Środa, godz. 4:00
-Franek, wstawaj- Monika budziła syna, w czasie, kiedy Artur budził swoją siostrę. Franek się obudził
-Mamo, to już dzisiaj?- zapytał zdenerwowany.
-Tak, ale spokojnie, dzisiaj nie będzie operacji- uspokoiła go Monika.
***
-Która godzina?- zapytała zaspana Agnieszka.
-Pięć po czwartej. Wstawaj, bo o wpół do szóstej wyjeżdżamy- powiedział Artur.
-Już wstaję- Agnieszka jeszcze by pospała, ale wiedziała, że nie może. Ogarnęła się i poszła jeść śniadanie, które Monika wcześniej uszykowała. Franek już siedział przy stole i jadł. Gdy się uszykowali, Artur razem z Agnieszką znieśli walizki. Monika sprawdziła, czy wszystko wyłączyła z prądu. Po chwili Artur przyszedł po Franka. Wziął go na ręce i zaniósł do samochodu. Monika spojrzała tylko na mieszkanie, uśmiechnęła się, zamknęła je, zabrała wózek Franka i poszła do auta. Wyruszyli w sześciogodzinną podróż. Gdy wyjeżdżali z Wrocławia, Monika nie mogła uwierzyć w to. Gdy spojrzała na miasto, łezka zakręciła jej się w oku. Szybko ją wytarła.
***
Po sześciu godzinach podróży, dotarli pod hotel, gdzie mieli zarezerwowany nocleg. Artur poszedł ich zameldować, a Monika obudziła Franka, który zdążył zasnąć.
-Synek, jesteśmy na miejscu- powiedziała Monika. Po chwili Artur przyszedł z kartą do pokoju.
-To co? Bierzemy walizki i idziemy do hotelu?- zapytał i wyciągnął wózek, a potem walizki. Monika zaczekała z Frankiem, aż Artur i Agnieszka zaniosą część walizek. Gdy wrócili, Artur zamknął auto, wzięli pozostałe walizki i poszli do hotelu.
-Ale tu fajnie- Franek się zachwycał.
-A jaki pokój fajny- powiedział Artur, który zdążył już zobaczyć pokój. Wjechali windą na odpowiednie piętro i udali się do pokoju.
-Miałeś rację tato, pokój jest super- Franek był zadowolony. Rodzina rozpakowała walizki, poszła na obiad. Potem wrócili do pokoju i zaczęli szykować się do kliniki. Byli umówieni na 16. Klinika była 10 minut spacerem od hotelu, dlatego poszli na pieszo. Byli 10 minut przed czasem. Usiedli i czekali, aż lekarz ich zawoła.
-Sie Kownaccy- wywołała ich pielęgniarka. Podnieśli się i weszli do gabinetu.
-Guten Tag- przywitali się z panią doktor. -Państwo są z Polski? Nazywam się Patrycja Dobrowolska- przedstawiła się i zapytała lekarka piękną polszczyzną.
-Tak, jak dobrze, że pani mówi po polsku- ucieszyła się Monika, bo niemiecki nie był jej dobrą stroną, mimo że zdawała maturę z tego języka.
-A więc ma pani wszystkie potrzebne badania?- zapytała lekarka.
-Tak, proszę- podała jej wszystkie papiery. Lekarka zaczęła je przeglądać. Następnie obejrzała stawy biodrowe Franka, po czym powiedziała
-Jest duża szansa, że operacja się powiedzie i państwa syn będzie chodził- powiedziała, dając tym samym nadzieję Kownackim.
-Nawet pani nie wie, jak się cieszymy.
-Rozumiem, ale trzeba pamiętać, że czeka go jeszcze długa rehabilitacja- sprowadziła ich na ziemię pani doktor.
-Wiemy o tym- powiedział Artur.
-To co? W piątek operacja- powiedziała Patrycja.
-W piątek?- byli zaskoczeni, że tak szybko.
-Nie ma żadnych przeciwwskazań, więc czemu nie?- lekarka była bardzo sympatyczna- Proszę tylko, aby jutro zjawić się w klinice około 14, przygotujemy go, a w piątek z samego rana odbędzie się operacja, oczywiście jeśli państwo wyrażą zgodę- powiedziała Patrycja.
-Oczywiście, że wyrażamy zgodę. A mamy jeszcze pytanie odnośnie rehabilitacji. Czy ona musi odbywać się tutaj?- zapytał Artur.
