Mijały kolejne dni rehabilitacji. Franek radził sobie co raz lepiej. W końcu nadszedł czas powrotu do Polski. Gdyby było ich stać, zostaliby jeszcze w Austrii. Franek bardzo polubił swoją rehabilitantkę, ale nie tylko on. Monika też ją lubiła. No, ale we Wrocławiu też znała dobrych rehabilitantów. Miała kilku znajomych ze studiów, którzy pracowali w tym zawodzie. W sobotę, wieczorem mieli wszystko spakowane. W niedziele rano mieli wyjeżdżać do Polski. Kiedy spali obudził ich płacz Franka. Monika zerwała się jak najszybciej i podeszła do syna.
-Mamo, to boli- mówił zapłakany.
-Ale co synku?
-Tutaj- Franek pokazał miejsce, gdzie był operowany. Monika szybko odkryła go, podniosła jego koszulkę i zobaczyła siniaka. Bardzo się przestraszyła. Chwyciła szybko za telefon i zadzwoniła do doktor Dobrowolskiej. Za pierwszym razem nie odebrała, dlatego spróbowała zadzwonić drugi raz. Tym razem doktor odebrała.
-Doktor Patrycja Dobrowolska, słucham- powiedziała zaspana.
-Kownacka z tej strony. Przepraszam, że dzwonię o tej porze, ale mój syn obudził się w nocy z płaczem, że go boli w miejscu, gdzie miał operację. Obejrzałam tam gdzie miał szyte i ono jest całe sine. Nie wiem co robić- panikowała Monika.
-Spokojnie. Najpierw niech mu pani zrobi zimny okład- Monika wstała i wyciągnęła coś zimnego z lodówki- Jeśli nie przestanie boleć, proszę przyjść jutro do kliniki. Przyjmę was bez kolejki.
-Dziękuję, a od której pani będzie, bo my mieliśmy wracać jutro do Polski.
-Ja jestem od 8 już, ale mogę przyjść wcześniej pół godziny- powiedziała.
-Naprawdę? Będziemy pani bardzo wdzięczni. Czyli o 7.30 mamy przyjść?
-Tak pani Moniko.
-Dziękuję bardzo i jeszcze raz przepraszam, że panią obudziłam.
-Nic się nie stało, na pewno się pani przestraszyła. Spokojnie. A i jeszcze, niech mu pani rozmasuje to miejsce- powiedziała.
-Dziękuję, dobranoc- rozłączyła się. Przysunęła sobie krzesełko do łóżka Franka, usiadła obok niego i zaczęła masować. Po chwili Franek zasnął. Monika przykryła syna i położyła się obok męża. Nie mogła usnąć. O 5.30 postanowiła, że wstanie i wszystko uszykuje. O 6 obudziła wszystkich. Zjedli śniadanie, znieśli wszystkie walizki do auta i poszli do kliniki. Doktor Dobrowolska już na nich czekała. Zaprosiła ich do gabinetu. Gdy weszli, poprosiła Artura, aby pomógł położyć się Frankowi. Porozmawiała chwilę z Moniką, a później podeszła do Franka. Obejrzała siniaka i zapytała
-Czy Franek się gdzieś nie uderzył? Bo to nie wygląda mi na powikłanie po operacji.- zwróciła się do Kownackich.
-No tak, przecież ostatnio chciał sam usiąść na łóżku. Asekurowaliśmy go, ale się uderzył. Ale to nic poważnego?
-Nie, spokojnie. A mocno się uderzył?
-Nie, nawet nie płakał. Dopiero dzisiaj w nocy się obudził.
-Proszę się nie martwić. Nic mu nie będzie- Monika na te słowa odetchnęła z ulgą.
-Dziękujemy.
-Ależ nie ma za co dziękować. Doskonale panią rozumiem, że się pani zdenerwowała. Zawsze lepiej to skonsultować niż potem miałoby się coś mu stać nie daj Boże. Szczęśliwej podróży. Do widzenia.
-Do widzenia- Kownaccy się pożegnali i wyszli z gabinetu.
-I co?- zapytała Agnieszka, która czekała na nich przed gabinetem.
