wciąż jest Monika i nie wyobraża sobie, że ktoś inny może zając jej miejsce.
Dwa lata później
Artur postanowił zacząć od nowa i spotyka się z trzydziestoczteroletnią kobietą. Nie planują na razie ślubu, bo mimo że od śmierci Moniki minęły dwa lata to nie jest na to jeszcze gotowy. Ona i tak jest nadal na pierwszym miejscu w jego sercu. To w końcu z Nią wiązały się jego najlepsze wspomnienia, ale w końcu Ona stała się jednym z jego Wspomnień. To takie przykre. Małgosia zrozumiała, że jej mamy już nie ma i nie będzie.

No i jak wam się podoba moja miniaturka? Może być? Kiedyś wstawię jeszcze jakąś miniaturkę, ale może nie taką smutną. Co wy na to?

Ps . Dziękuję Patrycji za inspirację

Ból i cierpienie

Minął tydzień od operacji Franka. Dzisiaj miały się odbyć pierwsze zajęcia z rehabilitantem. Franek siedział i bawił się na podłodze radiowozem od Wysockiego. Zwykle był już u nich Tosiek, ale Krzysiek musiał wracać do Polski, do pracy. Monika denerwowała się tym wszystkim. Wiedziała, że pierwsze dni rehabilitacji będą trudne dla Franka. Ale nie sądziła, że aż tak trudne i do tego bolesne. O 11 udali się do kliniki, gdzie przywitała ich pani, która miała zająć się Frankiem. Mówiła po polsku, ale nie tak dobrze, jak lekarka Franka. Zabrała ich do specjalnej sali, gdzie było pełno sprzętu do rehabilitacji. Najpierw zaczęli od prostych ćwiczeń, przy najmniej tak się z początku wydawało, ale jak Monika zobaczyła jak jej jedyny syn się męczy i jaki mu to ból i cierpienie sprawia musiała wyjść z sali, ale po chwili poczuła, że nie może go zostawić i podeszła do niego, złapała za rękę i powiedziała, żeby wytrzymał. Frankowi leciały łzy, z tego wszystkiego Monika też zaczęła płakać.
-Mamo, nie płacz. Ten ból jest warty tego, że będę mógł później chodzić- Monika nie wiedziała co na to odpowiedzieć, dlatego przytuliła Franka bez słowa, zostawiając mu na policzku tusz do rzęs, który się jej rozmazał. Po trzech godzinach rehabilitacji wrócili do hotelu. Monika siedziała na balkonie i podziwiała panoramę Wiednia. Cały czas chodziły jej po głowie słowa Franka. Starała się nie płakać, ale było trudno. "Ból jest warty tego, że będę mógł później chodzić", zaczęła rozważać te słowa. Zrozumiała, że jej syn cierpi, ale w końcu będzie chodził, grał w piłkę, jeździł na rowerze i to będzie najlepsza nagroda za to. Dotarło do niej również, że jej ból psychiczny zostanie wynagrodzony tym, że będzie szczęśliwa z tego, że jej syn chodzi. Popatrzyła na Franka i się uśmiechnęła.
Kolejne dni rehabilitacji były mniej bolesne dla Franka niż ten pierwszy dzień. Monika patrzyła na niego z dumą, że jest takim silnym chłopcem i daje radę. Jako, że skończyła AWF na kierunku fizjoterapeutycznym ćwiczyła również z Frankiem. Co prawda nie mieli odpowiedniego sprzętu, ale dawali radę. Franek cieszył się, że jego mama z nim ćwiczy. Dzięki temu wiedział, że go bardzo wspiera.

Chyba najkrótszy rozdział ze wszystkich, jakie powstały, ale nie mam pomysłów chwilowo na opowiadania o Monice, ale dzisiaj przeczytałam miniaturkę na blogu Patrycji i się zastanawiam, czy nie napisać czegoś podobnego, tylko z Moniką w roli głównej. Co wy na to?

wtorek, 21 lipca 2015

Wyjście ze szpitala. Czy skłócone rodzeństwo się pogodzi?

