niedziela, 27 września 2015

II. 26 Kwieciński, festyn, wyjazd do Austrii

Monika razem z Olą poszły do gabinetu Kwiecińskiego. Usiadły na krzesełkach na przeciwko podinspektora.
-Kownacka, Wysocka, czy możecie mi powiedzieć, co robiłyście tyle czasu w tym szpitalu?- zapytał. Widać było, że nie jest zadowolony, że policjantki odpuściły służbę.
-Panie inspektorze, niech pan zrozumie Monikę- Ola zaczęła bronić siostry- Jej mąż leży w śpiączce w szpitalu.
-A co mnie to obchodzi?!- krzyknął.
-Wie pan co? Myślałam, że umie pan okazać odrobinę empatii- Ola zaczęła się unosić. Nie mogła znieść zachowania podinspektora.
-Chcecie wiedzieć co jest grane? Rok 2013, mroźny styczeń. Jeden z patroli dostaje wezwanie, żeby pomóc drogówce przy wypadku. Na miejscu okazuje się, że ojciec policjantki nie żyje. Do tego jeszcze jest jedna ofiara śmiertelna. Kownacka, ty chyba powinnaś kojarzyć tą sprawę, bo z tego co pamiętam, to ty byłaś tam na miejscu- Kwieciński nie oszczędzał Monice nerwów.
-Ale o czym pan mówi?- Monika z początku nie rozumiała z początku mężczyzny.
-Aneta Kwiecińska? Mówi ci to coś?
Monika przypomniała sobie teraz wszystko. Jakoś wcześniej nie skojarzyła faktów, nawet jak był wtedy na zastępstwie nie zorientowała się.
-To była pana córką? Prawda?
-Brawo Kownacka! Ale dopiero teraz się zorientowałaś? A i myślisz, że to porwanie, to przypadek? Co prawda nie planowałem tego z twoim mężem, ale no cóż. Jak nie straciłaś syna, to stracisz męża i też będziesz cierpieć po stracie bliskiej osoby tak jak ja.
-To pan odnalazł biologicznego ojca Franka i to zaplanował? Nie wierzę i to przez ten nieszczęśliwy wypadek. Wie pan co? Nigdy, ale to nigdy nie spotkałam takiego podłego człowieka jak pan. A w ogóle, to ja powinnam odegrać się na panu, za to, że pańska córka zabiła mu ojca, bo nie wiem, czy pan pamięta przyczynę wypadku. To była wina pana córki, ale oczywiście lepiej myśleć, że to czyjaś wina. Lepiej było się pogodzić z tym. Tylko ja też w tym wypadku straciłam bliską osobę. Ale czy ja za to kogoś winię? Nie, ale niech pan wie, że za tą akcję z Frankiem pan odpowie- Monika po tych słowach wyszła załamana z gabinetu. Poszła do łazienki się wypłakać. To było dla niej za dużo. Ola w tym czasie kończyła rozmowę z Kwiecińskim, po czym poprosiła, żeby go aresztowali. Potem zaczęła szukać swojej siostry. W końcu znalazła miejsce, gdzie Monika się skryła.
-Tutaj jesteś siostrzyczko- powiedziała Ola, widząc Monikę odetchnęła z ulgą. Bała się, że Monika pod wpływem emocji coś sobie zrobi.
