No no, wielkie osiągnięcie serialu. Nominacje do TK. Mam nadzieję, że zagłosujecie ;)
poniedziałek, 30 listopada 2015
poniedziałek, 16 listopada 2015
Zawieszenie
Pragnę poinformować moich czytelników, że zawieszam bloga do czasu aż ogarnę szkołę. Cztery blogi to za dużo, dlatego rezygnuje z tego oraz o Krzyśku, ponieważ brakuje mi weny. Jednak opowiadania na blogu o Oli i Jacku oraz Emilce i Krzyśku będą dalej dodawane ;)
sobota, 7 listopada 2015
III.5
-Co z Moniką?
-Wystąpiło krwawienie, ale już wszystko w porządku.
Krzysiek odetchnął z ulgą. Ola z resztą też. Oboje usiedli na krzesłach uśmiechnięci, ale Krzyśkowi szybko znikł uśmiech z twarzy. Przypomniało mu się, że będzie musiał jeszcze pogadać z Moniką jak ją obudzą i przypomniał sobie jeszcze o Arturze, który był na izbie wytrzeźwień. Jemu też trzeba było to przekazać. Spojrzał na zegarek. Za 3 godziny powinni byli go wypuścić. Monika z kolei miała wybudzić się narkozy za 2 godziny. Najpierw postanowił, że pogada z przyjaciółką, a potem pojedzie do mieszkania przyjaciółki, żeby pogadać z jej mężem.
2 godziny później
Ola i Krzysiek siedzieli przy łóżku swojej przyjaciółki. Po mału Monika się wybudzała. Była bardzo słaba. Rozejrzała się i jej wzrok zatrzymał się na Krzysztofie.
-Co się stało?- zapytała niewyraźnie.
-Nie pamiętasz nic?- zapytał kolega.
Monika delikatnie pokręciła głową na "nie".
-Miałaś wypadek i...- mężczyzna nie dokończył. Nie był w stanie powiedzieć, co się stało. Całe szczęście Ola była obok i opanowała całą sytuację.
-Monika, bo ty musisz wiedzieć jedną rzecz. Rozmawiał z nami lekarz i powiedział nam, że masz złamany kręgosłup.
-Nie, to niemożliwe- Monika nie mogła dopuścić do siebie tej myśli. Nie dość, że syn niepełnosprawny, to jeszcze ona- To musi być pomyłka- próbowała zaprzeczyć.
-Też bym wolał, żeby tak było, ale niestety- rzekł Krzysiek.
Monika odwróciła głowę w drugą stronę i zagryzła wargę. Po chwili rozpłakała się.
-Chcę pogadać z Arturem- powiedziała przez łzy.
-Artur jest w areszcie- odparł Krzysiek.
-Jak to w areszcie? Co się dzieje do jasnej cholery?
-Pokłóciłaś się z Arturem- zaczął.
-To akurat pamiętam i pamiętam też, że wyszłam z mieszkania, ale dlaczego i co się później stało to już nie.
-Artur przyszedł pijany. Wkurzyłaś się i wyszłaś. Miałaś chyba jechać do Emilki, ale niestety nie dojechałaś. Zjechałaś na lewy pas i wjechałaś w ciężarówkę.
-Szkoda, że nie zginęłam- powiedziała cicho, ale Krzysiek ją usłyszał.
-Nawet tak nie mów- powiedział i przytulił bardzo delikatnie przyjaciółkę, ale po chwili się od niej oderwał.
-Chwila, czy ty to zrobiłaś specjalnie?- Olkę coś tknęło- Chyba nie chcesz nam powiedzieć, że chciałaś to zrobić?
Monika się rozpłakała. Dopiero teraz do niej dotarło, co tak naprawdę zrobiła. Chciała się zabić, zostawić syna przyjaciół. Krzysiek z powrotem przytulił przyjaciółkę.
-Ja nie wiem co się stało- Monice poleciał kolejny strumień łez.
-Już, nie płacz. Wszystko będzie dobrze- Ola razem z Krzyśkiem pocieszali koleżankę.
-Jak będzie dobrze? Ja nie będę chodzić. I ty mówisz, że wszystko będzie dobrze? Ja mam niepełnosprawne dziecko.
-Chyba zapominasz, że masz nas- powiedziała Ola i również przytuliła przyjaciółkę. Wtedy na salę wszedł Artur z bukietem czerwonych róż. Było ich piętnaście. Dlaczego tyle? Właśnie tyle lat byli małżeństwem.
-Cześć Moniś- powiedział, udając, że nic takiego nie zrobił.
-Nie monisiuj. To wszystko przez ciebie- kobieta szybko uciekła wzrokiem od męża.
-Ola, Krzysiek. Proszę, zostawcie nas samych- Artur chciał porozmawiać na osobności, ale Monice się ten pomysł.
-Chcę, żeby przy mnie byli.
-Tylko pięć minut.
Ola z Krzyśkiem widząc to, postanowili się ulotnić i wyjść na korytarz. Koleżanka odprowadziła ich wzrokiem.
-Monika, proszę. Wybacz mi. Ja cię kocham mimo wszystko. Nie miałem pojęcia, że to się tak skończy. Proszę, chcę być z tobą na dobre i na złe. W zdrowiu i chorobie- Artur cały czas próbował przekonać Monikę do siebie.
-Na dobre i na złe powiadasz? A co jeśli ja do końca życia będę niepełnosprawna? Pewnie nie chcesz żony kaleki.
-Nie...Nie...Niepełnosprawna?- zająkał się. Wszystko był w stanie znieść, ale to? Rzucił kwiaty i wybiegł z sali. Monika domyśliła się, że to tak się skończy, chociaż wolałaby, żeby on teraz przy niej był. Myślała, że zmieni go ta informacja, ale nie. On wyszedł. Zostawił ją samą. Rozpłakała się. Krzysiek i Ola z powrotem weszli do koleżanki, którą zaczęli pocieszać. Ona szybko zasnęła, więc Krzysiek postanowił pojechać do domu, a Ola została z koleżanką.
poniedziałek, 2 listopada 2015
III.4
-Sam nie wiem. Ale i tak nic z tego nie będzie, ona ma męża. Tylko, że jak teraz patrzę na ich małżeństwo- Krzysiek westchnął- Nie chcę im życzyć źle i nie chciałbym być powodem ich rozwodu.
-Ale i tak widzę, że czujesz do niej coś więcej niż przyjaźń- powiedziała Ola- Widzę, jak się o nią boisz.
-No boję się o nią, bo to moja przyjaciółka. Tylko przyjaciółka i nic więcej- podkreślił.
-No dobra- Ola nie miała zamiaru się wtrącać w ich relacje i odeszła od tematu.
-Myślisz, że ona będzie sparaliżowana?- zapytał niepewnie Krzysiek.
-Sama nie wiem, musimy być dobrej myśli, a w ogóle co z Arturem?
-Jest na wytrzeźwiałce, za zakłócanie porządku dostanie co najwyżej grzywnę- powiedział- Ale najgorsze jest to, że Monika przez niego teraz tutaj leży. Gdyby nie on, siedzielibyśmy teraz z mamą Artura u Moniki w mieszkaniu.
-Krzysiek, zobaczysz, wyjdzie z tego cało- wtedy wyszedł lekarz, który usłyszał ostatnie słowa posterunkowej.
-Nie byłbym tego taki pewien. Pani Monika ma złamany kręgosłup. Ona nie będzie chodzić- zwrócił się do znajomych policjantki. Ich oboje zatkało. Jeszcze kilka godzin temu Krzysiek z Moniką gonili złodzieja, a teraz na pewno kobieta nie będzie pracować w policji.
-Czy pańswto sami będziecie chcieli powiedzieć o tym przyjaciółce, czy ja mam to zrobić?
-Biorę to na siebie- powiedział Krzysiek. Sam nie wiedział czemu. Może wydawało mu się, że jak sam to jej powie, to przyjmie to spokojniej.
-Panie doktorze, a mógłbym do niej wejść?
-W sumie, to nie ma żadnych przeciwskazań. Tylko proszę założuć fartuch.
Krzysiek posłuchał się lekarza, a chwilę późnej razem z Olą siedzieli przy przyjaciółce. Oboje się bali o nią.
-Franek!- powiedział w pewnym momencie Krzysiek.
-Co Franek?- Ola na niego spojrzała z przymrużonymi oczami.
-Przecież my musimy mu o tym jakoś powiedzieć.
W tym samym czasie, u rodziców Moniki
-Babcia, chciałem pogadać z mamą lub tatą, ale nikt nie odbiera- powiedział smutny Franek, który miał ochotę pogadać z rodzicami.
-Jak to nikt nie odbiera?- zapytała zaskoczona matka Kownackiej. Już miała wziąść telefon od wnuka i zadzwonić do jego rodziców, ale telefon Franka zadzwonił. Na wyświetlaczu było napisane "Wujek Krzysiek". Odebrał.
-Cześć wujek, co chciałeś?- zapytał chłopiec uradowany telefonem od Krzyśka. Zrodziła się w nim nadzieja, że może jego mama jest gdzieś w pobliżu i usłyszy jej głos. Niestety zawiódł się, bo Krzysztof chciał rozmawiać z mamą Moniki.
-Franek, mógłbyś mi dać babcię.
-Tak wujek- Franek podał telefon babci. Kobieta udała się do kuchni, bo miała coś do robienia, a nie chciała tracić czasu.
Krzysiek opowiedział matce przyjaciółki wszystko od początku. Marlena się załamała. Opadła na krzesło i zaczęła płakać. Franek wjechał na wózku. Babcia szybko otarła łzy, jednak on zauważył, że płacze.
-Stało się coś babcia?
Ona nie chciała okłamywać siedmiolatka, ale bała się też powiedzieć prawdę. Nie wiedziała jak on na to zareaguje. Postanowiła powiedzieć prawdę.
-Franuś, twoja mama jest w szpitalu.
Te słowa przechodziły jej trudno przez gardło, ale musiała mu powiedzieć.
-Ale nic jej nie jest?
-Kochanie, mama teraz śpi- zaczęła delikatnie.
-Ale nie umrze?- zapytał chłopiec, przypominając sobie, co było z jego biologiczną mamą. Jak wydarzył się ten wypadek, jego ojciec wsiadł za kółko pijany. Wtedy zdarzył się ten wypadek.
-Nie, nie umrze- Marlena przytuliła wnuka.
W szpitalu
Krzysiek chodził po korytarzu. Lekarze zabrali Monikę na operację, bo wystąpiły jakieś komplikacje. Był bardzo zdenerwowany. Ola cały czas była przy nim i próbowała go uspokoić. Operacja trwała do rana. Krzysiek nawet na chwilę nie odszedł spod bloku operacyjnego. Dopiero około siódmej lekarz wyszedł do Krzyszytofa, aby przekazać mu informacje.