-To znaczy powiem tak. Rehabilitację zaczniemy dwa tygodnie po operacji. I dobrze by było, gdyby pierwszy miesiąc rehabilitacji odbył się tutaj, a później jeśli to dla państwa kłopot, aby rehabilitacja była tutaj, to nie trzeba tutaj w klinice.
-Ok, dziękuję za informacje- rzekł Artur.
-Czyli jutro o 14 mamy się zjawić w klinice?- upewniła się Monika.
-Tak- potwierdziła doktor Dobrowolska, odprowadzając rodzinę do drzwi.
-Dziękujemy, do jutra- pożegnali się. Cała czwórka postanowiła przejść się po Wiedniu. Podobało im się bardzo. Było dosyć gorąco, dlatego poszli na lody. Do hotelu wrócili około 19. Agnieszka rzuciła się na łóżko i włączyła telewizor. Franek usiadł obok niej. Monika z Arturem zaś usiedli sobie na balkonie.
-A może byśmy przeprowadzili się tutaj- powiedział Artur marząc.
-Poważnie? Chyba za żadne skarby nie chciałabym zamienić Wrocławia na Wiedeń- Monice jakoś stolica Austrii nie przypadła do gustu.
-A to dlaczego?- zapytał Artur.
-Jakoś wolę Wrocław. Pracując w policji, mogę powiedzieć, że jest dosyć bezpiecznie, a z resztą jeżdżąc po ulicach, mogę stwierdzić, że to najpiękniejsze miasto, jakie widziałam- Monika miała cały czas przed oczami miasto, gdy wyjeżdżali z Wrocławia.
-A mnie się tu podoba- powiedziała Agnieszka, słysząc rozmowę brata i jego żony.
-I co? Że niby tu jest ładniej, niż we Wrocławiu- Monika próbowała udowodnić swoją rację- Może akurat ta dzielnica jest ładna, ale Wiedeń w całości z pewnością nie jest tak piękny jak Wrocław.
-Nie dajesz za wygraną- zaśmiał się Artur.
-Mamo, ja chcę już spać- powiedział zmęczony Franek. Monika poszła pomóc synowi przy myciu, a Agnieszka usiadła na miejscu Moniki i razem z bratem podziwiała Wiedeń. Gdy Franek był umyty, Monika poprosiła Agę, aby go uśpiła, a sama poszła się myć. Gdy wyszła jej syn już spał, po niej poszła się myć Agnieszka, a na końcu Artur. Agnieszka szybko zasnęła. Artur również, był zmęczony. Całą drogę do Wiednia to on prowadził auto. Monika jako jedyna nie mogła zasnąć. Wierciła się z boku na bok. Kilka razy przebudziła Artura tym swoim kręceniem się, ale on po chwili znowu spał. Kiedy kobieta w końcu znalazła wygodną pozycję i zasnęła, obudził ją jej syn. Właściwie to wszystkich obudził, bo wszystkie łóżka stały w jednym pomieszczeniu.
-Mamo, boję się- powiedział przejęty Franek.
-Synku, spokojnie. Operacji jutro jeszcze nie będzie- Monika chciała go uspokoić.
-Ale to pewnie będzie bolało- chłopiec bardzo to przeżywał.
-Dostaniesz specjalne leki i nie będziesz nic czuł, bo zaśniesz- wytłumaczyła mu mama.
-A będziesz obok mnie podczas operacji?- Franek dalej się dopytywał. Monika wcale mu się nie dziwiła. Też bardzo się denerwowała.
-Nie wiem, czy mi lekarze pozwolą, ale na pewno, jak się obudzisz, to będziemy wszyscy przy tobie- Monika cały czas go uspokajała- A teraz śpij- poprosiła go Monika.
-Ale na pewno?- upewnił się.
-Obiecuję- powiedziała Monika. Franek się uspokoił i grzecznie zasnął. Monika jednak cały czas myślała o operacji. Leżała tak do godziny czwartej. Potem udało jej się zasnąć. Spała do ósmej. O ósmej wszyscy wstali i poszli do bufetu na śniadanie. Po śniadaniu wrócili do pokoju, a Monika zaczęła pakować rzeczy Frankowi do szpitala. Gdy skończyła, usiadła na łóżku i wzięła kilka głębokich oddechów. Zawołała do siebie Franka, który akurat w tej chwili grał na konsoli. Pomogła mu przesiąść się z wózka na łóżko. Przytuliła go bardzo mocno. Franek to odwzajemnił uśmiechem i zapytał mamy
-Myślisz, że będę chodził?- Monice popłynęła łza po policzku.