-Dlaczego, to mnie spotyka? Wszystkie nieszczęścia spadły na mnie w jednej chwili.
-Siostra, zobaczysz. Jeszcze wszystko się ułoży. Kwieciński już jest na dołku, a rodzice jadą do Wrocka.
-Ale to, że on siedzi na dołku, nie sprawi, że Artur się obudzi, ani tego, że Franek zapomni o tych traumatycznych wydarzeniach- powiedziała, wtulając się w siostrę.
-Codź, pojedziemy do mnie i Jacka. Pisał już do mnie, że Franek się już dopytuje.
Sierżant otarła łzy i razem z posterunkową poszły się przebrać, a potem pojechali do Jacka.
Kobiety dotarły do mieszkania. Franek już dawno spał. Jacek powiedział, że zasnął jak tylko wrócili do domu, chociaż wypytywał się o Zenona, Monikę i Artura. Monika zajrzała delikatnie do pokoju, w którym spał jej syn, ale on ani drgnął. Zamknęła drzwi najciszej jak umiała i poszła się wykąpać, a potem położyła się w salonie. Jacek i Ola poszli spać do sypialni.
1,5 tygodnia później
Monika przez te 1,5 tygodnia codziennie przesiadywała w szpitalu przy Arturze, ale jego stan był cały czas taki sam. A Kwieciński i ten Zenon? Czeka ich sprawa w sądzie. Monika umawia się również swojego syna na wizyty u psychologa.
Nadeszła sobota. Monika z jednej strony cieszyła się, że jest szansa na uzbieranie pieniędzy na operację. Z drugiej strony była nadal smutna, że jej mąż był w śpiączce. Festyn zaczął się o 11, skończył o 20, a potem zostali jeszcze uczcić kwotę, jaką uzbierali. O 22 Monika razem z synem wrócili do swojego mieszkania. Kobieta zaczęła szukać zakwaterowania i bilety na najbliższy lot. Była szczęśliwa, że istnieje szansa na to, że jej syn będzie chodził. Z drugiej strony było jej przykro, że musi jechać i zostawiać Artura samego, ale pocieszeniem było dla niej, że jej mama będzie we Wrocławiu, bo Ola z Jackiem jadą razem z nią, żeby jej pomóc przy Franku.
Tydzień później
Dzień przed wyjazdem odbyła się impreza pożegnalna Kownackiej. Nadszedł czas wylotu. Było sporo zamieszania. Monika była jeszcze przed lotem u Artura. Zapomniała o paszporcie i Krzysiek musiał jechać do mieszkania Moniki. Wszyscy się pożegnali ostatni raz.
Monika, Franek, Ola i Jacek siedzieli już w samolocie, który po 15 minutach wystartował, a po niedługim locie byli na miejscu. Po odebraniu bagaży wsiedli do taksówki i pojechali do mieszkania, które Monika wynajęła na 6 miesięcy. Rozpakowali swoje walizki i postanowili pójść na spacer, aby poznać okolice. Zaszli do jakiejś knajpki, żeby coś zjeść i zrobili małe zakupy. Potem wrócili do mieszkania i poszli spać.