Minął tydzień od operacji Franka. Za tydzień miała się rozpocząć rehabilitacja. Rana goiła się szybko. Franek nie odczuwał już prawie bólu. Wszyscy byli zadowoleni, że operacja się udała. Monika spała w klinice, a rano wszyscy przyszli po niego do szpitala. Chłopiec bardzo się cieszył, że w końcu wychodzi ze szpitala, tym bardziej, że jedynym kolegą, z którym mógł pogadać, był Tosiek, bo wszyscy pacjenci to praktycznie Niemcy lub Austriacy i nie mógł się z nimi dogadać. Gdy wszyscy czekali zadzwonił telefon Artura. Gdy zobaczył czyj numer się wyświetlił natychmiast się rozłączył, ale po chwili znowu ktoś próbował się do niego dodzwonić. Był to jego młodszy brat, Rafał, który mieszkał niedaleko Wiednia. Nie rozmawiał z nim od świąt wielkanocnych. Ostro się wtedy pokłócili, aż Monika wyszła z płaczem od teściowej. Rafał zaczął się czepiać, że Monika z Arturem nie mają jeszcze dzieci, a on ma już siedmioletniego syna, chociaż jest o pięć lat młodszy i jest krócej ze swoją żoną. Od tego momentu Artur miał do niego uraz i nie chciał go znać. Nawet mu nie powiedzieli, że mają syna. Był zaskoczony, że Rafał do niego dzwoni, więc wyszedł z sali i odebrał.
-Rafał? Stało się coś, że nagle sobie o mnie przypomniałeś?- Artur miał wyrzuty.
-Rozmawiałem z mamą, powiedziała mi, że jesteście w Wiedniu- powiedział- Może byśmy się spotkali?- zaproponował.
-Nie mam ochoty, a z resztą nie jesteśmy sami- nie był zbyt miły dla swojego brata, ale miał powód.
-Tylko, że chciałbym was przeprosić- najwyraźniej Rafał zrozumiał swój błąd, że niepotrzebnie wtedy na nich naskoczył.
-A co się stało, że chciałbyś nas przeprosić?- jakoś Artur nie wierzył w szczere intencje swojego brata.
-Artur, proszę, spotkajmy się- Rafał cały czas nalegał.
-Ale ja mam syna po operacji- starszy z braci próbował spławić młodszego.
-Wiem, mama mi wszystko powiedziała, ale mi naprawdę na tym zależy- Rafał nie dawał za wygraną.
-Nie wiem, pogadam z Moniką o tym- powiedział, żeby brat dał mu już spokój.
-Ok, jakby co, to dzwoń. Ja i tak będę dzisiaj w Wiedniu, bo mam kilka spraw do załatwienia. Na razie.
-Na razie- Artur się rozłączył i dołączył do reszty.
-Kto dzwonił?- zapytała Monika, gdy Artur wszedł do sali.
-Rafał- powiedział przygaszony całą tą rozmową.
-Rafał?- Monika i Agnieszka spojrzały na Artura zdziwione. Od czasu tej akcji w święta każdy miał pretensje do Rafała: Monika, którą zranił najbardziej, Artur, który był jego bratem i kiedyś byli nierozłączni, a po jego wyjeździe do Austrii gadali przez Skype, jak tylko mogli, Agnieszka również była zła na niego, że tak potraktował ich brata oraz bratową. Nawet rodzice byli na niego wściekli.
-Może wyjdziemy przed salę?- Monika chciała wiedzieć po co dzwonił jej szwagier- Zaczekajcie chwilę- zwróciła się do Krzyśka, bo chciała, żeby Agnieszka również była przy rozmowie, w końcu sprawa dotyczyła również jej.
-Po co on dzwonił?- zapytała się Monika ściszonym głosem.
-Chciał się spotkać- odpowiedział.
-Po co? Żebym się nasłuchała, że adoptowaliśmy dziecko, zamiast się o nie postarać? Pamiętasz co było w święta, jak rozmawialiśmy o adopcji?- Monika nie ukrywała złości na Rafała, przez niego musiała wyjść od teściów podczas wielkanocnego śniadania. Popsuł jej całe święta.
-Powiedział, że chce nas przeprosić- powiedział.
-Poważnie?- Agę to trochę rozbawiło- Po trzech miesiącach zdecydował się was przeprosić. Po prostu śmieszne- Aga nie kryła rozbawienia.
-Aga- upomniała ją Monika.
-Ale to śmieszne, on powinien był przeprosić was od razu po tej awanturze, za nim wrócili do Austrii, a nie. Nagle przypomniał sobie, że ma brata? Coś tak czuję, że to chodzi o coś więcej niż tylko przeprosiny- Agnieszka zdążyła się już poznać na swoim bracie i chociaż nie zawsze sprawy były przeznaczone dla niej, to i tak była na tyle bystra, żeby zauważyć, że Rafałowi najczęściej chodzi o pieniądze.
-Ja sądzę, że Agnieszka ma rację- Artur patrzył się raz na swoją siostrę, raz na żonę.
-Powiem tak, ja na to spotkanie nie pójdę. Mam cały czas uraz do niego, jak chcecie idźcie sobie sami. W końcu to wasz brat- Monika zdenerwowana weszła do sali, gdzie Franek siedział już na wózku i czekał, jak tylko wyjdą ze szpitala. Krzysiek wziął torbę Franka i opuścili salę. Artur wziął od kolegi torbę syna i poszli do hotelu. Całą drogę Agnieszce, Arturowi i Monice chodził po głowie Rafał. Nikt nie mógł pojąć tego, jak się zachował. Artur cały czas zastanawiał się nad słowami swojej młodszej siostry, że pewnie chodzi o coś więcej niż tylko przeprosiny. Był bardzo ciekawy, czy jej podejrzenia są słuszne. Dlatego postanowił, że spotka się z bratem. Gdy tak szedł zamyślony, nie zauważył, że dotarli do hotelu. Artur poprosił Krzyśka, żeby wziął na chwilę Franka do siebie. Chciał jeszcze raz porozmawiać o Rafale. Krzysiek bez problemu się zgodził.
-Może jednak się z nim spotkamy?- zapytał Artur. Na twarzy Moniki i Agnieszki pojawiło się niezadowolenie.
-Dlaczego chcesz się z nim spotykać?- Monika cały czas nie nawidziła tego człowieka, który tak ją zranił.
-To mój brat, a jak wyskoczy z czymś głupim, to zbieramy się i wracamy do hotelu- Arturowi w głębi duszy zależało na spotkaniu, to był w końcu jego brat i to, że pierwszy wyciągnął do nich rękę, znaczyło, że zależy mu jeszcze.
-No dobra, mogę pójść, ale tak, powiedziałeś, wyskakuje z czymś głupim to idziemy do hotelu- powiedziała Monika- A i Franka nie bierzemy ze sobą- dodała po chwili.
-Ok, Franek zostanie z Krzyśkiem, a ty Agnieszka idziesz?- zwrócił się do siostry, bo jako jedyna nie wyraziła swojego zdania.
-Tak, idę- również się zgodziła, ale nie ukrywała swojej niechęci.
-Dobra, to ja dzwonię do niego, a ty Monika idź i zapytaj Krzyśka, czy popilnuje Franka- zarządził i wyciągnął telefon, aby umówić się z Rafałem. Umówili się w pizzerii niedaleko ich hotelu. Akurat Rafał był w pobliżu, więc po 15 minutach się spotkali. Z początku sytuacja była bardzo napięta, ale w końcu Rafał spróbował rozluźnić ją.
-Słuchajcie, chciałabym was wszystkich przeprosić. Zachowałem się wtedy nie fair. Nie powinienem wtedy tak mówić, a ciebie Monika to już w szczególności przepraszam. Nie wiedziałem, że aż tak bardzo cię tym zranię- zaczął przepraszać.
-No to byś może pomyślał za nim to powiedziałeś- powiedziała Agnieszka.
-Tak wiem, że nie pomyślałem. Naprawdę, przepraszam was za wszystko. Po rozmowie z mamą dopiero zrozumiałem, co musieliście przejść, a jak jeszcze usłyszałem, że zdecydowaliście się na adopcję i to jeszcze niepełnosprawnego dziecka, zrozumiałem, że zachowałem się jak kretyn- mówił i widać było, że zrozumiał swój błąd.
-Wiesz co Rafał? My z Arturem przeszliśmy piekło, a to jak mnie potraktowałeś, to nie było przyjemne. Wiesz co przeżywa małżeństwo, które nie może mieć dzieci?- Monika nie kryła swoich łez.
-Nie wiem- było mu bardzo przykro.
-A dla twojej informacji, to spodziewamy się dziecka- powiedziała.
-No to gratulacje- powiedział zadowolony- A tak w ogóle, to mam coś dla was- Rafał wyciągnął ze swojego nesesera kopertę i wręczył ją Kownackim.
-Ale co to jest?- Monika była w szoku.
-Otwórzcie- zachęcił ich. Monika otwierała niepewnie, ale gdy zobaczyła co jest w środku, natychmiast odsunęła kopertę w stronę szwagra.
-Nie możemy tego przyjąć- Monika starała zachować się taktowanie.
-Monika, należą wam się te wakacje- cały czas ich zachęcał. Był to bilet na wyjazd do Hiszpanii- Luksusowy hotel, świetnie ulokowany. Wyjazd dla sześciu osób. Termin dowolny na tydzień. Rodzicom załatwiłem podobny wyjazd, ale dla dwóch osób.
-Myślisz, że wyjazd do Hiszpanii wszystko załatwi? Przecież ja to do dzisiaj pamiętam. Myślisz, że uraz psychiczny wyleczy jakiś wyjazd do Hiszpanii?- Monika się zastanawiała, jak Rafał mógł być takim idiotą.
-Rafał, to miło z twojej strony- Artur zaczął interweniować, bo widział, że Monika zaraz wybuchnie- Ale naprawdę nie możemy tego przyjąć- brat również odmawiał przyjęcia biletu.
-Nawet mnie nie denerwujcie- i Rafał wcisnął im ten bilet.
-Dobra brat, ale pod dwoma warunkami- Rafał się nie spodziewał warunków Nigdy więcej się nie pokłócimy.
-No jasne, nigdy już się nie pokłócimy i następnym razem przemyślę, za nim coś powiem. Słowo harcerza- przysiągł z ręką na sercu.
-I jeszcze jedno, zapraszamy was do siebie- powiedział ostro Artur i cała córka się przytuliła szczęśliwa. Po pizzy Rafał odprowadził swoje rodzeństwo i bratową do hotelu. Byli zadowoleni z tego, że po tylu miesiącach niezgody udało im się w końcu dojść do porozumienia. Pożegnali się z Rafałem i wrócili do hotelu.
-A co wy tacy zadowoleni? Gdzie byliście?- zapytał Krzysiek, wypuszczając ich do swojego pokoju.
-Jak tylko Franek skończy rehabilitację jedziemy wszyscy do Hiszpanii- oznajmiła Monika.
-Ale tu wszyscy, jak jesteśmy?- Krzysiek był zaskoczony.
-Tak, a teraz chłopcy zostaną z Agnieszką, a my idziemy do baru- oznajmiła Monika i wyszła radosnym krokiem z pokoju kolegi.
-Co jej jest?- zapytał Krzysiek, kompletnie zaskoczony zachowaniem swojej koleżanki.
-Mój brat w końcu się ogarnął, ale czemu ją to tak cieszy, to nie mam pojęcia- Artur też był zaskoczony. Poszli razem za Moniką. Gdy dotarli, na stoliku stały już dwie szklanki z piwem i z sokiem dla ciężarnej, a Monika siedziała już przy stoliku.
-To co? Pijemy za- Monika się zamyśliła- za rodzinę- i po chwili wzniosła toast. Stuknęli się szklankami. Siedzieli w barze hotelowym aż do 23. Wypili kilka piw i wrócili do swoich pokoi. Gdy weszli do pokoju Krzyśka, zobaczyli jak Aga, Franek i Tosiek śpią, dlatego nie budzili ich, tylko poszli do pokoju Kownackich i tam położyli się spać.

