-No to jesteśmy na miejscu- zakomunikował Artur.
Przed domem na Monikę, Artura i Franka czekali rodzice Artura oraz jego młodsza siostra Agnieszka.
Wszyscy wysiedli z samochodu i zaczęli się witać.
-Franek, to jest właśnie Agnieszka, moja siostra- Artur przedstawił swoją siostrę Frankowi, ponieważ nie mieli okazji się poznać.
-Cześć Franek- przywitała się Aga.
-Cześć- odpowiedział Franek.
-Aga, weź Franka do ogrodu, chcemy porozmawiać z rodzicami na osobności- policjantka poprosiła siostrę Artura.
-Z miłą checią. Franek, lubisz maliny?
-Tak- powiedział Franek.
-To idziemy pozbierać maliny- powiedziała i po chwili byli już w ogrodzie. Kiedy Agnieszka z Frankiem zbierali maliny, Monika i Artur zaczęli rozmowę z rodzicami.
-Jak tam wyniki Franka?- zapytała teściowa Moniki.
-Jest szansa, że młody będzie chodził- powiedziała Monika.
-No to super- ucieszyła się babcia Franka.
-Ale to nie jest takie proste mamo- wtrącił Artur- Franek musi przejść operację, a później czeka go długa rehabilitacja.
-A znaleźliście już klinikę, która się tego podejmie?- zapytał ojciec Artura.
-Tak, tylko to kosztuje aż 200tyś. złotych- Monika ostudziła entuzjazm swoich teściów.
-Ile?- powiedziała zdziwiona teściowa
-Właśnie tyle- rzekł Artur.
-A może by zorganizować jakąś akcje charytatywną?- zaproponował ojciec Artura.
-No niby tak, sami nie wiemy co robić, bardzo chcemy, żeby Franek chodził. Już nawet mój kolega z pracy Krzysiek staje na głowie skąd by wziąć pieniądze. Codziennie po pracy kupuje jednego losa z nadzieją, że uda się coś wygrać- powiedziała Monika.
-No właśnie, a pro po twojej pracy, Monia, gdyby tak komenda jakiś festyn zorganizowała?- podrzucił pomysł teść Moniki.
-To jest jakiś pomysł- wtrąciła Agnieszka, która weszła akurat do domu- Można byłoby jeszcze u mnie w szkole zorganizować taki festyn.
-A ty skąd wiesz o czym rozmawiamy? Podsłuchiwałaś?- zapytała się jej mama.
-Nie, tylko wczoraj Monika rozmawiała ze mną o tym przez telefon- Agnieszce udało się wytłumaczyć.
-To nie głupi pomysł z tymi festynami, zastanówcie się- zachęcał ojciec Agnieszki i Artura.
-Mogę w poniedziałek iść do mojej wychowawczyni i porozmawiać z nią o tym. Powinna się zgodzić.
-To ja pójdę do komendanta- Monice spodobał się najwyraźniej pomysł z festynem.
-Aga, a gdzie Franek?- zapytał Artur.
-W ogrodzie, je maliny.
-Słuchajcie, bo rosół jest już gotowy. Może jak zjemy obiad to pójdziemy na spacer?- babcia Franka przerwała rozmyślania jak zorganizować pieniądze na leczenie jej wnuka i zaproponowała spacer po obiedzie.
-Dobry pomysł Halina- powiedział jej mąż.
-Aga, idź po Franka- powiedziała mama.
-Franek, rosół gotowy- krzyknęła do Franka Agnieszka idąc w jego stronę. Gdy do niego podeszła zaczęła się śmiać. Franek miał całą czerwoną buzię od malin- Ale najpierw to musisz iść do łazienki umyć buzię, bo jesteś cały w malinach- powiedziała to i wzięła go do łazienki. Kiedy wszyscy siedzieli już przy stole, mama Artura przyniosła gorący rosół, nalała każdemu i zaczęła się rozmowa:
-Mamo, a czy Agnieszka będzie mogła do nas przyjechać i posiedzieć ze mną jak będziecie w pracy?- zapytał Franek.
-Nie wiem, co na to Agnieszka.
-Aga, proszę, proszę, proszę- błagał ją bratanek.
-No pewnie, z miłą chęcią popilnuje Franka- zgdodziła się Agnieszka.
-A dasz radę sama?- zapytała mama.
-No raczej, nie mam pięciu lat.
-Super- ucieszył się Franek na wieść o tym, że będzie mógł spędzić dzień z Agnieszką. Aga też była zadowolona, za każdym razem, kiedy jej mama jeździła do Franka, żeby go popilnować, ona musiała iść do szkoły, ale teraz miała wolne dni, ponieważ licealiści pisali jakieś ważne sprawdziany, więc mogła z nim spędzić trochę czasu.
Dalsza część nastąpi jak będę miała trochę czasu. Pozdrawiam wszystkich czytających mojego bloga.
Super rozdział!
OdpowiedzUsuń