wtorek, 22 września 2015

II. 25 "Ja się tak o niego boję"

-Artur, słyszysz mnie?- Kownacka potrząsnęła swoim mężem.
-Monika, kocham cię- to były ostatnie słowa przez niego wypowiedziane, bo zaraz potem zamknął oczy i przestał oddychać. Monika zaczęła płakać i nie wiedziała co robić. Po chwili przybyli ratownicy, którzy zaczęli go reanimować. Monika przytuliła do siebie synka, który bardzo płakał. Oboje bali się, że Artur może umrzeć.
-Gdzie go zabieracie?- zapytała Monika lekarzy, którzy reanimując, nieśli Artura do karetki.
-Na Traugutta- odpowiedział ratownik i z Arturem na noszach udali się do karetki, żeby jak najszybciej go przetransportować do szpitala.
Do pomieszczenia wpadła Ola. Zobaczyła swoją siostrę, która przytulała swojego syna.
-Mamo, czy tata umrze?- Franek zapytał przerażony tym wszystkim.
-Nie, nie umrze. Mam taką nadzieję- powiedziała Monika i pocałowała Franka w czoło. Bała się bardzo o swojego męża. Ola wpadła do pomieszczenia, gdzie była jej siostra ze swoim synem.
-Monika, wszystko w porządku?
-W porządku? Nic nie jest w porządku. Artur został postrzelony, a ty się pytasz, czy wszystko jest w porządku? A jak on nie przeżyje?- Monika krzyczała przez łzy.
-Monika uspokój się. Zobaczysz, wszystko się ułoży. Artur przeżyje, a teraz chodź, pojedziemy do domu- Ola objęła Monikę.
-A możemy pojechać do szpitala? Proszę- Monika się już nie co uspokoiła. Bliskość jej siostry podziałała na nią kojąco.
-Nie ma problemu. Chodź Monia.
Ola jedną ręką wzięła wózek, na którym siedział Franek, a drugą objęła siostrę i poszli do radiowozu. Wsiadły do auta i pojechały do szpitala.
Gdy dotarły na Traugutta, Monika nie zważając na nic pobiegła szybko do szpitala.
-Co z moim mężem?- zapytała zdenerwowana rejestratorki.
-Spokojnie, niech pani najpierw powie jak pani mąż się nazywa.
-Artur Kownacki.
-Pan Artur jest w tej chwili na sali operacyjnej.
Rejestratorka nie zdążyła skończyć, a Moniki już przy niej nie było. Chwilę później w rejestracji pojawiła się Ola z Frankiem, gdzie ta sama pani co rozmawiała z Moniką powiedziała, gdzie mają się udać. Ola dołączyła do Moniki, która siedziała na krześle i miała twarz schowaną w dłoniach.
-Mamo, co z tatą, gdzie on jest?
-Tata jest na sali operacyjnej. Ma operację.
-A kiedy będę mógł się z nim zobaczyć?
-Nie wiem synku, nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że nie długo.
-Monika, zobaczysz, będzie dobrze.
-Chcę w to wierzyć, ale jak widziałam go w takim stanie... Ja nie chcę go stracić- Monika zaczęła ryczeć. Ola cały czas ją przytulała. Franek przyglądał się całej sytuacji. On również bał się o swojego ojca.
Operacja trwała już kolejną godzinę. Monika nie mogła wysiedzieć i chodziła po korytarzu w kółko. Ola zadzwoniła po Jacka, żeby zabrał ze szpitala Franka.
-A czy jak tata się obudzi, przyjedziesz po mnie ciocia?- zapytał, zapinając pas.
-Oczywiście Franek- powiedziała, przytulając swojego siostrzeńca.
Ola wróciła do Moniki, która właśnie rozmawiała z lekarzem.
-Dziękuję za informację- to były jedyne słowa jakie Ola usłyszała. Podeszła do swojej siostry.
-Co z Arturem?
-Całe szczęście żyje, ale jak ten skurwiel do niego strzelił i on upadł to uderzył głową o podłogę. Ma jakiś uraz mózgu i lekarz powiedział, że nie wiadomo kiedy się obudzi, a jak się obudzi to nie wiadomo, czy będzie w pełni sprawny. Ja się tak o niego boję. W ogóle się zastanawiam jak on się tam znalazł- powiedziała, przytulając się do siostry.
-Monika, zobaczysz, Artur się obudzi za nim zbierzesz pieniądze na operację Franka. A co do pojawienia się Artura na miejscu, to Jacek wysłał mu sms-a z opisem całej sytuacji, ale to nie jest temat na teraz. Później o tym porozmawiamy.
-Chciałabym być taką optymistką. Ja to będę szczęśliwa, jak on się obudzi chociaż przed porodem.
-Zobaczysz, jeszcze z Jackiem będą składać łóżeczka dla naszych maleństw- Ola położyła dłoń na brzuchu siostry. Chciała jej pokazać, że Artur ma dla kogo walczyć i na pewno się obudzi.
-Mam nadzieję, że masz rację. Zawieziesz mnie do mamy?
-Chcesz jechać do mamy? A może najpierw pojedziemy się przebrać na komendę?- posterunkowa spojrzała na sierżant.
-Masz rację- Monika się nareszcie uśmiechnęła.
Siostry poszły do radiowozu, którym przyjechały do szpitala i pojechały na komendę, aby się przebrać.
Kiedy dotarły na miejsce, czekała je niemiła niespodzianka. Gdy tylko weszły na posterunek, Kwieciński chciał z nimi rozmawiać.