Wiem, że krótkie, ale szkoła i w ogóle. No ale zawsze coś. Poza tym mam cztery inne blogi i na nie też muszę poświęcić trochę czasu.
wtorek, 27 października 2015
III. 3
-Monika, czy to Artur się tak wydziera?- powtórzyła pytanie jej teściowa.
-Tak- odpowiedziała cicho.
-On jest pijany?- zapytała.
-Tak.
Teściowa policjantki nie zadawała więcej pytań tylko wyszła na klatkę i wprowadziła do mieszkania pijanego syna. Krzysiek, zaniepokojony tym, co dzieje się na korytarzu, wyszedł z kuchni, co chyba nie było dobrym pomysłem, bo Artur, gdy go tylko zobaczył, rzucił się na niego. Monika próbowała uspokoić obu mężczyzn, ale to na nic. Nie mogła tego znieść. Wzięła klucze od auta i wyszła. Wsiadła w samochód i pojechała w stronę mieszkania Emilii.
W tym czasie, w mieszkaniu Kownackich
Do mieszkania Kownackich weszli właśnie funkcjonariusze policji, którzy zostali wezwani przez sąsiadów, zaniepokojonych krzykami dochądzącymi z mieszkania. Policjanci zabrali Artura na izbę wytrzeźwień, a Krzysiek został sam na sam z teściową Moniki.
-Może zadzwonię do Moniki, żeby wracała- zaproponował. Teściowa kobiety się zgodziła i Krzysiek wyjął telefon. Już miał wykręcać numer do przyjaciółki, ale jego telefon zadzwonił. Napis na wyświetlaczu wskazywał na to, że dzwoni to jego znajomy Rafał z WRD. Postanowił odebrać.
-Halo, Krzysiek? Gdzie jesteś?- zapytał z nutką zdenerwowania.
-No jestem u Moniki. Właśnie miałem po nią dzwonić, żeby wróciła, a stało się coś?
-Właśnie dzwonię w jej sprawie. Jest w tej chwili w drodze do szpitala. Miała wypadek samochodowy. Zjechała na przeciwległy pas wprost pod ciężarówkę. Uderzyła z takim impetem, że jej stan jeat krytyczny i nie wiadomo, czy przeżyje następną noc.
Krzysiek się załamał się. Zapytał się tylko, gdzie leży i się rozłączył.
-Coś się stało?- zapytała teściowa jego przyjaciółki.
-Monika miała wypadek. Zjechała na lewy pas i uderzyła z dużą siłą w ciężarówkę. Niewiadomo, czy przeżyje.
Teściowa również się załamała. Zaczęła obwiniać swojego syna, o to, co się stało. Zapała próbował ją uspokoić.
Dwadzieścia minut później, pojechali do szpitala.
Stali przy szklanej szybie i wpatrywali się w Monikę, która leżała blada na szpitalnym łóżku. Na twarzy miała zadrapania oraz bandaż na głowie. Miała również podpięte jakieś kroplówki i inne urządzenia, które podtrzymywały ją przy życiu i monitorowały jej stan. Lekarze nie dawali jej żadnych szans. O tym, czy przeżyje miały decydować najbliższe godziny. Jeden doktor powiedział, że nawet jeśli przeżyje, to nigdy nie będzie już w pełni sprawna. Krzysiek tak bardzo bał się o jej życie jak i jej teściowa, z kolei swojego syna nadal o to obwiniała. Patrzyli jak pielęgniarka podchodzi co chwila do blondynki, zapisuje coś i odchodzi. Brunet chciał do niej wejść, niestety lekarze mu nie pozwalali. W końcu prowadzący lekarz się zgodził, widząc stan w jakim jest Krzysiek. Niestety było to tylko pięć minut, jednak zawsze coś. Przysunął sobie krzesełko i usiadł na nim. Złapał koleżankę za dłoń.
-Monika, nie możesz nam tego zrobić, nie możesz umrzeć. Ty musisz żyć dla Franka. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i nieważne, czy jak się obudzisz, to będziesz w pełni sprawna czy nie. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz moją przyjaciółką. Proszę, obudź się tylko, walcz-. Obiecał sobie, że będzie przy niej dopóki się nie obudzi i kiedy wyjdzie ze szpitala. Nie przestraszyły go wcale słowa lekarza, że będzie niepełnosprawna. Bardziej się bał tego, że może stracić przyjaciółkę na zawsze. Po chwili podeszła do niego pielęgniarka, która poprosiła Krzyśka, żeby opuścił salę. Mężczyzna zobaczył przy matce Artura kobietę o czarnych włosach. To była Emilia. Podszedł do nich.
-Jak Monika?- zapytała widząc kolegę.
-Ona nie może umrzeć, już wolę, żeby jeździła na wózku, ale musi żyć- powiedział zdesperowany.
-Krzysiek, uspokój się. Monika to silna kobieta- nie dał dokończyć koleżance.
-Lekarze dają jej małe szanse. Rafał jak ze mną rozmawiał, to mówił, że jest w stanie krytycznym. Popatrz na nią- Krzysiek wskazał głową Monikę.
-Krzysiek- Emilia położyła ręce na ramiona kolegi- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze- powiedziała powoli.
-To wszystko moja wina, mogłem ją zatrzymać.
Wtedy odezwała się teściowa Moniki
-Panie Krzyśku, to nie pana wina. To wina Artura, to tak naprawdę przez niego wyszła.
-Proszę pani, Krzysiek, jedziemy do mnie. Mam jeden pokój wolny, do tego można spać na sofie. Chodźcie.
-Nie, ja zostaję w szpitalu- postawił się Krzysiek.
-Nie ma mowy, oboje jedziecie ze mną, chodź.
-Nie, ja zostaję- uparł się. Emilia nie miała ochoty się kłócić z kolegą i odpuściła. Pozwoliła mu zostać. Teściową Moniki wzięła do siebie i zadzwoniła również do Oli z prośbą, żeby pojechała do Krzyśka. Zgodziła się. Pół godziny później Ola przyjechała do szpitala. Szybko znalazła kolegę, który stał i cały czas patrzył się w Monikę, która właśnie była na granicy życia i śmierci. Cały czas miał nadzieję, że się obudzi, chociaż wiedział, że musi być gotowe na wszystko.
-Krzysiek, dlaczego nie pojechałeś z Emilią?- zapytała posterunkowa.
-Bo chcę być przy Monice. Tak?- wrzasnął.
-Powiedz mi szczerze, czy ty coś do niej czujesz?
No i skończone. Pojutrze spodziewajcie się opowiadania o Emilce
No i jak myślicie
1) Jak będzie brzmieć odpowiedź Krzyśka?
2) Czy Monika przeżyje, a jeśli tak, to czy będzie w pełni sprawna?
3) W ogóle podoba się?
wtorek, 20 października 2015
III. 2
Monika niepewnie poszła na przedpokój i ujrzała swoją teściową, po której widać było, że syn jeszcze się nie poskarżył. Postanowiła udać, że nic się nie stało, ale wiedziała, że jak wejdzie do kuchni to się wszystko wyda. Postanowiła pozbyć się jej na chwilę z domu, żeby ogarnąć.
-Mamo, co za niespodzianka. Dobrze, że przyszłaś. Mogłabyś mi skoczyć do sklepu po mleko? Nie będę miała jutro do kawy- powiedziała, starając się nie dopuścić jej do kuchni.
-Jasne, a stało się coś? Jakoś tak nie bardzo wyglądasz. Dobrze się czujesz?- zapytała się, nie wiedząc nic o problemach syna i synowej.
-Jak najbardziej mamo.
-To ja idę tobie po to mleko, a ty zrób mi herbatę- powiedziała teściowa blondynki i wyszła z mieszkania.
Monika zamknęła drzwi i specjalnie ustawiła klucz tak, żeby nie weszła w najmniej odpowiednim momencie. Poszła szybko do kuchni, żeby posprzątać.
-Krzysiek, pomożesz mi? Ona nie może zobaczyć tego bałaganu, bo zaraz zacznie się dopytywać- powiedziała, zamiatając drobne kawałki szkła.
-Jasne, ale dowiem w końcu, co tu się stało?- zapytał Krzysiek.
-Najpierw to ogarnijmy, żeby ona tego nie zobaczyła. Jak starczy czasu to pogadamy. Ok?
-Ok- odpowiedział jej kolega i wziął się za sprzątanie. Po 10 minutach było w miarę czysto. Teściowa Moniki jeszcze nie wróciła, więc Krzysiek postanowił się w końcu dowiedzieć się co jest grane. Podszedł do Moniki i objął ją.
-To dowiem się w końcu?
Monika wiedziała, że teraz już nie ucieknie od udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Miała nadzieje, że zaraz wejdzie jej teściowa.
-Halo, Monika?- zwrócił się do zamyślonej przyjaciółki.
-Chodzi o to,...- zaszlochała, nie wiedziała czy kontynuować, ale jak już zaczęła, nie chciała się wycofywać- że razem z Arturem mieliśmy mieć dziecko, ale przez ostatnią akcję poroniłam- rozpłakała się. Krzysiek zaniemówił. Monika nic mu nie powiedziała. Zrobiło mu się przykro.
-Artur powiedział mi, że to wszystko moja wina i zaczęła się ostra jadka.
-Monika, nie płacz. Ułoży się wszystko- przyjaciel zaczął ją pocieszać. Monika chciała już coś powiedzieć, ale przerwał jej dzwonek do drzwi. Otarła szybko łzy i poszła otworzyć. To była jej teściowa, która wróciła z mlekiem i nie tylko. W reklamówkach miała również jabłka, banany, nektarynki i pomarańcze. Monika wzięła torby i poszła je rozpakowywać w czasie, gdy jej teściowa się rozbierała. Po chwili zjawiła się w kuchni. Trochę się zdziwiła, że nie ma jej syna, ale jest jakiś inny facet.
-Dobry wieczór- powiedziała. Monika zauważyła zakłopotanie i swojego przyjaciela, i teściowej.
-Mamo, to mój kolega z pracy, Krzysiek. Krzysiek, to moja teściowa- przedstawiła ich sobie.
-A gdzie Artur i Franek?- zapytała.