No, to szybko się uwinęłam z tym rozdziałem. Może nie jest najdłuższy, ale za to staram się dodawać częściej rozdziały.
Pozdrawiam,
Karola

sobota, 18 lipca 2015

10 000 wyświetleń

Nie wierzę. Mam już ponad 10000 wyświetleń bloga i mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Dziękuję moim czytelnikom, a w szczególności
Anastazji Rosiewicz (Nadii)
Patrycji Kociaczek
Paulinie Paćkowskiej
Zuzi Pękale
oraz
Marcinowi Mitura,
którzy na pewno czytają mojego bloga, bo widzę to po komentarzach :)

A teraz pozwolę sobie na trochę przemyśleń.
Kiedy zaczynałam go pisać, myślałam, że nie będzie żadnego zainteresowania. Nie było żadnych komentarzy przez dłuższy czas i nawet myślałam o usunięciu bloga, ale stwierdziłam, że się nie poddam i opłacało się. Teraz dopiero widzę, że jest zainteresowanie. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale cieszę się, że są osoby, które to czytają. Niektórzy proponowali mi napisanie książki, a niektórzy wysłanie tego, jako propozycje scenariuszu na odcinki serialu, ale na takie coś to nie jestem jeszcze gotowa. Muszę powiedzieć, że ten blog był dla mnie wyzwaniem. Czasami przez bloga zapominałam zadań domowych, czy przychodziłam nieprzygotowana na sprawdziany(dobrze, że rodzice nic nie wiedzą xD) , ale się opłacało. No, ale dzisiaj blog to nie wyzwanie, tylko przyjemność, tym bardziej, że są wakacje i jest to dobre na nudę :)