No dobra, koniec na dzisiaj.
1) Co chciał Kwieciński?
2) Zaskoczeni? Myśleliście, że to może być Artur?

niedziela, 20 września 2015

II. 24 Odnalezienie Franka, komplikacje

-To mms- powiedziała Monika i go otworzyła. Zobaczyła swojego syna, który był przerażony.
"Mamo, albo dasz 50000, albo nigdy mnie nie zobaczysz"- Franek przeczytał z kartki i to był koniec filmiku. Monika się przeraziła. Ola domyślała się, o czym myśli teraz Monika. Widziała też łzy w jej oczach.
-Trzeba działać- powiedziała Ola i połączyła się z Jackiem- 00 dla 06 zgłoś się.
-00 zgłaszam się.
Ola wzięła telefon od Moniki.
-Słuchaj, potrzebuję namierzyć telefon. Numer to 884******. Pilnie. Franek jest w niebezpieczeństwie.
-Daj mi chwilę.
Ola oddała telefon siostrze i w milczeniu czekały na wieści. Monika cały czas szlochała. Bała się bardzo o swojego syna. Ola ją przytuliła i zaczęła pocieszać, że wszystko będzie dobrze i, że jeszcze dzisiaj Franek zaśnie w swoim łóżku. Monika chciała w to wierzyć, ale było jej trudno.
-Chodź, jedziemy na komendę- powiedziała Ola i pomogła jej wstać. Poprosiła dyrektorkę tylko, żeby przywiozła na komendę jej nagrania z monitoringu, który jest w szkole.
Policjantki siedziały już w radiowozie i Ola miała ruszać, gdy odezwał się Jacek.
-Szóstka, namierzyliśmy ten telefon. Ostatnie miejsce logowania to ulica Moniczna. Wysłaliśmy już tam oddział AT, dwa patrole oraz karetkę pogotowia.
-Mamy tam jechać?
-Tak, ale masz uważać, żeby Monika nie zrobiła czegoś głupiego- Jacek martwił  się o nie, żeby nic się im nie stało i, żeby Monika pod wpływem emocji nie zrobiła czegoś, czego żałowałaby do końca życia.
-No jasne Jacek, jedziemy tam. Bez odbioru.
Ola odłożyła szczekaczkę i dodała gazu. Po pół godzinie przebijania się przez miasto, Ola dojechała na ulicę Moniczną, która leżała we wrocławskim trójkącie bermudzkim. Na miejscu było już kilka radiowozów i jedna karetka pogotowia. Monika chciała już wyjść z auta, ale Ola ją zatrzymała, a do kobiet podszedł dowódca jednostki AT.
-Co z moim dzieckiem?!- Monika to wykrzyczała.
-Spokojnie, już odpowiednie służby zajmują się wszystkim.
-Co jest z Frankiem? Żyje?
-Tak, Franek żyje, ale ten Zenon zabarykadował się z nim w jednym z mieszkań, ale nie ma co się martwić. Wszystko mamy pod kontrolą- powiedział, próbując uspokoić Kownacką, ale ona i tak nie chciała się nikogo słuchać. Wysiadła z auta i podbiegła do okna, gdzie Franka i Zenona obserwowali antyterroryści.
-Monika, nie rób nic głupiego- powiedział jeden z policjantów. Kobieta jednak nie chciała go słuchać. Wybiła szybę pałką i wskoczyła do mieszkania przez okno. Szybko podeszła do Franka, który był zapłakany. Przytuliła go mocno, a on się uspokoił. Jednak po chwili do pomieszczenia wszedł biologiczny ojciec Franka.
-No, widzę, że pojawiła się kochająca mamusia- powiedział i wyciągnął broń w stronę Moniki i Franka- No ale długo się sobą nie pocieszycie.
Zenon nacisnął spust pistoletu i strzelił. Nie trafił jednak ani Franka, ani Moniki. Do pokoju wpadli policjanci, którzy obezwładnili mężczyznę, a Monika podbiegła do osoby, która leżała w kałuży krwi.