-Franek jest u mojej mamy, a Artur musiał jechać do pracy- nie przyszło jej nic lepszego do głowy. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Była ciekawa kogo niesie tym razem. Podeszła, żeby otworzyć drzwi. Na klatce zobaczyła swojego męża kompletnie pijanego. Sytuacja zaczęła się robić niezręczna. Nie wiedziała, co zrobić, więc bez słowa zamknęła drzwi. Myślała, że Artur sobie pójdzie, ale on zaczął się wydzierać, że połowa mieszkańców to słyszała. Matka mężczyzny popatrzyła na synową, zabójczym wzrokiem.
-To Artur?- zapytała.
Monika myślała, że zapadnie się pod ziemię. Nie wiedziała co robić.
1) Co sądzicie o zachowaniu Artura w tej sytuacji?
2) Co waszym zdaniem powinna zrobić Monika w zaistniałej sytuacji?
Przepraszam, że takie krótkie, ale szkoła i nie mam zbytnio czasu.
niedziela, 11 października 2015
III. 1 Awantura
Zapraszam na pierwsze opowiadanie z trzeciej już serii.
Monika z Arturem kłócili się już od dwóch godzin. Na podłodze w kuchni było pełno potłuczonych naczyń. Blondynka stała bezradna, patrząc przez okno. Jej mąż z kolei w sypialni pakował swoje ubrania do walizki. Kobieta nie miała zamiaru go zatrzymywać. Miała dość tych wszystkich awantur. Po kwadransie Artur wyszedł z mieszkania z hukiem. Monika się już totalnie rozkleiła. Ze złości strąciła stojącą obok niej szklankę. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Jej syn był u babci, a jej nie chciało się samej siedzieć w czterech ścianach. Wzięła swój telefon i zaczęła przeglądać kontakty. Pierwsze, co zrobiła, usunęła numer swojego męża. Potem przewijała kontakty dalej. Krzysiek nie, bo pilnuje syna. Ola? Też nie. Miała być u ojca na kolacji. Emilka! Ona nie miała nic w planach. Może się nic nie zmieniło- pomyślała i wykręciła numer do koleżanki. Odebrała już po pierwszym sygnale.
-Cześć Emilia, co dzisiaj robisz?
-Spędzam czas przed telewizorem- powiedziała.
-A może masz ochotę na piwo? Siedzę sama w domu, nudzę się. Nie mam co ze sobą zrobić.
-Na piwo, może nie, ale możesz do mnie przyjść. Zrobimy sobie babski wieczór.
-Ok, to będę za pół godziny. Ogarnę się trochę i przyjadę.
Monika się rozłączyła i zaczęła szykować do wyjścia. Nie chciało jej się sprzątać tego bałaganu, którego zrobiła z Arturem, dlatego poszła do łazienki zmyć rozmazany makijaż i zrobić sobie nowy. Gdy skończyła, poszła do sypialni, żeby wybrać ubranie. Otworzyła szafę i zaczęła przeglądać. W końcu zdecydowała się na biały top, na to czerwoną marynarkę i do tego dżinsy. Gdy już była ubrana, wzięła klucz od samochodu, zamknęła mieszkanie i poszła w stronę swojego samochodu. Chciała już wsiąść, ale ktoś złapał ją za ramię. Lekko się przestraszyła. Miała nadzieję, że to nie Artur. Bała się odwrócić.
-Monika, zaczekaj- powiedział dobrze znany jej głos.
Monika spojrzała na mężczyznę, który stał za nią. Wiele nie dostrzegała, bo było ciemno. Widziała tylko lekki zarys sylwetki, ale wiedziała, że nie ma czego się bać.
-Co ty tutaj robisz?- zapytała niepewnie.
-Przyjechałem, żeby ci oddać portfel. Zostawiłaś go na biurku, na komendzie. Chciałem ci go oddać, ale ty tak szybko wyszłaś, że nie zdążyłem cię dogonić- powiedział, podając przedmiot.
-Dzięki- odparła, biorąc z dłoni Krzyśka portfel. Chciała już wsiąść do samochodu, ale Krzysiek ją powstrzymał.
-Zaczekaj.
-Krzysiek, przepraszam, ale umówiłam się z Emilią- Monika chciała zamknąć drzwi, ale jej kolega je złapał.
-Monika, bo ja byłem tutaj wcześniej i słyszałem, co się działo u was w mieszkaniu. Wszystko w porządku?
-W jak najlepszym- odpowiedziała. Nie miała ochoty rozmawiać o tym co się stało. Miała na ten dzień dosyć mężczyzn, chociaż wiedziała doskonale, że on nie odpuści. Chciała jak najszybciej odjechać spod bloku.
-Monika, przecież widzę, że się coś dzieje. No mów- przyjaciel nalegał. Chciał wiedzieć, co się stało, bo od rana była jakaś niemrawa. Nie chciał w pracy poruszać tematu, bo nie mieli zbytnio czasu, a już od dłuższego czasu widział, że jest coś nie tak. Ten portfel to była tylko wymówka. Sam jej go wyjął z torebki, gdy była w toalecie poprawić makijaż. Chciał mieć jakiś pretekst do odwiedzin przyjaciółki. Monika wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy. Nie wiedziała, czy powiedzieć co jest grane, czy nie. W końcu zebrała się w sobie i postanowiła jednak porozmawiać z Krzyśkiem. Zadzwoniła do Emilii, odwołując spotkanie, a mężczyznę zaprosiła do mieszkania.
-Sorry za ten bałagan. Trochę nas poniosło.
-Trochę? Awanturę było słychać na dworze. Powiesz co się dzieje?- Krzysiek przykucnął przy przyjaciółce, która akurat zbierała kawałki potłuczonych naczyń. Kobieta wypuściła to co trzymała w dłoniach, po czym się podniosła i obróciła się do okna. Wahała się, czy dobrze robi, obarczając Krzyśka swoimi problemami.
-Czemu on mi to robi? Czemu?- zapytała ze łzami w oczach.
-Monia, nie płacz. Wszystko się ułoży- próbował jakoś pocieszyć koleżankę
-Co ma się ułożyć? Mam męża, dla którego nie liczę się ani ja, ani Franek.
-O co poszło?
-No bo chodzi o to, że...- Monika nie skończyła, bo usłyszała, że ktoś przekręca klucz w drzwiach. Bała się, że to Artur. Podeszła do drzwi. Nie wiedziała, czego się spodziewać.
1) Jak się podoba pierwsze opowiadanie z trzeciej serii?
2) Kto przyszedł do Moniki?
3) O co poszła kłótnia Moniki i Artura?
środa, 7 października 2015
II. 27 Szczęśliwe zakończenie
Kilka dni później
Właśnie miała się odbyć operacja Franka. Monika od rana była zdenerwowana, a Ola próbowała ją uspokoić, ale ona bardzo się bała.
W końcu nadszedł ten czas. Do sali Franka, gdzie była przy nim jego mama, ciocia i Jacek, który pozwolił Frankowi mówić do siebie "wujek" przyszedł lekarz, który podał Frankowi odpowiednie środki, po których zasnął. Potem zabrali Franka na salę operacyjną. Monika cały czas siedziała przy drzwiach i czekała aż ktoś wyjdzie z sali i przekaże, co z jej synem. Sprawdzała również co chwila telefon, czy nie dzwoniła jej mama albo teściowa w sprawie Artura. Po kilku godzinach czekania, wyszedł lekarz. Przekazał Monice jak przebiegła operacja. Kobieta usiadła i odgarnęła swoje blond włosy do tyłu. Była szczęśliwa, że operacja się udała. Teraz została tylko rehabilitacja.
Franka przewieźli na jego salę. Monika, Ola i Jacek siedzieli już przy chłopcu. Czekali aż wybudzi się z narkozy.
Po dwóch godzinach zaczął się budzić. Monika od razu go przytuliła i powiedziała, że był dzielnym chłopcem
Sześć miesięcy później
Franek robił co raz większe postępy w rehabilitacji, chociaż nie jest jeszcze w stanie chodzić samodzielnie. Musiał podpierać się na kulach. Monice oraz Oli urósł przez ten czas brzuszek. Okazało się, że obie siostry spodziewają się córek. Przez te sześć miesięcy nie było również żadnych wiadomości w sprawie Artura, przez co Monika po mału przestawała wierzyć, że jej mąż się jeszcze obudzi. Nie wiedziała jeszcze wtedy jaka niespodzianka na nią czeka.
Dwa miesiące później
Monika miała przed sobą już spory brzuch, przez co było jej trudniej funkcjonować. Na ostatniej wizycie u ginekologa, lekarz powiedział, że może urodzić w każdej chwili, mimo tego, że termin ma na za dwa tygodnie.
Był poniedziałek. Monika leżała i oglądała telewizję. Nie miała siły nic robić. Franek siedział w swoim pokoju i się bawił. Kobiecie jednak się nudziło.
-Franek- zawołała syna do siebie. Po pół minucie chłopiec zjawił się w salonie.
-A może poszlibyśmy dzisiaj do taty?- zaproponowała.
-Ale tata przecież cały czas śpi- powiedział obojętnie Franek- Nawet sobie z nim nie pogadam- siedmiolatek posmutniał.
-Wiem, że ci brakuje taty, no ale jak nie chcesz, to zawiozę cię do cioci Oli i wujka Jacka.
-A możesz mnie zawieźć do wujka Krzyśka i cioci Julii. Chciałbym się zobaczyć z Tośkiem- powiedział Franek.
Monika popatrzyła na niego. Wolałaby, żeby jechał z nią, ale nie chciała też go brać tam na siłę, więc się zgodziła. Uszykowali się i Monika zadzwoniła po Krzyśka, żeby przyjechał po nią i Franka. Ostatnimi czasy w ogóle nie jeździła samochodem, przez swój brzuch. Po piętnastu minutach zjawił się Krzysiek, któty zawiózł Monikę do szpitala, a Franka zabrał do siebie.
Monika weszła do sali, gdzie znajdował się Artur. Był podłączony do mnóstwa urządzeń. Leżał tak bezbronnie na łóżku. Monika przysunęła sobie krzesełko i siadła, biorąc w swoją dłoń, dłoń Artura. Zaczęła do niego mówić
-Kochanie, tak mi i Frankowi brakuje ciebie, mógłbyś się wreszcie obudzić. Franek ciągle się pyta, kiedy się obudzisz, bo bardzo chce, żebyś zobaczył jak gra w piłkę nożną i wygrywa z Tośkiem- Monika otarła kapiącą łzę i mówiła dalej- A nam urodzi się niedługo córeczka. Tak bardzo chcę, żebyś był przy porodzie. Musimy jeszcze wybrać imię. Proszę, obudź się- powiedziała Monika, której z oczu płynął strumień łez. Wtedy stało się coś niesamowitego. Artur zaczął się dusić przez rurkę intubacyjną, co oznaczało, że się budzi. Monika natychmiast poszła do lekarza. On kazał jej usiąść na korytarzu i chwilę poczekać. Kobieta usiadła na krześle i wtedy poczuła silny skurcz. Poprosiła jakąś starszą kobietę, żeby poszła po pielęgniarkę. Po chwili pojawiła się pani, która zabrała natychmiast Monikę na salę porodową. Monika była trochę przerażona, ale z drugiej strony szczęśliwa.