-To tylko od tego, że się wtedy uderzył. No, ale skoro wszystko jest w porządku to co? Do domu- zapytała Monika.
-No jasne mamo. Nie mogę się już doczekać, kiedy będziemy we Wrocławiu- powiedział szczęśliwy Franek. Wszyscy udali się do samochodu i wyruszyli w sześciogodzinną podróż. Po drodze się kilka razy zatrzymywali. Około 14 byli na miejscu. Wysiedli z auta i odetchnęli, że wrócili szczęśliwie do Polski. Artur postanowił, że później weźmie walizki. Udali się w stronę mieszkania. Kiedy Monika otworzyła drzwi wszyscy byli mile zaskoczeni. W mieszkaniu czekali na nich rodzice Artura, Krzysiek z Tośkiem i ktoś, kogo Monika zupełnie się nie spodziewała. Był to komendant Wysocki razem z Olą, swoją córką. Trzymali transparent z napisem Witamy w domu. Franek ucieszył się na widok dziadków i kolegi, który był przez jakiś czas przy nim. Każdy wręczył mu prezent. Potem wszyscy z przedpokoju przenieśli się do salonu. Na stole stał tort. Teściowa Moniki zaczęła go kroić.
Podała każdemu talerzyk z kawałkiem. Gdy zjedli, Franek z Tośkiem poszli do pokoju Franka, a dorośli zaczęli rozmawiać. Zaczęli się wypytywać, jak Franek to zniósł, jak Monika to zniosła, kiedy Franek będzie chodził i podobne tego typu pytania. Wszyscy się świetnie bawili, ale przyszedł czas, że musieli się zbierać. Monika podziękowała za niespodziankę i pożegnała się ze znajomymi. Posprzątała w salonie, a Artur w tym czasie poszedł po walizki. Gdy już miał zabrać ostatnią torbę podszedł do niego jakiś mężczyzna.
-Dobry wieczór, pan Kownacki?- przywitał się.
-Dobry wieczór, a my się znamy?- Artur zaczął się zastanawiać kto to. Nie kojarzył go w ogóle.
-Jestem biologicznym ojcem Franka- przedstawił się.
-A w czym mogę panu pomóc?
-W kłopotach finansowych. Potrzebuję tak z pięćdziesiąt tysięcy.
-Niestety, ale nie mogę panu pomóc. A teraz pozwoli pan, że udam się do domu- Artur olał go totalnie.
-Jeszcze mnie popamiętacie- wykrzyczał biologiczny ojciec Franka.
Artur nie słuchał go, tylko udał się do swojej rodziny. Gdy wszedł do mieszkania było cicho. Franek już spał, a Monika leżała uśmiechnięta na sofie, dlatego Artur nie chciał psuć jej humoru. Podszedł do niej i wziął ją na ręce
-Artur, co ty robisz?
-No co? Mam dobry humor. Żona w ciąży, czekamy na dziecko. Nasz syn niedługo będzie chodził- powiedział, pocałował Monikę i zaniósł ją do sypialni. Zaczęli się nawzajem rozbierać. Starali się zachowywać jak najciszej, żeby nie obudzić Franka. (a potem to już wiecie co się działo)
No to koniec na dziś. Udało mi się skończyć przed północą.
Chcę was powiadomić, że mam zamiar niedługo zakończyć tą serię. Ale nie martwcie się, mam zamiar pisać dalej opowiadania, tylko z innymi wątkami. Pozdrawiam,
Karola
Ps. Możliwe, że w przyszłym tygodniu nie pojawi się żadne opowiadanie na żadnym z moich blogów, ponieważ jadę na wakacje. Może uda mi się coś napisać, ale wątpię.
Super roźdzał nie mogę się doczekać następnego....
OdpowiedzUsuńRozdział genialny :) czekam na next :)
OdpowiedzUsuńżyczę weny i pozdrawiam
Olka <3<3<3
Super rozdział:) życzę weny,czekam na następny I pozdrawiam Ola ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają twoje opowiadania, piszesz ciekawie :3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, bo ona jest bardzo potrzebna :D
Pozdrawiam
Marysia :3