Lubię być wredna, tak wiem. Poczekacie sobie trochę na kolejny rozdział teraz. Jak myślicie, kto został postrzelony?

sobota, 12 września 2015

II. 23 Porwanie

-Mamo, mamo- Monika usłyszała swojego syna.
-Co jest synku?- powiedziała zaspana, spoglądając na zegarek, który pokazywał trzecią w nocy.
-Chcę do swojego łóżka.
Monika pomogła usiąść mu na wózku i poszli do jego pokoju.
-A położysz się ze mną?
-No pewnie synku.
Monika pomogła Frankowi się położyć, a później ona położyła się obok niego i zasnęli oboje.
Wstali o 6.30 i Monika zaczęła szykować syna do szkoły, a siebie do pracy. Zjedli wspólnie śniadanie, Monika się ubrała, pomogła się ubrać Frankowi, a potem się umyli. Kobieta zrobiła sobie jeszcze delikatny make up i mogła zawieźć syna do szkoły. Po drodze zajechała jeszcze do sklepu, żeby kupić synowi jakąś drożdżówkę do szkoły. Zawiozła go i udała się do pracy. Jak tylko weszła na komendę, wyczuła, że jest jakaś inna atmosfera. Każdy chodził ze skwaszoną miną, nikt nie mówił sobie "cześć". Było po prostu ponuro. Weszła do biura, gdzie czekała na nią również nie zadowolona Ola.
-Hej, co jest grane? Czemu wszyscy tacy ponurzy?- zapytała.
-Daj spokój, BSW się dowiedziało o urlopie ojca. No i teraz jest gadanie, że komenda nie ma dowódcy, że co to w ogóle jest i takie tam, a Kwieciński już tylko czeka jak tu się ojca pozbyć.
-Ale komendant też ma prawo do urlopu, ale pogadamy o tym później, bo będziemy miały opieprz, że za późno przyszłyśmy na odprawę.
Siostry się zaśmiała się i poszły do pokoju odpraw. Byli tam już inni policjanci, którzy czekali, aż przyjdzie podinspektor Przemysław Kwieciński. Po 5 minutach się zjawił i poprowadził odprawę. Rozdzielił rewiry, powiedział to co miał do powiedzenia i wszyscy się rozeszli.
Ola z Moniką zanim udały się do radiowozu, poszły do biura po radiostacje i kamizelki.
W radiowozie.
Policjantki jeździły z dobre dwie godziny, ale nic się nie działo. Rozmawiały na różne tematy, żeby nie było cicho.
Było jakoś po 10, jak odezwał się dyżurny Jacek.
-00 dla 06.
-Szóstka zgłaszam się- odpowiedziała Ola- Masz coś dla nas?
-Jedźcie do szkoły podstawowej na Czeskiej- Monika jak to usłyszała wyrwała Oli szczekaczkę.
-Co się stało?
-Zaginął jeden z uczniów- Jacek mówił tak ogólnikowo, że Monika zaczęła się bać, że to chodzi o Franka.
-Tylko nie mów mi, że to Franek?- powiedziała ze łzami w oczach.
-No właśnie Monika, to chodzi o Franka. Bawili się na placu i nagle zniknął. Jedźcie tam, tylko się nie denerwuj.
Monika rzuciła radiostację i zaczęła przeklinać. Ola próbowała ją uspokoić, ale Monika nie mogła opanować emocji. Pędziła ulicami tak, że 5 minut od powiadomienia byli w szkole. Posterunkowa próbowała zatrzymać siostrę, ale Monika jej nie słuchała tylko wściekła wpadła do gabinetu dyrektorki, gdzie była również wychowawczyni Franka
-Jak mogliście dopuścić do tego, że dziecko zaginęło?!- krzyknęła Monika.
-Pani Kownacka, niech się pani uspokoi- zwróciła się dyrektorka do Moniki.
-Ja mam być spokojna? Ciekawe jak? Czy zaginęło wam kiedyś dziecko?
-Monika, spokojnie- do gabinetu weszła Ola i przytuliła siostrę- Nie denerwuj się, wiesz, że nie możesz.
-Jak mogliście do tego dopuścić?- sierżant cały czas miała wyrzuty do nauczycieli.
-Nie wiemy, kiedy się to stało. To musiała być chwila- tłumaczyła dyrektorka. W tym momencie Monika dostała mms-a. Otworzyła go i zobaczyła...