Po 6 godzinach ciężkiego porodu, mama mogła wziąć swoją córeczkę na ręce. Dziewczynka była taka drobniutka. Mała krzyczała w niebogłosy. Położna pokazała Monice jak złapać dziewczynkę i ją nakarmić. Gdy mała Kownacka dostała cyca, od razu się uspokoiła.
-Pani doktor- powiedziała Monika- na neurochirurgii leży mój mąż, czy mogłabym się z nim zobaczyć?
-Ale pani powinna teraz leżeć i odpoczywać- odparła lekarka.
-Ja wiem, ale ja chcę się z nim zobaczyć.
Ginekolog spojrzała na Monikę, ale w końcu uległa. Poprosiła pielęgniarkę, żeby zawiozła Monikę na wózku do jej męża.
-W której sali leży pani mąż?- zapytała się brunetka.
-27- rzekła.
Po chwili były już pod salą Artura. Pielęgniarka zostawiła ją sam na sam z mężem.
Artur właśnie spał, podobnie jak jego córeczka. Monika nie miała serca budzić ani małej, ani Artura, więc siedziała w ciszy, myśląc, jak dadzą na imię małej. Wtedy drzwi do sali otworzyły się i w jednej chwili cisza została przerwana płaczem dziecka. W drzwiach ukazał się zdyszany Krzysztof. Na krzyk noworodka, zbudził się również jego ojciec. Monika popatrzyła na przyjaciela groźnym wzrokiem. Z kolei uwagę Krzysztofa i Artura przykuło małe dziecko, które Monika trzymała na rękach.
-To nasz dzidziuś?- zapytał Artur nie pewnie, chociaż odpowiedź była dla niego jasna.
-No jasne, że tak. To nasza mała córeczka, która będzie miała na imię Nadia- rzekła Monika, bujając na rękach, krzyczącą córeczkę.
-Przepraszam, chyba w czymś przeszkodziłem- powiedział Krzysiek, wycofując się.
-Nie, nie przeszkadzasz. Chodź tutaj- Kownacka uśmiechnęła się do przyjaciela. Krzysiek podszedł bliżej i popatrzył na małą Nadię. Uśmiechnął się do małej.
-Gratulacje dla rodziców- powiedział mężczyzna.
-Dziękujemy. Monika, mogę potrzymać?- powiedział Artur.
-No pewnie- Monika wstała ostrożnie z wózka i podała mężowi Nadię. Uśmiechnął się do małej i ją przytulił.
-Pani Kownacka, musimy już wracać- powiedziała pielęgniarka- Proszę wziąć małą i jedziemy na salę.
Monika wzięła Nadię, poprosiła Krzyśka, żeby przywiózł Franka do szpitala i pielęgniarka zawiozła ją na salę.
Gdy pielęgniarka pomagała Monice, na salę przyszła kobieta z małym dzieckiem. Blondynka z początku nie zwróciła uwagi na brunetkę, bo była zajęta swoim dzieckiem. Po chwili się zorientowała z kim dzieli salę.
-Ola?- zapytała przecierając oczy.
-We własnej osobie siostra- powiedziała tuląc swoją córkę.
Po chwili w sali pojawił się Jacek z wielkim bukietem kwiatów. Trochę się zmieszał, widząc Monikę.
-Gdybym wiedział, kupiłbym dwa bukiety.
-Nic nie szkodzi. Chodź do nas. Jak daliście swojej córce na imię?
-Olga, a ty Monika swojej?- zapytała Ola.
-Nadia. A w ogóle, to nie wiem czy wiecie, ale Artur się obudził. To jest niesamowite, bo chwilę później zaczęłam mieć skurczę.
-No widzisz. Mówiłam, że się obudzi za nim urodzisz?
-No mówiłaś. Dzięki, że mnie wspierałaś.
-Przecież jesteśmy siostrami- Ola puściła oko w stronę Moniki.
Potem przyjechał Krzysiek z Frankiem. Syn Kownackich aż skakał z radości, że został starszym bratem i że jego tata w końcu się obudził. Przyjechali też Joanna i Wojciech, którzy wszystkim gratulowali.
Po czterech dniach mamy opuściły szpital, a Artur pięć dni po nich. Wszyscy są szczęśliwi, że to wszystko tak się zakończyło.
Juhu, skończyłam drugą serię, co oznacza, że zacznę pisać opowiadania z nowymi wątkami, które będą bardzo zaskakujące, ale nic więcej nie zdradzam.
niedziela, 27 września 2015
II. 26 Kwieciński, festyn, wyjazd do Austrii
Monika razem z Olą poszły do gabinetu Kwiecińskiego. Usiadły na krzesełkach na przeciwko podinspektora.
-Kownacka, Wysocka, czy możecie mi powiedzieć, co robiłyście tyle czasu w tym szpitalu?- zapytał. Widać było, że nie jest zadowolony, że policjantki odpuściły służbę.
-Panie inspektorze, niech pan zrozumie Monikę- Ola zaczęła bronić siostry- Jej mąż leży w śpiączce w szpitalu.
-A co mnie to obchodzi?!- krzyknął.
-Wie pan co? Myślałam, że umie pan okazać odrobinę empatii- Ola zaczęła się unosić. Nie mogła znieść zachowania podinspektora.
-Chcecie wiedzieć co jest grane? Rok 2013, mroźny styczeń. Jeden z patroli dostaje wezwanie, żeby pomóc drogówce przy wypadku. Na miejscu okazuje się, że ojciec policjantki nie żyje. Do tego jeszcze jest jedna ofiara śmiertelna. Kownacka, ty chyba powinnaś kojarzyć tą sprawę, bo z tego co pamiętam, to ty byłaś tam na miejscu- Kwieciński nie oszczędzał Monice nerwów.
-Ale o czym pan mówi?- Monika z początku nie rozumiała z początku mężczyzny.
-Aneta Kwiecińska? Mówi ci to coś?
Monika przypomniała sobie teraz wszystko. Jakoś wcześniej nie skojarzyła faktów, nawet jak był wtedy na zastępstwie nie zorientowała się.
-To była pana córką? Prawda?
-Brawo Kownacka! Ale dopiero teraz się zorientowałaś? A i myślisz, że to porwanie, to przypadek? Co prawda nie planowałem tego z twoim mężem, ale no cóż. Jak nie straciłaś syna, to stracisz męża i też będziesz cierpieć po stracie bliskiej osoby tak jak ja.
-To pan odnalazł biologicznego ojca Franka i to zaplanował? Nie wierzę i to przez ten nieszczęśliwy wypadek. Wie pan co? Nigdy, ale to nigdy nie spotkałam takiego podłego człowieka jak pan. A w ogóle, to ja powinnam odegrać się na panu, za to, że pańska córka zabiła mu ojca, bo nie wiem, czy pan pamięta przyczynę wypadku. To była wina pana córki, ale oczywiście lepiej myśleć, że to czyjaś wina. Lepiej było się pogodzić z tym. Tylko ja też w tym wypadku straciłam bliską osobę. Ale czy ja za to kogoś winię? Nie, ale niech pan wie, że za tą akcję z Frankiem pan odpowie- Monika po tych słowach wyszła załamana z gabinetu. Poszła do łazienki się wypłakać. To było dla niej za dużo. Ola w tym czasie kończyła rozmowę z Kwiecińskim, po czym poprosiła, żeby go aresztowali. Potem zaczęła szukać swojej siostry. W końcu znalazła miejsce, gdzie Monika się skryła.
-Tutaj jesteś siostrzyczko- powiedziała Ola, widząc Monikę odetchnęła z ulgą. Bała się, że Monika pod wpływem emocji coś sobie zrobi.
-Dlaczego, to mnie spotyka? Wszystkie nieszczęścia spadły na mnie w jednej chwili.
-Siostra, zobaczysz. Jeszcze wszystko się ułoży. Kwieciński już jest na dołku, a rodzice jadą do Wrocka.
-Ale to, że on siedzi na dołku, nie sprawi, że Artur się obudzi, ani tego, że Franek zapomni o tych traumatycznych wydarzeniach- powiedziała, wtulając się w siostrę.
-Codź, pojedziemy do mnie i Jacka. Pisał już do mnie, że Franek się już dopytuje.
Sierżant otarła łzy i razem z posterunkową poszły się przebrać, a potem pojechali do Jacka.
Kobiety dotarły do mieszkania. Franek już dawno spał. Jacek powiedział, że zasnął jak tylko wrócili do domu, chociaż wypytywał się o Zenona, Monikę i Artura. Monika zajrzała delikatnie do pokoju, w którym spał jej syn, ale on ani drgnął. Zamknęła drzwi najciszej jak umiała i poszła się wykąpać, a potem położyła się w salonie. Jacek i Ola poszli spać do sypialni.
1,5 tygodnia później
Monika przez te 1,5 tygodnia codziennie przesiadywała w szpitalu przy Arturze, ale jego stan był cały czas taki sam. A Kwieciński i ten Zenon? Czeka ich sprawa w sądzie. Monika umawia się również swojego syna na wizyty u psychologa.
Nadeszła sobota. Monika z jednej strony cieszyła się, że jest szansa na uzbieranie pieniędzy na operację. Z drugiej strony była nadal smutna, że jej mąż był w śpiączce. Festyn zaczął się o 11, skończył o 20, a potem zostali jeszcze uczcić kwotę, jaką uzbierali. O 22 Monika razem z synem wrócili do swojego mieszkania. Kobieta zaczęła szukać zakwaterowania i bilety na najbliższy lot. Była szczęśliwa, że istnieje szansa na to, że jej syn będzie chodził. Z drugiej strony było jej przykro, że musi jechać i zostawiać Artura samego, ale pocieszeniem było dla niej, że jej mama będzie we Wrocławiu, bo Ola z Jackiem jadą razem z nią, żeby jej pomóc przy Franku.
Tydzień później
Dzień przed wyjazdem odbyła się impreza pożegnalna Kownackiej. Nadszedł czas wylotu. Było sporo zamieszania. Monika była jeszcze przed lotem u Artura. Zapomniała o paszporcie i Krzysiek musiał jechać do mieszkania Moniki. Wszyscy się pożegnali ostatni raz.