-Miejmy taką nadzieję.
-Chciałbym kiedyś zagrać z kolegami w piłkę nożną, albo pojeździć z nimi na rowerach- Franek zaczął bujać w obłokach.
-Jeszcze zagrasz z kolegami w piłkę i pójdziesz z nimi na rowery- powiedziała Monika, chociaż wiedziała, że za nim to się stanie, czeka go rehabilitacja. Nagle zadzwonił telefon Moniki, był to Krzysiek. Monika zastanawiała się o co może chodzić, dla tego szybko go odebrała.
-Przecież wiesz, że jestem w Austrii, zapłacisz sporo za tą rozmowę- powiedziała Monika.
-Nie ważne ile zapłacę. Mów lepiej co z Frankiem- Krzyśka to bardzo ciekawiło.
-Już jutro będzie operacja- powiedziała Monika.
-Jutro? To bardzo szybko- zaskoczyło to go bardzo.
-Tak, już jutro. Wszyscy się denerwujemy. Z tego zdenerwowania zdążyłam już dzisiaj wypić 3 kawy, a jest dopiero 11.
-A ja mam dla ciebie niespodziankę- powiedział Krzysiek.
-Jaką?- Monika była bardzo ciekawa, co jej kolega wymyślił.
-Zejdź do holu- poprosił ją.
-Nie mów, że tu przyjechałeś- powiedziała, wychodząc i idąc w stronę windy.
-Na razie nic nie będę mówił. Zejdź po prostu do holu- Krzysiek nie chciał nic zdradzić, ale Monika była już pewna, że ten wariat tutaj przyjechał. Gdy winda zjechała na sam dół, Monika poszła w stronę recepcji. Zobaczyła Krzyśka ze swoim synem.
-Krzysiek, a co ty tu robisz? Wariat z ciebie- powiedziała, przytulając kolegę na powitanie.
-To był pomysł Tośka- zaczął mówić Krzysiek.
-Ta, na pewno- powiedziała, drocząc się z nim.
-Chciał się spotkać z Frankiem, powiedziałem mu o tym, że Franek pojechał za granicę do lekarza, a ten się uparł, no i jesteśmy.
-A to Wysocki dał ci wolne?- Monika była zaskoczona, bo wiedziała, że po jej odejściu komenda miała problem z patrolami.
-Jak mu powiedziałem, gdzie jadę, to zgodził się, ale pod jednym warunkiem- szli w stronę pokoi, cały czas rozmawiając.
-Jakim?- Monika była zupełnie zaskoczona.
-Takim, że damy prezent Frankowi od niego- zaśmiał się.
-Cały komendant- powiedziała Monika, dochodząc do swojego pokoju- A który macie pokój?- zmieniła temat, otwierając drzwi.
-Ten- wskazał pokój na przeciwko.
-To super. Wpadnijcie do nas, tylko, żebyście zdążyli przed drugą, bo wtedy musimy być już w szpitalu.
-Piętnaście minut i jesteśmy u was- powiedział Krzysiek.
-A mogę iść już do Franka?- zapytał zniecierpliwiony Tosiek.
-No pewnie- Monika wpuściła go do ich pokoju. Frankowi, jak zobaczył Tośka, natychmiast poprawił się humor. Po piętnastu minutach przyszedł również Krzysiek. Przywitał się z Arturem i wręczył Frankowi wielką paczkę.
-To od pana komendanta- powiedział- A to ode mnie i Tośka- ten prezent był trochę mniejszy, ale Franek i tak był szczęśliwy.
-Dziękuję- powiedział i zaczął odpakowywać paczki. Najpierw otworzył tą od Krzyśka i Tośka. Był to zestaw małego policjanta. Franek był szczęśliwy. Potem wziął się za otwieranie prezentu od Wysockiego. Był to duży radiowóz, którym można było sterować. Franek od razu go wypróbował. Potem dał pobawić się trochę Tośkowi. Monika, Artur i Krzysiek rozmawiali ze sobą. I tak czas im szybko zleciał. O 13.30 musieli już wychodzić. Postanowili pójść spacerem. Krzysiek i Tosiek również poszli z nimi. Gdy weszli do kliniki, lekarka już na nich czekała
-Dzień dobry- przywitała się- naszego pacjenta z rodzicami zapraszam do gabinetu, a resztę proszę poczekać- Monika, Artur i Franek weszli do gabinetu, a Agnieszka została z Krzyśkiem i Tośkiem.