No i co zobaczyła Monika?
Przepraszam, że takie krótkie, ale mam zdecydowanie mniej czasu i mniej pomysłów. Kolejne opowiadanie postaram się dodać w następnym weekend, ale nie obiecuję, ze względu na to, że jadę ja kilku dniową wycieczkę.
Pozdrawiam,
Karola

sobota, 5 września 2015

II. 22 Przyznanie do zdrady? Lepsza gorzka prawda niż słodkie kłamstwo.

Monika wróciła do domu. Przywitała ją cisza. Nie wiedziała co się dzieje.
-Franek, Artur, Ania- Monika każdego wywołała, ale nikt się nie odezwał. Blondynka ściągnęła kurtkę oraz buty i zaczęła się rozglądać po mieszkaniu. Najpierw zajrzała do salonu, później do pokoju Franka, następnie do kuchni, a na koniec do sypialni. Zobaczyła tam dwie walizki i Artura, który pakował torbę.
-Kochanie, co ty robisz? Gdzie Ania z Frankiem?- zapytała Monika.
Artur zostawił na chwilę pakowanie.
-Monika, my już nie możemy ze sobą być.
-Ale dlaczego?
-Monika, ja mam kogoś, kogo kocham bardziej - powiedział.
-Masz kochankę? Nie sądziłam, że będziesz takim draniem. Chcesz zostawić mnie w ciąży z niepełnosprawnym dzieckiem? Jesteś skończonym dupkiem!- wykrzyczała Monika.
-Tak mam i wiem, że mi nie wybaczysz tego nigdy. Nasze małżeństwo od jakiegoś czasu było fikcją. Nie zauważyłaś tego? Jak chcesz możesz złożyć pozew o rozwód z mojej winy. Wcale się nie zdziwię- Monika się zagotowała w środku.
-Artur, ty kompletnie na głowę upadłeś- Monika walnęła go z liścia. Artur się wtedy roześmiał.
-Monika, ja żartowałem. Spokojnie, ja jadę tylko w delegację. Szkoda, że nie widziałaś swojej miny.
Monika się zamachnęła i jeszcze raz przyłożyła swojemu mężowi.
-A to za co?
-Nie udawaj, że nie wiesz za co- powiedziała Monika wściekła na męża, że tak ją wkręcił- Powinnam cię na dołek wsadzić.
Artur ją przytulił i złożył na jej ustach gorący pocałunek. Monika się natychmiast uspokoiła. Artur zaczął ją rozbierać i po chwili leżeli już razem na łóżku.
-Gdzie Ania i Franek?- zapytała Monika po uniesieniach miłosnych.
-U Ani, nic mu nie będzie- powiedział Artur i zaczął znowu całować Monikę. Powrócili do tego co robili przed chwilową przerwą. Potem poszli spać.
Na drugi dzień wstali bardzo wcześnie, bo Monika musiała odwieść Artura na pociąg do Szczecina. Zjedli śniadanie, uszykowali się i pojechali na dworzec. Monika nie szła na peron, tylko pożegnała się z Arturem w aucie i pojechała do pracy.
Gdy dotarła na komendę, była 7.30. Krzysiek czekał już na nią  w biurze.
-Cześć- przywitała się Monika.
-Cześć- przywitał się przygnębiony Krzysiek.
-A co ty nie w humorze?- Monika zauważyła zły nastrój swojego kolegi.
-Nic się nie stało, co się miało stać?
-No przecież widzę, ale jak nie chcesz to nie mów. Krzysiek, a co byś powiedział, gdybyśmy poszli dzisiaj na spacer z chłopcami?
-Dobry pomysł- Krzysiek uśmiechnął się do Moniki.
-To co, idziemy na odprawę?
-Idziemy, mam nadzieję, że nasz komendant jest w dobrym humorze.
-Możliwe, że tak. Odkąd się oświadczył mamie i dowiedział się, że zostanie dziadkiem, chodzi szczęśliwy.