Monika, Franek, Ola i Jacek siedzieli już w samolocie, który po 15 minutach wystartował, a po niedługim locie byli na miejscu. Po odebraniu bagaży wsiedli do taksówki i pojechali do mieszkania, które Monika wynajęła na 6 miesięcy. Rozpakowali swoje walizki i postanowili pójść na spacer, aby poznać okolice. Zaszli do jakiejś knajpki, żeby coś zjeść i zrobili małe zakupy. Potem wrócili do mieszkania i poszli spać.
wtorek, 22 września 2015
II. 25 "Ja się tak o niego boję"
-Artur, słyszysz mnie?- Kownacka potrząsnęła swoim mężem.
-Monika, kocham cię- to były ostatnie słowa przez niego wypowiedziane, bo zaraz potem zamknął oczy i przestał oddychać. Monika zaczęła płakać i nie wiedziała co robić. Po chwili przybyli ratownicy, którzy zaczęli go reanimować. Monika przytuliła do siebie synka, który bardzo płakał. Oboje bali się, że Artur może umrzeć.
-Gdzie go zabieracie?- zapytała Monika lekarzy, którzy reanimując, nieśli Artura do karetki.
-Na Traugutta- odpowiedział ratownik i z Arturem na noszach udali się do karetki, żeby jak najszybciej go przetransportować do szpitala.
Do pomieszczenia wpadła Ola. Zobaczyła swoją siostrę, która przytulała swojego syna.
-Mamo, czy tata umrze?- Franek zapytał przerażony tym wszystkim.
-Nie, nie umrze. Mam taką nadzieję- powiedziała Monika i pocałowała Franka w czoło. Bała się bardzo o swojego męża. Ola wpadła do pomieszczenia, gdzie była jej siostra ze swoim synem.
-Monika, wszystko w porządku?
-W porządku? Nic nie jest w porządku. Artur został postrzelony, a ty się pytasz, czy wszystko jest w porządku? A jak on nie przeżyje?- Monika krzyczała przez łzy.
-Monika uspokój się. Zobaczysz, wszystko się ułoży. Artur przeżyje, a teraz chodź, pojedziemy do domu- Ola objęła Monikę.
-A możemy pojechać do szpitala? Proszę- Monika się już nie co uspokoiła. Bliskość jej siostry podziałała na nią kojąco.
-Nie ma problemu. Chodź Monia.
Ola jedną ręką wzięła wózek, na którym siedział Franek, a drugą objęła siostrę i poszli do radiowozu. Wsiadły do auta i pojechały do szpitala.
Gdy dotarły na Traugutta, Monika nie zważając na nic pobiegła szybko do szpitala.
-Co z moim mężem?- zapytała zdenerwowana rejestratorki.
-Spokojnie, niech pani najpierw powie jak pani mąż się nazywa.
-Artur Kownacki.
-Pan Artur jest w tej chwili na sali operacyjnej.
Rejestratorka nie zdążyła skończyć, a Moniki już przy niej nie było. Chwilę później w rejestracji pojawiła się Ola z Frankiem, gdzie ta sama pani co rozmawiała z Moniką powiedziała, gdzie mają się udać. Ola dołączyła do Moniki, która siedziała na krześle i miała twarz schowaną w dłoniach.
-Mamo, co z tatą, gdzie on jest?
-Tata jest na sali operacyjnej. Ma operację.
-A kiedy będę mógł się z nim zobaczyć?
-Nie wiem synku, nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że nie długo.
-Monika, zobaczysz, będzie dobrze.
-Chcę w to wierzyć, ale jak widziałam go w takim stanie... Ja nie chcę go stracić- Monika zaczęła ryczeć. Ola cały czas ją przytulała. Franek przyglądał się całej sytuacji. On również bał się o swojego ojca.
Operacja trwała już kolejną godzinę. Monika nie mogła wysiedzieć i chodziła po korytarzu w kółko. Ola zadzwoniła po Jacka, żeby zabrał ze szpitala Franka.
-A czy jak tata się obudzi, przyjedziesz po mnie ciocia?- zapytał, zapinając pas.
-Oczywiście Franek- powiedziała, przytulając swojego siostrzeńca.
Ola wróciła do Moniki, która właśnie rozmawiała z lekarzem.
-Dziękuję za informację- to były jedyne słowa jakie Ola usłyszała. Podeszła do swojej siostry.
-Co z Arturem?
-Całe szczęście żyje, ale jak ten skurwiel do niego strzelił i on upadł to uderzył głową o podłogę. Ma jakiś uraz mózgu i lekarz powiedział, że nie wiadomo kiedy się obudzi, a jak się obudzi to nie wiadomo, czy będzie w pełni sprawny. Ja się tak o niego boję. W ogóle się zastanawiam jak on się tam znalazł- powiedziała, przytulając się do siostry.
-Monika, zobaczysz, Artur się obudzi za nim zbierzesz pieniądze na operację Franka. A co do pojawienia się Artura na miejscu, to Jacek wysłał mu sms-a z opisem całej sytuacji, ale to nie jest temat na teraz. Później o tym porozmawiamy.
-Chciałabym być taką optymistką. Ja to będę szczęśliwa, jak on się obudzi chociaż przed porodem.
-Zobaczysz, jeszcze z Jackiem będą składać łóżeczka dla naszych maleństw- Ola położyła dłoń na brzuchu siostry. Chciała jej pokazać, że Artur ma dla kogo walczyć i na pewno się obudzi.
-Mam nadzieję, że masz rację. Zawieziesz mnie do mamy?
-Chcesz jechać do mamy? A może najpierw pojedziemy się przebrać na komendę?- posterunkowa spojrzała na sierżant.
-Masz rację- Monika się nareszcie uśmiechnęła.
Siostry poszły do radiowozu, którym przyjechały do szpitala i pojechały na komendę, aby się przebrać.
Kiedy dotarły na miejsce, czekała je niemiła niespodzianka. Gdy tylko weszły na posterunek, Kwieciński chciał z nimi rozmawiać.
No dobra, koniec na dzisiaj.
1) Co chciał Kwieciński?
2) Zaskoczeni? Myśleliście, że to może być Artur?
niedziela, 20 września 2015
II. 24 Odnalezienie Franka, komplikacje
-To mms- powiedziała Monika i go otworzyła. Zobaczyła swojego syna, który był przerażony.
"Mamo, albo dasz 50000, albo nigdy mnie nie zobaczysz"- Franek przeczytał z kartki i to był koniec filmiku. Monika się przeraziła. Ola domyślała się, o czym myśli teraz Monika. Widziała też łzy w jej oczach.
-Trzeba działać- powiedziała Ola i połączyła się z Jackiem- 00 dla 06 zgłoś się.
-00 zgłaszam się.
Ola wzięła telefon od Moniki.
-Słuchaj, potrzebuję namierzyć telefon. Numer to 884******. Pilnie. Franek jest w niebezpieczeństwie.
-Daj mi chwilę.
Ola oddała telefon siostrze i w milczeniu czekały na wieści. Monika cały czas szlochała. Bała się bardzo o swojego syna. Ola ją przytuliła i zaczęła pocieszać, że wszystko będzie dobrze i, że jeszcze dzisiaj Franek zaśnie w swoim łóżku. Monika chciała w to wierzyć, ale było jej trudno.
-Chodź, jedziemy na komendę- powiedziała Ola i pomogła jej wstać. Poprosiła dyrektorkę tylko, żeby przywiozła na komendę jej nagrania z monitoringu, który jest w szkole.
Policjantki siedziały już w radiowozie i Ola miała ruszać, gdy odezwał się Jacek.
-Szóstka, namierzyliśmy ten telefon. Ostatnie miejsce logowania to ulica Moniczna. Wysłaliśmy już tam oddział AT, dwa patrole oraz karetkę pogotowia.
-Mamy tam jechać?
-Tak, ale masz uważać, żeby Monika nie zrobiła czegoś głupiego- Jacek martwił się o nie, żeby nic się im nie stało i, żeby Monika pod wpływem emocji nie zrobiła czegoś, czego żałowałaby do końca życia.
-No jasne Jacek, jedziemy tam. Bez odbioru.
Ola odłożyła szczekaczkę i dodała gazu. Po pół godzinie przebijania się przez miasto, Ola dojechała na ulicę Moniczną, która leżała we wrocławskim trójkącie bermudzkim. Na miejscu było już kilka radiowozów i jedna karetka pogotowia. Monika chciała już wyjść z auta, ale Ola ją zatrzymała, a do kobiet podszedł dowódca jednostki AT.
-Co z moim dzieckiem?!- Monika to wykrzyczała.
-Spokojnie, już odpowiednie służby zajmują się wszystkim.
-Co jest z Frankiem? Żyje?
-Tak, Franek żyje, ale ten Zenon zabarykadował się z nim w jednym z mieszkań, ale nie ma co się martwić. Wszystko mamy pod kontrolą- powiedział, próbując uspokoić Kownacką, ale ona i tak nie chciała się nikogo słuchać. Wysiadła z auta i podbiegła do okna, gdzie Franka i Zenona obserwowali antyterroryści.
-Monika, nie rób nic głupiego- powiedział jeden z policjantów. Kobieta jednak nie chciała go słuchać. Wybiła szybę pałką i wskoczyła do mieszkania przez okno. Szybko podeszła do Franka, który był zapłakany. Przytuliła go mocno, a on się uspokoił. Jednak po chwili do pomieszczenia wszedł biologiczny ojciec Franka.
-No, widzę, że pojawiła się kochająca mamusia- powiedział i wyciągnął broń w stronę Moniki i Franka- No ale długo się sobą nie pocieszycie.
Zenon nacisnął spust pistoletu i strzelił. Nie trafił jednak ani Franka, ani Moniki. Do pokoju wpadli policjanci, którzy obezwładnili mężczyznę, a Monika podbiegła do osoby, która leżała w kałuży krwi.
Lubię być wredna, tak wiem. Poczekacie sobie trochę na kolejny rozdział teraz. Jak myślicie, kto został postrzelony?
sobota, 12 września 2015
II. 23 Porwanie
-Mamo, mamo- Monika usłyszała swojego syna.
-Co jest synku?- powiedziała zaspana, spoglądając na zegarek, który pokazywał trzecią w nocy.
-Chcę do swojego łóżka.
Monika pomogła usiąść mu na wózku i poszli do jego pokoju.
-A położysz się ze mną?
-No pewnie synku.
Monika pomogła Frankowi się położyć, a później ona położyła się obok niego i zasnęli oboje.