***
W gabinecie doktor Dobrowolskiej
-Proszę usiąść- powiedziała- A więc, czy państwo są zdecydowani na operację?- zapytała Patrycja.
-Jesteśmy- powiedzieli jednocześnie i spojrzeli się na siebie z uśmiechem, jak wtedy, gdy pani z ośrodka adopcyjnego zapytała się ich, czy na pewno chcą adoptować dziecko. Następnie spojrzeli się na Franka.
-A więc proszę wypełnić dokumenty- podała im papiery. Monika z Arturem zaczęli je wypełniać. Na koniec oboje się podpisali i podali je lekarce.
-A więc zapraszam na salę, gdzie będzie leżał Franek- wszyscy wyszli z gabinetu i poszli za Patrycją. Gdy już doszli, doktor ich zostawiła na chwile samych. Franek przebrał się w piżamy i położył się na łóżku.
-Mamo, a czy na pewno będziecie przy mnie, jak się obudzę?- Franek cały czas się dopytywał.
-Na pewno- powiedziała Monika. Po chwili przyszła pani doktor, aby przekazać kilka ważnych informacji Frankowi i jego rodzicom.
-A więc Franek, boisz się igieł?- zapytała chłopca.
-Nie- powiedział pewny siebie.
-To dobrze, bo przed operacją pani pielęgniarka zrobi ci zastrzyk, po którym zaśniesz. Dzięki temu nie będzie cię bolało, kiedy będziesz operowany- powiedziała- A i jeszcze jedno, gdy się obudzisz, może cię trochę boleć. Nie przejmuj się tym, ale powiedz mamie, to wtedy mama przyjdzie do mnie, a ja ci podam lekarstwo, żeby przestało- dodała i uśmiechnęła się do chłopca, po czym wyszła i zostawiła ich samych. Dorośli stali i rozmawiali ze sobą, a Tosiek siedział obok Franka i oglądali kolekcję kart z piłkarzami Tośka. O 18 Krzysiek z Tośkiem poszli do hotelu, a Monika, Artur i Agnieszka zostali. O 20 Franek poszedł spać. Rodzice chłopca wraz z Agnieszką siedzieli przy nim.
***
Piątek, godzina 7
Lekarze zabrali Franka na salę operacyjną. Wszyscy siedzieli i czekali, aż wyjdzie do nich lekarz i powie, że wszystko się udało. Monika była na tyle zmęczona, że zasnęła na siedząco. Artur z Agnieszką cały czas czuwali. Po 5 godzinach operacji wyszła doktor Dobrowolska. Artur obudził Monikę.
-Operacja się udała- powiedziała. Rodzina chłopca odetchnęła z ulgą. Franka przewieziono na jego salę. Monika patrzyła na swojego syna wzruszona. Artur również uronił łezkę.
-Jak Franek zacznie się budzić, proszę mnie zawołać- lekarka wyszła z sali. Rodzice byli bardzo szczęśliwi. Monika zadzwoniła najpierw do swojej teściowej i powiedziała o udanej operacji, a następnie do Krzyśka, który był po 10 minutach w szpitalu. Około 14 Franek zaczął się wybudzać z narkozy. Agnieszka poszła po lekarkę. Lekarka wszystko sprawdziła, czy jest ok i pozwoliła im się cieszyć tą chwilą.
-Mamo, już po wszystkim?- zapytał Franek.
-Tak, synku- Monika ucałowała go- nic cię nie boli?- zapytała z troską.
-Trochę mnie boli tutaj- Franek pokazał miejsce, gdzie miał opatrunek. Monika poszła do doktor, a ona poprosiła pielęgniarkę, aby podała chłopcu leki przeciwbólowe. Franek był jeszcze osłabiony po operacji, dlatego Krzysiek z Tośkiem długo nie siedzieli. Agnieszka była zmęczona, dlatego poszła z nimi. Szczęśliwi rodzice zostali przy synu.
I jak? Podoba wam się rozdział? Udało mi się go skończyć wcześniej niż myślałam. Nie wiem kiedy będzie kolejny. Może jak mi się uda to będzie w niedziele. Dziękuję Zuzi Pękala za motywację. Pozdrawiam czytelników.