Jeszcze raz dziękuję.
Pozdrawiam,
Karola

czwartek, 16 lipca 2015

Wyjazd do Austrii

Środa, godz. 4:00
-Franek, wstawaj- Monika budziła syna, w czasie, kiedy Artur budził swoją siostrę. Franek się obudził
-Mamo, to już dzisiaj?- zapytał zdenerwowany.
-Tak, ale spokojnie, dzisiaj nie będzie operacji- uspokoiła go Monika.
***
-Która godzina?- zapytała zaspana Agnieszka.
-Pięć po czwartej. Wstawaj, bo o wpół do szóstej wyjeżdżamy- powiedział Artur.
-Już wstaję- Agnieszka jeszcze by pospała, ale wiedziała, że nie może. Ogarnęła się i poszła jeść śniadanie, które Monika wcześniej uszykowała. Franek już siedział przy stole i jadł. Gdy się uszykowali, Artur razem z Agnieszką znieśli walizki. Monika sprawdziła, czy wszystko wyłączyła z prądu. Po chwili Artur przyszedł po Franka. Wziął go na ręce i zaniósł do samochodu. Monika spojrzała tylko na mieszkanie, uśmiechnęła się, zamknęła je, zabrała wózek Franka i poszła do auta. Wyruszyli w sześciogodzinną podróż. Gdy wyjeżdżali z Wrocławia, Monika nie mogła uwierzyć w to. Gdy spojrzała na miasto, łezka zakręciła jej się w oku. Szybko ją wytarła.
***
Po sześciu godzinach podróży, dotarli pod hotel, gdzie mieli zarezerwowany nocleg. Artur poszedł ich zameldować, a Monika obudziła Franka, który zdążył zasnąć.
-Synek, jesteśmy na miejscu- powiedziała Monika. Po chwili Artur przyszedł z kartą do pokoju.
-To co? Bierzemy walizki i idziemy do hotelu?- zapytał i wyciągnął wózek, a potem walizki. Monika zaczekała z Frankiem, aż Artur i Agnieszka zaniosą część walizek. Gdy wrócili, Artur zamknął auto, wzięli pozostałe walizki i poszli do hotelu.
-Ale tu fajnie- Franek się zachwycał.
-A jaki pokój fajny- powiedział Artur, który zdążył już zobaczyć pokój. Wjechali windą na odpowiednie piętro i udali się do pokoju.
-Miałeś rację tato, pokój jest super- Franek był zadowolony. Rodzina rozpakowała walizki, poszła na obiad. Potem wrócili do pokoju i zaczęli szykować się do kliniki. Byli umówieni na 16. Klinika była 10 minut spacerem od hotelu, dlatego poszli na pieszo. Byli 10 minut przed czasem. Usiedli i czekali, aż lekarz ich zawoła.
-Sie Kownaccy- wywołała ich pielęgniarka. Podnieśli się i weszli do gabinetu.
-Guten Tag- przywitali się z panią doktor. -Państwo są z Polski? Nazywam się Patrycja Dobrowolska- przedstawiła się i zapytała lekarka piękną polszczyzną.
-Tak, jak dobrze, że pani mówi po polsku- ucieszyła się Monika, bo niemiecki nie był jej dobrą stroną, mimo że zdawała maturę z tego języka.
-A więc ma pani wszystkie potrzebne badania?- zapytała lekarka.
-Tak, proszę- podała jej wszystkie papiery. Lekarka zaczęła je przeglądać. Następnie obejrzała stawy biodrowe Franka, po czym powiedziała
-Jest duża szansa, że operacja się powiedzie i państwa syn będzie chodził- powiedziała, dając tym samym nadzieję Kownackim.
-Nawet pani nie wie, jak się cieszymy.
-Rozumiem, ale trzeba pamiętać, że czeka go jeszcze długa rehabilitacja- sprowadziła ich na ziemię pani doktor.
-Wiemy o tym- powiedział Artur.
-To co? W piątek operacja- powiedziała Patrycja.
-W piątek?- byli zaskoczeni, że tak szybko.
-Nie ma żadnych przeciwwskazań, więc czemu nie?- lekarka była bardzo sympatyczna- Proszę tylko, aby jutro zjawić się w klinice około 14, przygotujemy go, a w piątek z samego rana odbędzie się operacja, oczywiście jeśli państwo wyrażą zgodę- powiedziała Patrycja.
-Oczywiście, że wyrażamy zgodę. A mamy jeszcze pytanie odnośnie rehabilitacji. Czy ona musi odbywać się tutaj?- zapytał Artur.
-To znaczy powiem tak. Rehabilitację zaczniemy dwa tygodnie po operacji. I dobrze by było, gdyby pierwszy miesiąc rehabilitacji odbył się tutaj, a później jeśli to dla państwa kłopot, aby rehabilitacja była tutaj, to nie trzeba tutaj w klinice.
-Ok, dziękuję za informacje- rzekł Artur.
-Czyli jutro o 14 mamy się zjawić w klinice?- upewniła się Monika.
-Tak- potwierdziła doktor Dobrowolska, odprowadzając rodzinę do drzwi.
-Dziękujemy, do jutra- pożegnali się. Cała czwórka postanowiła przejść się po Wiedniu. Podobało im się bardzo. Było dosyć gorąco, dlatego poszli na lody. Do hotelu wrócili około 19. Agnieszka rzuciła się na łóżko i włączyła telewizor. Franek usiadł obok niej. Monika z Arturem zaś usiedli sobie na balkonie.
-A może byśmy przeprowadzili się tutaj- powiedział Artur marząc.
-Poważnie? Chyba za żadne skarby nie chciałabym zamienić Wrocławia na Wiedeń- Monice jakoś stolica Austrii nie przypadła do gustu.
-A to dlaczego?- zapytał Artur.
-Jakoś wolę Wrocław. Pracując w policji, mogę powiedzieć, że jest dosyć bezpiecznie, a z resztą jeżdżąc po ulicach, mogę stwierdzić, że to najpiękniejsze miasto, jakie widziałam- Monika miała cały czas przed oczami miasto, gdy wyjeżdżali z Wrocławia.
-A mnie się tu podoba- powiedziała Agnieszka, słysząc rozmowę brata i jego żony.
-I co? Że niby tu jest ładniej, niż we Wrocławiu- Monika próbowała udowodnić swoją rację- Może akurat ta dzielnica jest ładna, ale Wiedeń w całości z pewnością nie jest tak piękny jak Wrocław.
-Nie dajesz za wygraną- zaśmiał się Artur.
-Mamo, ja chcę już spać- powiedział zmęczony Franek. Monika poszła pomóc synowi przy myciu, a Agnieszka usiadła na miejscu Moniki i razem z bratem podziwiała Wiedeń. Gdy Franek był umyty, Monika poprosiła Agę, aby go uśpiła, a sama poszła się myć. Gdy wyszła jej syn już spał, po niej poszła się myć Agnieszka, a na końcu Artur. Agnieszka szybko zasnęła. Artur również, był zmęczony. Całą drogę do Wiednia to on prowadził auto. Monika jako jedyna nie mogła zasnąć. Wierciła się z boku na bok. Kilka razy przebudziła Artura tym swoim kręceniem się, ale on po chwili znowu spał. Kiedy kobieta w końcu znalazła wygodną pozycję i zasnęła, obudził ją jej syn. Właściwie to wszystkich obudził, bo wszystkie łóżka stały w jednym pomieszczeniu.
-Mamo, boję się- powiedział przejęty Franek.
-Synku, spokojnie. Operacji jutro jeszcze nie będzie- Monika chciała go uspokoić.
-Ale to pewnie będzie bolało- chłopiec bardzo to przeżywał.
-Dostaniesz specjalne leki i nie będziesz nic czuł, bo zaśniesz- wytłumaczyła mu mama.
-A będziesz obok mnie podczas operacji?- Franek dalej się dopytywał. Monika wcale mu się nie dziwiła. Też bardzo się denerwowała.
-Nie wiem, czy mi lekarze pozwolą, ale na pewno, jak się obudzisz, to będziemy wszyscy przy tobie- Monika cały czas go uspokajała- A teraz śpij- poprosiła go Monika.
-Ale na pewno?- upewnił się.
-Obiecuję- powiedziała Monika. Franek się uspokoił i grzecznie zasnął. Monika jednak cały czas myślała o operacji. Leżała tak do godziny czwartej. Potem udało jej się zasnąć. Spała do ósmej. O ósmej wszyscy wstali i poszli do bufetu na śniadanie. Po śniadaniu wrócili do pokoju, a Monika zaczęła pakować rzeczy Frankowi do szpitala. Gdy skończyła, usiadła na łóżku i wzięła kilka głębokich oddechów. Zawołała do siebie Franka, który akurat w tej chwili grał na konsoli. Pomogła mu przesiąść się z wózka na łóżko. Przytuliła go bardzo mocno. Franek to odwzajemnił uśmiechem i zapytał mamy