Wstali o 6.30 i Monika zaczęła szykować syna do szkoły, a siebie do pracy. Zjedli wspólnie śniadanie, Monika się ubrała, pomogła się ubrać Frankowi, a potem się umyli. Kobieta zrobiła sobie jeszcze delikatny make up i mogła zawieźć syna do szkoły. Po drodze zajechała jeszcze do sklepu, żeby kupić synowi jakąś drożdżówkę do szkoły. Zawiozła go i udała się do pracy. Jak tylko weszła na komendę, wyczuła, że jest jakaś inna atmosfera. Każdy chodził ze skwaszoną miną, nikt nie mówił sobie "cześć". Było po prostu ponuro. Weszła do biura, gdzie czekała na nią również nie zadowolona Ola.
-Hej, co jest grane? Czemu wszyscy tacy ponurzy?- zapytała.
-Daj spokój, BSW się dowiedziało o urlopie ojca. No i teraz jest gadanie, że komenda nie ma dowódcy, że co to w ogóle jest i takie tam, a Kwieciński już tylko czeka jak tu się ojca pozbyć.
-Ale komendant też ma prawo do urlopu, ale pogadamy o tym później, bo będziemy miały opieprz, że za późno przyszłyśmy na odprawę.
Siostry się zaśmiała się i poszły do pokoju odpraw. Byli tam już inni policjanci, którzy czekali, aż przyjdzie podinspektor Przemysław Kwieciński. Po 5 minutach się zjawił i poprowadził odprawę. Rozdzielił rewiry, powiedział to co miał do powiedzenia i wszyscy się rozeszli.
Ola z Moniką zanim udały się do radiowozu, poszły do biura po radiostacje i kamizelki.
W radiowozie.
Policjantki jeździły z dobre dwie godziny, ale nic się nie działo. Rozmawiały na różne tematy, żeby nie było cicho.
Było jakoś po 10, jak odezwał się dyżurny Jacek.
-00 dla 06.
-Szóstka zgłaszam się- odpowiedziała Ola- Masz coś dla nas?
-Jedźcie do szkoły podstawowej na Czeskiej- Monika jak to usłyszała wyrwała Oli szczekaczkę.
-Co się stało?
-Zaginął jeden z uczniów- Jacek mówił tak ogólnikowo, że Monika zaczęła się bać, że to chodzi o Franka.
-Tylko nie mów mi, że to Franek?- powiedziała ze łzami w oczach.
-No właśnie Monika, to chodzi o Franka. Bawili się na placu i nagle zniknął. Jedźcie tam, tylko się nie denerwuj.
Monika rzuciła radiostację i zaczęła przeklinać. Ola próbowała ją uspokoić, ale Monika nie mogła opanować emocji. Pędziła ulicami tak, że 5 minut od powiadomienia byli w szkole. Posterunkowa próbowała zatrzymać siostrę, ale Monika jej nie słuchała tylko wściekła wpadła do gabinetu dyrektorki, gdzie była również wychowawczyni Franka
-Jak mogliście dopuścić do tego, że dziecko zaginęło?!- krzyknęła Monika.
-Pani Kownacka, niech się pani uspokoi- zwróciła się dyrektorka do Moniki.
-Ja mam być spokojna? Ciekawe jak? Czy zaginęło wam kiedyś dziecko?
-Monika, spokojnie- do gabinetu weszła Ola i przytuliła siostrę- Nie denerwuj się, wiesz, że nie możesz.
-Jak mogliście do tego dopuścić?- sierżant cały czas miała wyrzuty do nauczycieli.
-Nie wiemy, kiedy się to stało. To musiała być chwila- tłumaczyła dyrektorka. W tym momencie Monika dostała mms-a. Otworzyła go i zobaczyła...
No i co zobaczyła Monika?
Przepraszam, że takie krótkie, ale mam zdecydowanie mniej czasu i mniej pomysłów. Kolejne opowiadanie postaram się dodać w następnym weekend, ale nie obiecuję, ze względu na to, że jadę ja kilku dniową wycieczkę.
Pozdrawiam,
Karola
sobota, 5 września 2015
II. 22 Przyznanie do zdrady? Lepsza gorzka prawda niż słodkie kłamstwo.
Monika wróciła do domu. Przywitała ją cisza. Nie wiedziała co się dzieje.
-Franek, Artur, Ania- Monika każdego wywołała, ale nikt się nie odezwał. Blondynka ściągnęła kurtkę oraz buty i zaczęła się rozglądać po mieszkaniu. Najpierw zajrzała do salonu, później do pokoju Franka, następnie do kuchni, a na koniec do sypialni. Zobaczyła tam dwie walizki i Artura, który pakował torbę.
-Kochanie, co ty robisz? Gdzie Ania z Frankiem?- zapytała Monika.
Artur zostawił na chwilę pakowanie.
-Monika, my już nie możemy ze sobą być.
-Ale dlaczego?
-Monika, ja mam kogoś, kogo kocham bardziej - powiedział.
-Masz kochankę? Nie sądziłam, że będziesz takim draniem. Chcesz zostawić mnie w ciąży z niepełnosprawnym dzieckiem? Jesteś skończonym dupkiem!- wykrzyczała Monika.
-Tak mam i wiem, że mi nie wybaczysz tego nigdy. Nasze małżeństwo od jakiegoś czasu było fikcją. Nie zauważyłaś tego? Jak chcesz możesz złożyć pozew o rozwód z mojej winy. Wcale się nie zdziwię- Monika się zagotowała w środku.
-Artur, ty kompletnie na głowę upadłeś- Monika walnęła go z liścia. Artur się wtedy roześmiał.
-Monika, ja żartowałem. Spokojnie, ja jadę tylko w delegację. Szkoda, że nie widziałaś swojej miny.
Monika się zamachnęła i jeszcze raz przyłożyła swojemu mężowi.
-A to za co?
-Nie udawaj, że nie wiesz za co- powiedziała Monika wściekła na męża, że tak ją wkręcił- Powinnam cię na dołek wsadzić.
Artur ją przytulił i złożył na jej ustach gorący pocałunek. Monika się natychmiast uspokoiła. Artur zaczął ją rozbierać i po chwili leżeli już razem na łóżku.
-Gdzie Ania i Franek?- zapytała Monika po uniesieniach miłosnych.
-U Ani, nic mu nie będzie- powiedział Artur i zaczął znowu całować Monikę. Powrócili do tego co robili przed chwilową przerwą. Potem poszli spać.
Na drugi dzień wstali bardzo wcześnie, bo Monika musiała odwieść Artura na pociąg do Szczecina. Zjedli śniadanie, uszykowali się i pojechali na dworzec. Monika nie szła na peron, tylko pożegnała się z Arturem w aucie i pojechała do pracy.
Gdy dotarła na komendę, była 7.30. Krzysiek czekał już na nią w biurze.
-Cześć- przywitała się Monika.
-Cześć- przywitał się przygnębiony Krzysiek.
-A co ty nie w humorze?- Monika zauważyła zły nastrój swojego kolegi.
-Nic się nie stało, co się miało stać?
-No przecież widzę, ale jak nie chcesz to nie mów. Krzysiek, a co byś powiedział, gdybyśmy poszli dzisiaj na spacer z chłopcami?
-Dobry pomysł- Krzysiek uśmiechnął się do Moniki.
-To co, idziemy na odprawę?
-Idziemy, mam nadzieję, że nasz komendant jest w dobrym humorze.
-Możliwe, że tak. Odkąd się oświadczył mamie i dowiedział się, że zostanie dziadkiem, chodzi szczęśliwy.
-Ej, tak na dobrą sprawę to będzie twój ojciec i dziadek twoich dzieci.
-Tak prawnie, to rzeczywiście. Nawet o tym nie pomyślałam. Dobra, chodźmy na tą odprawę, bo jeszcze mu humor popsujemy.
Monika z Krzyśkiem poszli na odprawę. Gdy weszli do pokoju odpraw, stanęli nieruchomo. Na miejscu komendanta stał Jacek.
-Gdzie Wysocki?- zapytała zdziwiona.
-Nad morzem- Monika z Krzyśkiem jak to usłyszeli, parsknęli śmiechem.
-Poważnie?- zapytała Monika nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Tak, dał mi wytyczne i kazał poprowadzić odprawę.
-Nie wierzę, komendant pojechał sobie na urlop, a my mamy pracować. Gdzie tu sprawiedliwość?- zaśmiał się Krzysiek.
-Ja nie wiem, ale siadajcie, bo muszę poprowadzić tą odprawę.
Jacek skończył odprawę i każdy z uśmiechem wyszedł z pokoju. Każdy komentował wyjazd Wysockiego. Dla nich to w sumie było na plus, że go nie ma.
Monika z Krzyśkiem wyruszyli na patrol. Jacek przydzielił im spokojny rewir, więc nie mieli dużo wezwań. O 17 wrócili na komendę, żeby powypełniać papiery. Skończyli o 17.30, więc postanowili skorzystać z okazji i wyszli wcześniej. Pojechali po swoje dzieci i spotkali się w parku o 18.30. Monika z Krzyśkiem usiedli sobie na ławce, żeby porozmawiać, a ich synowie poszli na boisko.
Krzysiek zwierzył się Monice ze swoich problemów finansowych, a Monika z problemu z szantażystą i wywołała wilka z lasu, bo po chwili zobaczyła mężczyznę, który zaczepia Franka i Tośka. Postanowiła zareagować od razu, żeby facet nie zrobił nic chłopcom. Podeszła do niego z Krzyśkiem. Monika poznała go, że to biologiczny ojciec Franka. Zenon popatrzył na nią z satysfakcą.
-Niech się pan odczepi od mojego syna- powiedziała zdenerwowana.
-A to dlaczego? Przecież Franek to w końcu- miał już dokończyć, ale Krzysiek mu przerwał.
-Nie słyszał pan, co powiedziała koleżanka?- zapytał Krzysztof.
-Dobra, dobra, ale chcę panią poinformować, pani Kownacka, że to nie koniec- powiedział i odszedł.
Przyjaciele zabrali swoje dzieci i poszli na pizzę.
-Mamo, a co to za pan?- zapytał ciekawski Franek.
Monika udała, że nie słyszała pytania.
-Mamo?- powtórzył głośniej.
-Co synu?
-Pytałem co to za pan?
-W domu ci powiem Franek.
Monika nie widziała co odpowiedzieć Frankowi. Przecież nie powie mu, że to jego biologiczny ojciec. Przecież dla niego to byłby szok.
Po spacerze wrócili do domu i Franek zaczął się dopytywać co to za mężczyzna. Monika wszystko przemyślała i postanowiła, że powie mu prawdę. Nie chciała oszukiwać swojego syna.
-Franek, ten pan, co zaczepił ciebie i Tośka w parku, to twój biologiczny tata.