-Ej, tak na dobrą sprawę to będzie twój ojciec i dziadek twoich dzieci.
-Tak prawnie, to rzeczywiście. Nawet o tym nie pomyślałam. Dobra, chodźmy na tą odprawę, bo jeszcze mu humor popsujemy.
Monika z Krzyśkiem poszli na odprawę. Gdy weszli do pokoju odpraw, stanęli nieruchomo. Na miejscu komendanta stał Jacek.
-Gdzie Wysocki?- zapytała zdziwiona.
-Nad morzem- Monika z Krzyśkiem jak to usłyszeli, parsknęli śmiechem.
-Poważnie?- zapytała Monika nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Tak, dał mi wytyczne i kazał poprowadzić odprawę.
-Nie wierzę, komendant pojechał sobie na urlop, a my mamy pracować. Gdzie tu sprawiedliwość?- zaśmiał się Krzysiek.
-Ja nie wiem, ale siadajcie, bo muszę poprowadzić tą odprawę.
Jacek skończył odprawę i każdy z uśmiechem wyszedł z pokoju. Każdy komentował wyjazd Wysockiego. Dla nich to w sumie było na plus, że go nie ma.
Monika z Krzyśkiem wyruszyli na patrol. Jacek przydzielił im spokojny rewir, więc nie mieli dużo wezwań. O 17 wrócili na komendę, żeby powypełniać papiery. Skończyli o 17.30, więc postanowili skorzystać z okazji i wyszli wcześniej. Pojechali po swoje dzieci i spotkali się w parku o 18.30. Monika z Krzyśkiem usiedli sobie na ławce, żeby porozmawiać, a ich synowie poszli na boisko.
Krzysiek zwierzył się Monice ze swoich problemów finansowych, a Monika z problemu z szantażystą i wywołała wilka z lasu, bo po chwili zobaczyła mężczyznę, który zaczepia Franka i Tośka. Postanowiła zareagować od razu, żeby facet nie zrobił nic chłopcom. Podeszła do niego z Krzyśkiem. Monika poznała go, że to biologiczny ojciec Franka. Zenon popatrzył na nią z satysfakcą.
-Niech się pan odczepi od mojego syna- powiedziała zdenerwowana.
-A to dlaczego? Przecież Franek to w końcu- miał już dokończyć, ale Krzysiek mu przerwał.
-Nie słyszał pan, co powiedziała koleżanka?-  zapytał Krzysztof.
-Dobra, dobra, ale chcę panią poinformować, pani Kownacka, że to nie koniec- powiedział i odszedł.
Przyjaciele zabrali swoje dzieci i poszli na pizzę.
-Mamo, a co to za pan?- zapytał ciekawski Franek.
Monika udała, że nie słyszała pytania.
-Mamo?- powtórzył głośniej.
-Co synu?
-Pytałem co to za pan?
-W domu ci powiem Franek.
Monika nie widziała co odpowiedzieć Frankowi. Przecież nie powie mu, że to jego biologiczny ojciec. Przecież dla niego to byłby szok.
Po spacerze wrócili do domu i Franek zaczął się dopytywać co to za mężczyzna. Monika wszystko przemyślała i postanowiła, że powie mu prawdę. Nie chciała oszukiwać swojego syna.
-Franek, ten pan, co zaczepił ciebie i Tośka w parku, to twój biologiczny tata.
-Ale wy mnie mu nie oddacie?
-No pewnie, że nie. Ten pan, nie może się tobą opiekować. Tylko mam prośbę, jak tylko go zobaczysz, to obiecaj, że powiesz mi albo tacie.
-Obiecuję.
Monika przytuliła Franka mocno.
-Mamo, obejrzymy jakiś film?
-No pewnie synku.
Monika włączyła film i zaczęła oglądać razem z Frankiem i nie wiedząc kiedy zasnęła na sofie z Frankiem.