-Myślisz, że będę chodził?- Monice popłynęła łza po policzku.
-Miejmy taką nadzieję.
-Chciałbym kiedyś zagrać z kolegami w piłkę nożną, albo pojeździć z nimi na rowerach- Franek zaczął bujać w obłokach.
-Jeszcze zagrasz z kolegami w piłkę i pójdziesz z nimi na rowery- powiedziała Monika, chociaż wiedziała, że za nim to się stanie, czeka go rehabilitacja. Nagle zadzwonił telefon Moniki, był to Krzysiek. Monika zastanawiała się o co może chodzić, dla tego szybko go odebrała.
-Przecież wiesz, że jestem w Austrii, zapłacisz sporo za tą rozmowę- powiedziała Monika.
-Nie ważne ile zapłacę. Mów lepiej co z Frankiem- Krzyśka to bardzo ciekawiło.
-Już jutro będzie operacja- powiedziała Monika.
-Jutro? To bardzo szybko- zaskoczyło to go bardzo.
-Tak, już jutro. Wszyscy się denerwujemy. Z tego zdenerwowania zdążyłam już dzisiaj wypić 3 kawy, a jest dopiero 11.
-A ja mam dla ciebie niespodziankę- powiedział Krzysiek.
-Jaką?- Monika była bardzo ciekawa, co jej kolega wymyślił.
-Zejdź do holu- poprosił ją.
-Nie mów, że tu przyjechałeś- powiedziała, wychodząc i idąc w stronę windy.
-Na razie nic nie będę mówił. Zejdź po prostu do holu- Krzysiek nie chciał nic zdradzić, ale Monika była już pewna, że ten wariat tutaj przyjechał. Gdy winda zjechała na sam dół, Monika poszła w stronę recepcji. Zobaczyła Krzyśka ze swoim synem.
-Krzysiek, a co ty tu robisz? Wariat z ciebie- powiedziała, przytulając kolegę na powitanie.
-To był pomysł Tośka- zaczął mówić Krzysiek.
-Ta, na pewno- powiedziała, drocząc się z nim.
-Chciał się spotkać z Frankiem, powiedziałem mu o tym, że Franek pojechał za granicę do lekarza, a ten się uparł, no i jesteśmy.
-A to Wysocki dał ci wolne?- Monika była zaskoczona, bo wiedziała, że po jej odejściu komenda miała problem z patrolami.
-Jak mu powiedziałem, gdzie jadę, to zgodził się, ale pod jednym warunkiem- szli w stronę pokoi, cały czas rozmawiając.
-Jakim?- Monika była zupełnie zaskoczona.
-Takim, że damy prezent Frankowi od niego- zaśmiał się.
-Cały komendant- powiedziała Monika, dochodząc do swojego pokoju- A który macie pokój?- zmieniła temat, otwierając drzwi.
-Ten- wskazał pokój na przeciwko.
-To super. Wpadnijcie do nas, tylko, żebyście zdążyli przed drugą, bo wtedy musimy być już w szpitalu.
-Piętnaście minut i jesteśmy u was- powiedział Krzysiek.
-A mogę iść już do Franka?- zapytał zniecierpliwiony Tosiek.
-No pewnie- Monika wpuściła go do ich pokoju. Frankowi, jak zobaczył Tośka, natychmiast poprawił się humor. Po piętnastu minutach przyszedł również Krzysiek. Przywitał się z Arturem i wręczył Frankowi wielką paczkę.
-To od pana komendanta- powiedział- A to ode mnie i Tośka- ten prezent był trochę mniejszy, ale Franek i tak był szczęśliwy.
-Dziękuję- powiedział i zaczął odpakowywać paczki. Najpierw otworzył tą od Krzyśka i Tośka. Był to zestaw małego policjanta. Franek był szczęśliwy. Potem wziął się za otwieranie prezentu od Wysockiego. Był to duży radiowóz, którym można było sterować. Franek od razu go wypróbował. Potem dał pobawić się trochę Tośkowi. Monika, Artur i Krzysiek rozmawiali ze sobą. I tak czas im szybko zleciał. O 13.30 musieli już wychodzić. Postanowili pójść spacerem. Krzysiek i Tosiek również poszli z nimi. Gdy weszli do kliniki, lekarka już na nich czekała
-Dzień dobry- przywitała się- naszego pacjenta z rodzicami zapraszam do gabinetu, a resztę proszę poczekać- Monika, Artur i Franek weszli do gabinetu, a Agnieszka została z Krzyśkiem i Tośkiem.
***
W gabinecie doktor Dobrowolskiej
-Proszę usiąść- powiedziała- A więc, czy państwo są zdecydowani na operację?- zapytała Patrycja.
-Jesteśmy- powiedzieli jednocześnie i spojrzeli się na siebie z uśmiechem, jak wtedy, gdy pani z ośrodka adopcyjnego zapytała się ich, czy na pewno chcą adoptować dziecko. Następnie spojrzeli się na Franka.
-A więc proszę wypełnić dokumenty- podała im papiery. Monika z Arturem zaczęli je wypełniać. Na koniec oboje się podpisali i podali je lekarce.
-A więc zapraszam na salę, gdzie będzie leżał Franek- wszyscy wyszli z gabinetu i poszli za Patrycją. Gdy już doszli, doktor ich zostawiła na chwile samych. Franek przebrał się w piżamy i położył się na łóżku.
-Mamo, a czy na pewno będziecie przy mnie, jak się obudzę?- Franek cały czas się dopytywał.
-Na pewno- powiedziała Monika. Po chwili przyszła pani doktor, aby przekazać kilka ważnych informacji Frankowi i jego rodzicom.
-A więc Franek, boisz się igieł?- zapytała chłopca.
-Nie- powiedział pewny siebie.
-To dobrze, bo przed operacją pani pielęgniarka zrobi ci zastrzyk, po którym zaśniesz. Dzięki temu nie będzie cię bolało, kiedy będziesz operowany- powiedziała- A i jeszcze jedno, gdy się obudzisz, może cię trochę boleć. Nie przejmuj się tym, ale powiedz mamie, to wtedy mama przyjdzie do mnie, a ja ci podam lekarstwo, żeby przestało- dodała i uśmiechnęła się do chłopca, po czym wyszła i zostawiła ich samych. Dorośli stali i rozmawiali ze sobą, a Tosiek siedział obok Franka i oglądali kolekcję kart z piłkarzami Tośka. O 18 Krzysiek z Tośkiem poszli do hotelu, a Monika, Artur i Agnieszka zostali. O 20 Franek poszedł spać. Rodzice chłopca wraz z Agnieszką siedzieli przy nim.
***
Piątek, godzina 7
Lekarze zabrali Franka na salę operacyjną. Wszyscy siedzieli i czekali, aż wyjdzie do nich lekarz i powie, że wszystko się udało. Monika była na tyle zmęczona, że zasnęła na siedząco. Artur z Agnieszką cały czas czuwali. Po 5 godzinach operacji wyszła doktor Dobrowolska. Artur obudził Monikę.
-Operacja się udała- powiedziała. Rodzina chłopca odetchnęła z ulgą. Franka przewieziono na jego salę. Monika patrzyła na swojego syna wzruszona. Artur również uronił łezkę.
-Jak Franek zacznie się budzić, proszę mnie zawołać- lekarka wyszła z sali. Rodzice byli bardzo szczęśliwi. Monika zadzwoniła najpierw do swojej teściowej i powiedziała o udanej operacji, a następnie do Krzyśka, który był po 10 minutach w szpitalu. Około 14 Franek zaczął się wybudzać z narkozy. Agnieszka poszła po lekarkę. Lekarka wszystko sprawdziła, czy jest ok i pozwoliła im się cieszyć tą chwilą.
-Mamo, już po wszystkim?- zapytał Franek.
-Tak, synku- Monika ucałowała go- nic cię nie boli?- zapytała z troską.
-Trochę mnie boli tutaj- Franek pokazał miejsce, gdzie miał opatrunek. Monika poszła do doktor, a ona poprosiła pielęgniarkę, aby podała chłopcu leki przeciwbólowe. Franek był jeszcze osłabiony po operacji, dlatego Krzysiek z Tośkiem długo nie siedzieli. Agnieszka była zmęczona, dlatego poszła z nimi. Szczęśliwi rodzice zostali przy synu.