-Ale wy mnie mu nie oddacie?
-No pewnie, że nie. Ten pan, nie może się tobą opiekować. Tylko mam prośbę, jak tylko go zobaczysz, to obiecaj, że powiesz mi albo tacie.
-Obiecuję.
Monika przytuliła Franka mocno.
-Mamo, obejrzymy jakiś film?
-No pewnie synku.
Monika włączyła film i zaczęła oglądać razem z Frankiem i nie wiedząc kiedy zasnęła na sofie z Frankiem.
Kochani, potrzebuję waszej pomocy. Dopadł mnie brak weny. Nie mam pomysłu na następne opowiadania. Napiszcie w komentarzach, o czym chcielibyście przeczytać w kolejnych rozdziałach.
Pozdrawiam,
Karola
środa, 2 września 2015
II. 21
-Olka!- krzyknęła Monika, widząc jak jej siostra wjechała w słup. Wybiegła jak najszybciej z radiowozu i sprawdziła co z Olą. Kobiecie na szczęście nic nie było. Monika pomogła jej wysiąść z auta, a zaraz potem zjawił się Wysocki oraz narzeczony Wysockiej. Każdy się dopytywał co się stało, ale ona ich uspokajała, że nic się nie stało. Monika z Krzyśkiem zawieźli Olę do mamy, żeby nie była sama. Potem Monika z Krzyśkiem wrócili do patrolowania ulic Wrocławia.
Po służbie Monika postanowiła pojechać do swojej mamy i zobaczyć jak się czuje Ola i powiedzieć co z jej autem. Gdy wchodziła do domu, usłyszała kłótnię. Ola kłóciła się z mamą.
"Nie jesteś moją matką, żeby mi rozkazywać" krzyknęła Ola. Monikę zamurowało. Była ciekawa o co poszło. "Ale to dla dobra twojego i dziecka!" krzyknęła Joanna. Monika przystanęła i nie wiedziała czy wchodzić dalej. Wolała poczekać na zewnątrz.
Po kliku minutach czekania, miała już wejść, ale zobaczyła Olę, która wybiegła z domu.
Monika nie wiedziała czy biec za siostrą, czy pójść do matki i zapytać co się stało. Stała chwilę, ale w końcu zdecydowała się pobiec za siostrą, dopóki nie straciła jej z oczu. Dobiegła do skrzyżowania i rozejrzała się za Olą i pobiegła w jej stronę. Zobaczyła, że jej siostra nie ma już sił, więc zwolniła tempa. Po chwili była już obok niej.
-Ola, co się stało?
-Pokłóciłam się z mamą, bo ona też uważa, że powinnyśmy zrezygnować na jakiś czas z patrolu.
-Ola, ja cię nie zmuszę, ale pragnę ci powiedzieć, że ja już podjęłam decyzję. Do końca miesiąca pracuję w terenie, a potem przenoszę się za biurko.
-Nie wiem, może za ostro zareagowałam?
-Z pewnością. Wydaje mi się, że powinnaś przeprosić mamę.
-Gadasz jak starsza siostra- zażartowała Ola.
-A jest inaczej?
-No nie- Olka się uśmiechnęła.
Siostry wróciły do domu, a Ola przeprosiła mamę. Potem każda wróciła do siebie, ale Monikę czekała jeszcze rozmowa z Arturem i z Anią, ale postanowiła, że zrobi to na drugi dzień, bo ma wolne.
Jakoś nie jestem zadowolona z tego rozdziału, może dlatego, że pisany na szybko. Przepraszam, ale wynagrodzę wam to w kolejnym rozdziale.
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
II.20 Zenon, urlop. Wściekłe policjantki w ciąży groźniejsze niż terroryści
-Monika, pozwól na osobności- powiedział Darek, policjant, który zajmował się ściąganiem odcisków palców. Monika poszła sama do Darka, a Krzysiek poszedł do biura.
-Monika, ściągnęliśmy odciski palców z tego anonimu, co go zabraliśmy wczoraj od ciebie.
-No i?
-Oprócz twoich odcisków i Artura znaleźliśmy jeszcze jakieś odciski. Gościu był karany, bo jest w bazie. Nazywa się Zenon Kwiatkowski- powiedział Darek.
-Kwiatkowski? Przecież to... Darek, a mógłbyś mi jeszcze jedną rzecz sprawdzić?
-No pewnie.
-Zaraz ci przyniosę kopertę, którą dzisiaj dostałam. Myślę, że to ta sama osoba, ale mógłbyś się upewnić?
-To leć po nią, a ja tu poczekam.
-Ok, dzięki.
Monika pobiegła do radiowozu, zabrała kopertę i wróciła do Darka.
-Tylko ostrzegam, że są tam moje i Jacka odciski palców.
-Dobra, jak będzie coś wiadomo, to zadzwonię do ciebie, a ty leć na służbę, bo się stary wścieknie.
-Ostatnio trudno zobaczyć go w złym humorze- uśmiechnęła się Monika i poszła do Krzyśka.
Krzysiek kończył pić kawę, kiedy do gabinetu weszła Monika.
-To co, jedziemy?
-Ostatni łyk- powiedział i dopił kawę. Potem udali się na patrol, ale długo nie pojeździli, bo Wysocki wezwał do siebie Monikę.
Monika zastanawiała się o co może chodzić jej przełożonemu. Krzyśka postanowił, że poczeka przed komendą na swoją koleżankę.
Przed gabinetem Wysockiego
Monika zapukała do drzwi, a komendant pozwolił jej wejść. Sierżant zobaczyła, że w gabinecie siedzi jej siostra, która widocznie była nadąsana. Inspektor poprosił Monikę, żeby usiadła. Monika się posłuchała.
-A więc moje drogie. Rozmawialiśmy wczoraj z waszą mamą i doszliśmy do wniosku, że powinnyście zrezygnować ze służby na jakiś czas albo popracować za biurkiem.
-Tato, chyba zwariowałeś- uniosła się Ola- Nie pójdę za biurko! A już tym bardziej na urlop!
-Ale Ola, nie denerwuj się- powiedział Wysocki.
-Proszę pana, ale jak pan sobie to wyobraża? Dla mnie i Artura liczy się każdy grosz. Ja nie mogę od tak odejść ze służby- powiedziała dosyć wściekła Monika, chociaż zdawała sobie sprawę do kogo mówi.
-No ale za biurkiem?
-Za biurko też nie pójdę. Wie pan dobrze, że nie nawidzę biurokracji.
-Ja tato też się na to nie zgadzam- powiedziała Olka i wyszła wściekła z gabinetu. Była tak wściekła, że nawet nie zauważyła swojego narzeczonego, który stał na korytarzu.
Monika też nie była zadowolona z tego pomysłu, ale starała się być bardziej opanowana. Powiedziała, że to przemyśli i da mu znać. Po tem udała się w nie najlepszym humorze na patrol. Wsiadła do radiowozu, trzaskając drzwiami. Gdy już siedziała, usłyszeli z Krzyśkiem huk. Zobaczyli samochód, który wjechał w słup.
Wiem, że rozdział krótki, ale zawsze coś.
1) Kto walnął w słup?
2) Czy policjantki posłuchają się Wysockiego i wybiorą pracę za biurkiem lub wolne?
No i jeszcze jedna wiadomość. Jeszcze jutro się pojawi opowiadanie, ale już później będą pojawiały się w weekend, chyba, że uda mi się coś napisać w tygodniu to wtedy wstawię.
czwartek, 27 sierpnia 2015
II.19 Kolejne niespodzianki
Kownacka przebrała się w swój mundur i poszła do biura. Weszła tam odrobinę zdenerwowana nie zauważając Krzyśka. Podeszła do szafki i zaczęła za nią szarpać.
-Spokojnie Monika- powiedział, podchodząc i delikatnie przekręcając klucz.
-Co spokojnie? Co spokojnie?- krzyknęła Monika. Po chwili się uspokoiła- My jeździmy dzisiaj razem?
-Tak, Ola ma wolne. Ale widzę, że tobie też by się przydało kilka dni wolnego.
-Aż tak źle wyglądam?
-Bywało lepiej. Monika, co się dzieje?
-Wczoraj byliśmy u Wysockiego na kolacji, a jak wróciliśmy to drzwi od mieszkania były otwarte, ale nic nie skradziono. Potem znalazłam anonim w skrzynce, że za wszystko zapłacę. Jeszcze moja kuzynka mi strachu w nocy mi napędziła i ta ciąża na dodatek- Monika tak się żaliła, że nawet się nie zorientowała, że powiedziała mu o ciąży.
-Ty jesteś w ciąży?- Krzysiek się ucieszył, że jego koleżanka jest w ciąży. Po tym co się stało miesiąc temu, należało się jej jakieś wynagrodzenie od losu.
-Tak, ale nieważne. Możemy iść już na odprawę, bo ósma się zbliża. Pogadamy w radiowozie.
-No dobrze.
Monika z Krzyśkiem udali się na odprawę. Po piętnastu minutach wyszli z pokoju i mieli wychodzić z komendy, ale zatrzymał ich Jacek.
-Myślałam, że ty też dostałeś wolne- powiedziała Monika, widząc Jacka.
-No niestety dla przyszłego zięcia komendant nie miał tyle łaski, co dla córki- zaśmiał się.
Krzysiek na niego dziwnie popatrzył, ale nic się nie odzywał.
-Monika, przed chwilą był tu jakiś facet i przyniósł mi to. Poprosił, żebym ci to przekazał.
-Ale nie wiesz kto to był?
-Niestety się nie przedstawił. Dobra, ja spadam.
Jacek poszedł do siebie, a Monika z Krzyśkiem do radiowozu. Gdy już siedzieli w aucie, Monika postanowiła otworzyć kopertę. Były w niej jakieś zdjęcia. Zaczęła się zastanawiać kto na nich jest. Po chwili uświadomiła sobie, że to jej adoptowany syn. Schowała bez słowa zdjęcie do koperty i wrzuciła do schowka. Krzysiek patrzył na nią ale wolał się nie odzywać. Wiedział, że z kobietą się nie dyskutuje, tym bardziej z kobietą w ciąży. Wyruszyli w ciszy na patrol. Jak tylko zobaczył, że jego partnerka się uspokoiła, postanowił zagadać.
-O co chodziło Jackowi z tym zięciem?
-No wiesz, komendant wczoraj oświadczył się matce mojej i Oli.
-To świetnie, ale dlaczego Jacek powiedział, że dla przyszłego zięcia komendant nie ma tyle łaski, co dla córki?
-Potem Jacek oświadczył się Oli- Monice się poprawił humor.