Kochani, potrzebuję waszej pomocy. Dopadł mnie brak weny. Nie mam pomysłu na następne opowiadania. Napiszcie w komentarzach, o czym chcielibyście przeczytać w kolejnych rozdziałach.
Pozdrawiam,
Karola

środa, 2 września 2015

II. 21

-Olka!- krzyknęła Monika, widząc jak jej siostra wjechała w słup. Wybiegła jak najszybciej z radiowozu i sprawdziła co z Olą. Kobiecie na szczęście nic nie było. Monika pomogła jej wysiąść z auta, a zaraz potem zjawił się Wysocki oraz narzeczony Wysockiej. Każdy się dopytywał co się stało, ale ona ich uspokajała, że nic się nie stało. Monika z Krzyśkiem zawieźli Olę do mamy, żeby nie była sama. Potem Monika z Krzyśkiem wrócili do patrolowania ulic Wrocławia.
Po służbie Monika postanowiła pojechać do swojej mamy i zobaczyć jak się czuje Ola i powiedzieć co z jej autem. Gdy wchodziła do domu, usłyszała kłótnię. Ola kłóciła się z mamą.
"Nie jesteś moją matką, żeby mi rozkazywać" krzyknęła Ola. Monikę zamurowało. Była ciekawa o co poszło. "Ale to dla dobra twojego i dziecka!" krzyknęła Joanna. Monika przystanęła i nie wiedziała czy wchodzić dalej. Wolała poczekać na zewnątrz.
Po kliku minutach czekania, miała już wejść, ale zobaczyła Olę, która wybiegła z domu.
Monika nie wiedziała czy biec za siostrą, czy pójść do matki i zapytać co się stało. Stała chwilę, ale w końcu zdecydowała się pobiec za siostrą, dopóki nie straciła jej z oczu. Dobiegła do skrzyżowania i rozejrzała się za Olą i pobiegła w jej stronę. Zobaczyła, że jej siostra nie ma już sił, więc zwolniła tempa. Po chwili była już obok niej.
-Ola, co się stało?
-Pokłóciłam się z mamą, bo ona też uważa, że powinnyśmy zrezygnować na jakiś czas z patrolu.
-Ola, ja cię nie zmuszę, ale pragnę ci powiedzieć, że ja już podjęłam decyzję. Do końca miesiąca pracuję w terenie, a potem przenoszę się za biurko.
-Nie wiem, może za ostro zareagowałam?
-Z pewnością. Wydaje mi się, że powinnaś przeprosić mamę.
-Gadasz jak starsza siostra- zażartowała Ola.
-A jest inaczej?
-No nie- Olka się uśmiechnęła.
Siostry wróciły do domu, a Ola przeprosiła mamę. Potem każda wróciła do siebie, ale Monikę czekała jeszcze rozmowa z Arturem i z Anią, ale postanowiła, że zrobi to na drugi dzień, bo ma wolne.

Jakoś nie jestem zadowolona z tego rozdziału, może dlatego, że pisany na szybko. Przepraszam, ale wynagrodzę wam to w kolejnym rozdziale.