I jak? Podoba wam się rozdział? Udało mi się go skończyć wcześniej niż myślałam. Nie wiem kiedy będzie kolejny. Może jak mi się uda to będzie w niedziele. Dziękuję Zuzi Pękala za motywację. Pozdrawiam czytelników.

wtorek, 14 lipca 2015

"Więc to był tylko koszmar?"

Jest to niedługi rozdział, ale za to bardzo zaskakujący. Dłuższy rozdział będzie w niedziele.

Monika zaczęła ostro hamować i obudziła się w czyichś objęciach. Spała na sofie w wieczorowej sukience. Zobaczyła obok siebie Artura w garniturze. Nie wiedziała zupełnie co się dzieje. Z początku myślała, że jej się to śni. Zobaczyła, że Artur również się budzi.
-Artur?- zapytała zdezorientowana.
-Nie, święty Mikołaj- zażartował jej mąż.
-To nie jest śmieszne, przecież, przecież ty nie żyjesz- Monika była lekko przestraszona.
-O czym ty Monika mówisz? - Artur był zdziwiony zachowaniem żony.
-No przecież porwali twoją siostrę, Emilka zadzwoniła, gdzie ona jest i ty tam pojechałeś, a potem strzelono do ciebie i zmarłeś.- opowiedziała wszystko Monika.
-Nic takiego nie było. Wróciliśmy z kolacji w restauracji, stąd nasze ubrania i zasnęliśmy we dwójkę na sofie- powiedział Artur. Monika odetchnęła z ulgą, jak to usłyszała.
-Więc to był tylko koszmar? Jak dobrze- kobieta czuła ulgę. Chciała krzyczeć z radości, ale była 4 godzina i nie wypadało. Monika przytuliła się do swojego męża i szepnęła mu do ucha:
-Jak dobrze, że przy mnie jesteś. Kocham cię- Artur uśmiechnął się do niej i powiedział to samo. Nie chciało im już się spać, więc ściągnęli z siebie wieczorowe ubranie i usiedli oboje na sofie. Monika opowiedziała mu wszystko na spokojnie, co jej się śniło, a Artur powiedział, że postara się, aby to co się przyśniło jego małżonce, nie wydarzyło się w rzeczywistości.

I jak? Zaskoczeni?

poniedziałek, 13 lipca 2015

Wizyta u psychologa i rozważania, czy nie wrócić do pracy

Piątek (2 dni od pogrzebu)
Monika była dzisiaj umówiona ze znajomą psycholog. Bardzo się denerwowała tym spotkaniem. Dzisiaj miała iść sama, chciała najpierw pogadać z panią psycholog odnośnie Franka. O 10 umówiła się z Emilią, że zawiezie Franka do niej, bo akurat dzisiaj miała wolne. Gdy go zawiozła, pojechała do poradni, gdzie pracuje jej znajoma. Weszła do budynku. Magdalena czekała już na nią. Zaprosiła ją do swojego gabinetu.
-Dziękuję, że pani się ze mną spotkała- powiedziała Monika.
-Ależ proszę. Napije się pani czegoś?- zaproponowała.
-Nie, dziękuję- odmówiła. Monika stresowała się całą rozmową.
-Widzę, że jest pani zdenerwowana rozmową- zauważyła Magda.
-Bardzo- powiedziała.
-Może przejdziemy na ty? Tyle się już znamy, a cały czas mówimy do siebie pani- zaproponowała.
-Możemy- Monika się zgodziła.
-A więc, co cię do mnie sprowadza?- zapytała Magda.
-Chodzi o mojego syna. Mam z nim problem. Chodzi o to, że- Monika, jak pomyślała o Arturze, to zaczęła szlochać-mój mąż zmarł- szloch zamienił się już w płacz.
-Ale spokojnie- zareagowała- Jak chcesz możemy przełożyć tą rozmowę.
-Nie, dobra, mogę mówić- Monika ochłonęła- Chodzi, o to, że Franek nie śpi nocami, bardzo to przeżywa. Z resztą ja też. To jakiś koszmar- Monika już nie płakała, starała się mówić spokojnie.
-To trudny czas, kiedy najbliższa osoba odchodzi. Rozumiem, że to stało się nie dawno?- zapytała Magdalena.
-Tak, w środę był pogrzeb- powiedziała Monika.
-Rozumiem. Jesteś teraz w czasie, kiedy ogarnia cię smutek, ale w końcu nadejdzie chwila, kiedy pogodzisz się, że po prostu tak musiało być- mówiła Magda.
-Ale ja już po mału to próbuję zrozumieć, tylko że z Frankiem jest znacznie gorzej. On jest niepełnosprawny, do tego adoptowany, bardzo źle to znosi. Pyta się, czy tata do nas wróci. Ja już nie wiem, co mam mu odpowiadać- mówiła załamana.
-Doskonale rozumiem- Magda cały czas zachowywała spokój- Monika, przyjdź do mnie z synem- psycholog spojrzała w kalendarz- proponuję za 2 tygodnie w środę. To będzie 29, na 13.45.
-No dobra- Monika w tej chwili dostała sms-a od Emilki Monika, mam problem z Frankiem. Możesz przyjechać?- Magda, muszę jechać po Franka. Zostawiłam go u koleżanki i napisała mi sms-a, że ma z nim problem.
-Jasne, jedź. To widzimy się 29- powiedziała, odprowadzając Monikę do drzwi.
-Jeszcze raz dzięki- Monika była jej bardzo wdzięczna.
***
Dom Emilii. Monika wparowała do mieszkania, jakby ją wściekły pies gonił.
-Co się stało Emilia?
-Zapytałam się Franka, co by zjadł. Powiedział, że chce pizze, no to zamówiłam pizze. Jak już przyjechał dostawca, to poszliśmy do kuchni, żeby ją zjeść. Sam wybierał z czym chce tą pizzę, a jak już zaczęliśmy jeść, to powiedział, że nie będzie jej jadł, bo on nie lubi pieczarek- Emilka opowiedziała jej, jak to było. Była przejęta tym trochę, nigdy nie spotkała się z taką sytuacją.
-Jak nie lubi pieczarek, jak za każdym razem obieram pieczarki, to potrafi mi połowę zjeść. Franek, pani Emilka była dla ciebie taka miła, a ty co?- powiedziała zdenerwowana.
-Ale już nie lubię- powiedział Franek.
-Emilka, możemy pogadać na osobności?- zapytała Monika.
-Oczywiście, a co z Frankiem?
-Włącz mu telewizor, daj pilota i nie ma dziecka- powiedziała Monika. Emilia zrobiła, tak jak poradziła jej Monika i zadziałało. Koleżanki poszły do kuchni i zaczęły rozmawiać.
-Zrobić Ci coś do picia?- zapytała, wstawiając wodę.
-Możesz mi zrobić kawę rozpuszczalną- powiedziała- Emilka, wiesz co sobie myślę. Może wróciłabym do pracy. Zarobiłabym trochę- Monika zaczęła rozmyślać- Zajęłabym się czymś, to może bym trochę zapomniała o tym wszystkim.
-To nie za wcześnie Monika? Poza tym słyszałam, że jesteś w ciąży- postawiła przy Monice kubek z kawą- Chcesz mleka?
-Tak, poproszę. Wiem, ale dopóki brzucha nie widać, to mogłabym pracować. Co prawda mamy kasę na koncie, ale to jest na operację Franka, a muszę mieć na opłaty. Przecież wiesz, jaka ta operacja jest dla mnie ważna, a przecież nie muszę pracować na patrolu. Jak trzeba będzie, mogę pracować za biurkiem- Monika co raz bardziej chciała wrócić do pracy.
-Monika, nie wiem co ci powiedzieć. Ta decyzja powinna należeć wyłącznie od ciebie- Emilia nigdy nie była w takiej sytuacji, więc nie wiedziała co jej doradzić.
-Może pójdę w poniedziałek do Wysockiego- Monika miała mieszane uczucia, ale chciała wrócić do pracy.
-Naprawdę Monika, nie wiem co ci odpowiedzieć, ale myślę, że rozmowa z Wysockim to dobry pomysł- powiedziała Emilia.
-Mamo- zawołał Franek- Idziemy do domu?
-Zaraz idziemy Franek, tylko kawę skończę pić- powiedziała Monika. Ona też już chciała wracać. Kiedy skończyła pić i rozmawiać z Emilią, pożegnała się z koleżanką, przeprosiła koleżankę za zachowanie jej syna i pojechała do domu.
***
Gdy jechali, Monika skręciła w wąską, jednokierunkową uliczkę. Była zdziwiona, gdy zobaczyła faceta jadącego z naprzeciwka. Zaczęła ostro hamować.

Bu hahaha, przepraszam. Musiałam, dawno nie kończyłam w takim momencie. Tylko mnie nie zabijajcie. Następne opowiadanie o Monice pojawi się tak jak zwykle w niedzielę, a o Krzyśku mam nadzieje, że jutro, najpóźniej w czwartek.
Pozdrowienia dla Czytelników,
Karola

środa, 1 lipca 2015

Pogrzeb Artura

Minęły już trzy od śmierci Artura. Monika nie mogła spać. O 12 mieli być w kościele, a była dopiero 8. Chodziła po mieszkaniu bez celu. O 10 obudziła Franka, żeby zdążyli dotrzeć na czas. Monika nie wiedziała jeszcze w co się ubierze. Wybrała czarną garsonkę. Franek ubrał się w garnitur. Monika kupiła mu go z Arturem na zupełnie inną okazję. Na ich 15 rocznicę, której Monika się nie doczekała. O 11 przyjechał po nią teściu i pojechali do kościoła. Na miejscu była już matka Artura i Agnieszka. Stały i płakały. Monika do nich podeszła, a jej teściu poczekał z Frankiem. Chcieli mu zaoszczędzić widoków. Wystarczył sam fakt, że widział swoją mamę, jak płacze. Kościół zaczął się po mału zapełniać. Była to głównie rodzina, kuzynka Moniki- Ania razem z Oskarem, kuzyni Artura i trochę dalsza rodzina. Zjawili się również znajomi Artura z pracy oraz najbliżsi znajomi Moniki: Julia, Ola, Emilia, Krzysiek, Mikołaj, a nawet komendant Wysocki. Po mszy, udali się na cmentarz. Gdy chowali Artura Monika bardzo płakała. Krzysiek stał obok niej i ocierał łzy z polików. Po ceremonii najbliższa rodzina i znajomi udali się na obiad do Moniki. Gdy wszyscy zajęli miejsca, Monika przyniosła ciepły rosół, a potem ziemniaki i mięso. Gdy zjedli, zaczęli wspominać Artura. Mimo, że Monika w środku bardzo to przeżywała, potrafiła się śmiać z niektórych wspomnień.
-Ja pamiętam- zaczął ojciec Artura- Jak Artur poprosił mnie, żebym zadzwonił do mamy i poprosił o to, żeby wróciła.
-Pamiętam to doskonale- wtrąciła Monika- Byłam na niego zła, że pojechał wtedy w delegację, ale jak mi powiedział co zrobił, nie umiałam się na niego gniewać.
-Może trochę przesadziłam wtedy, naciskając tak na ciebie- powiedziała teściowa.
-Trochę?- zauważyła Monika.
-No dobra, bardzo- przyznała Halina. Siedzieli jeszcze do 20 i wspominali Artura, po czym goście udali się do swoich domów. Zostali tylko teście Moniki z córką oraz Krzysiek, aby pomóc jej sprzątać. Później również oni udali się do swoich domów. Monika położyła spać Franka, a ona poszła do salonu i zaczęła szperać w szafce pod telewizorem. Znalazła kilka zdjęć, między innymi jak zabrali Agnieszkę nad morze, miała wtedy góra 4lata. Później znalazła fotografię swoją i Artura, kiedy urodziła się Agnieszka. Nie byli wtedy jeszcze małżeństwem. Artur był bardzo szczęśliwy, że został bratem. Pamiętała to bardzo dobrze, jak szybko Artur jechał, aby zdążyć dojechać na czas do szpitala. W pewnym momencie znalazła płytę z napisem Monika i Artur Ślub 16 wrzesień 2000. Włożyła ją do odtwarzacza i puściła. Widziała siebie i Artura szczęśliwych. Nie chciała oglądać początku, tylko przewinęła do momentu, gdzie stanęli przed ołtarzem i przysięgli sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że się nie opuszczą aż do śmierci. Monice popłynęły łzy, ale pomyślała sobie, że wszystkie warunki spełnili i była z tego dumna. Później nastąpiła chwila, gdzie nałożyli sobie obrączki. Monika spojrzała na swoją. Pamiętała tą chwilę bardzo dobrze. Zastanawiała się, czy Artur też. Niestety, to pytanie zostanie bez odpowiedzi. Następnie przewinęła do momentu, kiedy wznosili za nich toast, a oni się całowali. Już nigdy nie poczuje, jak Artur ją całuje. Następnie zatańczyli pierwszy taniec do piosenki "Wielka miłość". Monika uwielbiała tą piosenkę, dlatego to ją wybrali na pierwszy taniec. Nadal na sentyment do tej piosenki. Była już zmęczona dzisiejszym dniem, dla tego odpuściła dalsze oglądanie i wyłączyła odtwarzacz i telewizor. Nie chciało jej się iść do sypialni, dlatego zasnęła w salonie, tak jak była ubrana.

Miałam dodać wczoraj, ale niestety 3/4 opowiadania niechcąco mi się usunęło i musiałam zacząć od nowa, dlatego jest dzisiaj. W środę będzie o Krzyśku.