-Chyba żartujesz?- Krzysiek nie dowierzał.
-Poważnie.
-No to super.
-Tylko nie wygadaj się- Monika pogroziła mu.
-Spoko. A Monika, sorry, że pytam, ale co było w tej kopercie?
-Zdjęcia małego Franka, tylko zastanawiam się od kogo.
-Biologiczni rodzice?- podsunął Krzysiek. -Możliwe, ale nie chce o tym gadać. Możemy skupić się na patrolu?
-No jasne.
Patrol 06 pojeździł kilka minut, po czym został wezwany na komendę przez kryminalnych. Monika całą drogę zastanawiała się, co chcą od nich policjanci z wydziału kryminalnego. Nie przypominała sobie, że w ostatnim czasie prosili ich o coś. Na komendzie się wszystko wyjaśniło.
I to tyle.
1) Po co policjanci z wydziału kryminalnego wezwali szóstkę na bazę?
2) Czy Krzysiek będzie milczał odnośnie zaręczyn Oli i Jacka oraz mamy policjantek z komendantem?
3) Jak myślicie, czy autor ostatniego anonimu i facet, który przyniósł zdjęcia to ta sama osoba?
środa, 26 sierpnia 2015
20000 wyświetleń
No moi drodzy Czytelnicy, jest co dzisiaj świętować. 20000 wyświetleń to dla mnie sukces. Cieszę się, że ludzie czytają mojego bloga i chcą więcej. Znowu bym się rozpisała, ale wolę ten czas poświęcić na pisanie opowiadania, ale muszę podziękować kilku osobą.
Dziękuję:
Nadii,
Zuzi Romanowskiej,
Olivce,
Patrycji Kociaczek,
Annie M.
Oli,
Sandle,
Chomiczkowi
Za to, że komentują moje posty i wiem, że mam dla kogo pisać, ale szczególne podziękowania należą się Zuzi Pękale, która mnie pilnuje, żeby opowiadania były jak najczęściej. Nie wiem co bym bez niej zrobiła. Dziękuję Ci Zuzia
Dziękuję również osobą, które nie koniecznie komentują, ale odwiedzają mojego bloga.
Czekam z niecierpliwością na kolejne 10 tysięcy wyświetleń.
Pozdrawiam i dziękuję,
Karola
II.18 Przyjęcie oświadczyn, kolejna niespodzianka i jeszcze trzy niespodzianki
Joanna przyjęła oświadczyny. Wszyscy bili brawo i gratulowali narzeczonym, ale to nie było koniec niespodzianek na ten dzień, bo gdy wypili za Joannę i Wojciecha, Jacek wyciągnął z marynarki takie samo czerwone pudełeczko w jakim znajdował się pierścionek zaręczynowy Joanny. Uklęknął przed Olą
-Aleksandro, wyjdziesz za mnie?- zapytał uroczyście. Ola chwilę milczała, ale i tak odpowiedź była dla niej jasna.
-No pewnie Jacek, że tak- Ola rzuciła mu się w ramiona i go wycałowała.
Goście znowu wznieśli toast, tym razem za Olę i Jacka. Im również każdy gratulował. Po wieczorze pełnym niespodzianek, każdy zaczął zbierać się do domu. Wszyscy myśleli, że to już koniec niespodzianek. Dla Oli i Jacka oraz Wojciecha i Joanny owszem, to był koniec niespodzianek, ale nie dla Kownackich.
Kownaccy byli już w klatce, gdy zobaczyli, że drzwi do ich mieszkania są otwarte. Artur postanowił, że wejdzie sam, a Monika poczekała z synem na zewnątrz. W czasie, kiedy Artur rozglądał się po mieszkaniu, Monika zadzwoniła na policję. Jak tylko Artur się rozejrzał po mieszkaniu, wyszedł z niego i czekali na patrol policji. Monika postanowiła sprawdzić skrzynkę na listy. Znalazła tam anonim
Wkrótce za wszystko zapłacisz.
Monika zaczęła się zastanawiać, kto tym razem śle pogróżki w jej stronę. Pokazała to Arturowi. Jak tylko to przeczytał, myślał, że zaraz wybuchnie.
-Spokojnie Artur, a w ogóle zniknęło coś z mieszkania?
-Nie wygląda, żeby coś zniknęło.
Po kilkunastu minutach przyjechał patrol policji, spisali wszystko, zabezpieczyli list i odjechali. Kownaccy mogli wejść do mieszkania. Szybko uszykowali się spać i zasnęli, jakoś nie bali się spać.
Około 2 w nocy Monikę obudził hałas dochodzący z kuchni. Monika się przestraszyła, bo Artur leżał obok niej. Wyjęła broń spod łóżka i powoli zakradła się do kuchni z duszą na ramieniu. Gdy już była w kuchni, wycelowała w "włamywacza", ale po chwili opuściła broń, bo zobaczyła swoją kuzynkę. Wiedziała, że ma klucze do mieszkania, ale nie pomyślała, że może przyjść do nich o drugiej nocy
-Anka? Co ty tu robisz?- zapytała zdezorientowana Monika.
-Sorry, ale nie miałam się gdzie podziać. Pokłóciłam się z Oskarem.
-Sorry Ania za ten pistolet, ale mieliśmy dzisiaj włamanie i się przestraszyłam- Monika się tłumaczyła.
-Nic nie szkodzi. To mogę u ciebie zanocować?
-No jasne, zaraz dam ci pościel.
Monika wyciągnęła jeden komplet pościeli. Pomogła Ani założyć poszewkę i kuzynki poszły spać.
Rano Monika wstała bardzo wcześnie, uszykowała się do pracy i wyszła, nie wiedziała, że tam czeka na nią kolejna niespodzianka.
Przepraszam, że takie krótkie, ale zawsze coś.
Jak myślicie, co będzie kolejną niespodzianką dla Moniki?
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
II.17 Ratunek, ciąża, oświadczyny
...i wtedy pojawiła się Ola, która obezwładniła Kamilę. Monika odetchnęła z ulgą. Gdy tylko założyły kobiecie kajdanki, Monika wezwała pogotowie i wsparcie, a Ola udzieliła pierwszej pomocy Dominice. Po kilku minutach pojawili się ratownicy, a zaraz po nich drugi patrol policji, który zabrał Kamilę na komendę. Monika i Ola zabrały Anię i pojechały za karetką. Gdy już lekarze zbadali Dominikę, pozwolili policjantkom zabrać ją na komendę.
W drodze na komendę
-Dominika, możesz opowiedzieć co się stało?- zapytała Ola.
-Odkąd tata trafił do więzienia po tym jak spowodował ten wypadek mama co raz więcej pije. Nie może się pogodzić z tym, że tata jest w więzieniu. Ja też nie mogę się z tym wszystkim pogodzić, dlaczego on to zrobił. A w ogóle Ola, jak się czujesz po tym wszystkim?- zapytała Dominika.
Ola to w niej lubiła, że potrafiła się interesować samopoczuciem innych.
-Ja co raz lepiej- powiedziała Ola- Ale proszę cię, nie rozmawiajmy już o tym.
Ola zauważyła, że Monika zrobiła się blada, jak Dominika zaczęła mówić o swoim ojcu, dlatego postanowiła to przerwać.
Monika właśnie podjechała pod komendę. Zaparkowała radiowóz, razem z Olą zaprowadziły je na komendę, zostawiły je pod opieką dzielnicowej Pauliny, a one poszły do biura napisać raport. Podczas pisania, dyskutowały o tym wszystkim. Obie były zszokowane to co zastały w domu Kamili. Gdy skończyły, postanowiły zgłosić przerwę. Poszły na stołówkę i tam powitała je jak zwykle uśmiechnięta pani Zosia.
-O, widzę, że moje ulubione policjantki zrobiły sobie przerwę. Co wam podać?
-Ja poproszę schabowego z ziemniakami i buraczkami- powiedziała Monika.
-Ja to samo.
Ola z Moniką poszły zająć miejsce. Usiadły przy Krzyśku, który również czekał na swoje zamówienie.
-Cześć- przywitał się Krzysiek.
-Cześć, a ty dzisiaj nie jeździsz na patrolu?- zapytała zaciekawiona Monika.
-Nie, dzisiaj siedzę i wypełniam raporty.
Po chwili przyszła pani Zosia z tacą i trzema talerzami.
-Monika, Ola, a co wy jakieś takie blade? Trupa znalazłyście? Bo obie tak wyglądacie- zażartowała- Chyba, że obie jesteście w ciąży- spoważniała.
Policjantki zaczęły się śmiać, bo już na początku służby przyszło im to do głowy. Pani Zosia i Krzysiek nie wiedzieli co im jest, więc postanowiły, że im powiedzą o swoich przypuszczeniach, pod warunkiem, że nikomu nie powiedzą. Oni obiecali, a one im powiedziały.
Po miło spędzonej przerwie w towarzystwie Krzyśka i pani Zosi, policjantki wróciły na patrol, który do końca minął im spokojnie. Zgodnie z poleceniem komendanta o 17 skończyły służbę. Poszły się dowiedzieć co z Dominiką i Anią. Paulina powiedziała, że pojechały do babci. Siostry udały się do swoich mieszkań, ale wcześniej zajechały do apteki, żeby kupić testy ciążowe. Zanim zaczęły się szykować, każda zrobiła test. Monika chwyciła za telefon i chciała zadzwonić do siostry, ale ona ją wyprzedziła.
-Masz już wynik?- zapytała podekscytowana Ola.
-Tak, właśnie miałam do ciebie dzwonić. Po twoim głosie sądzę, że- Monika chciała dokończyć, ale Ola krzyknęła aż z radości.
-Tak, jestem w ciąży.
-No to wiem już z kim będę wychodzić na spacery z dzieckiem- powiedziała Monika.
-Naprawdę? To super. Kiedy im powiemy?- Olka była przeszczęśliwa.
-Może dzisiaj na kolacji u twojego ojca?- zaproponowała- A no właśnie, po co twój tata nas zaprosił?
-Nie, nie mam pojęcia, ale wszystko się wyjaśni. Ja kończę, bo muszę do Jacka zadzwonić do Jacka. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia Ola, lecę się szykować.
Monika razem z Arturem i Frankiem się uszykowali i pojechali do Wysockiego. Przed blokiem czekali już na nich Ola z Jackiem. Weszli do bloku, zapukali i drzwi otworzyła im mama policjantek. Weszły i zobaczyły nakryty stół. Wysocki podał lasagne, którą sam przygotował.
Gdy siedzieli i rozmawiali, Ola z Moniką powiedziały, że są w ciąży. Wszyscy bardzo się ucieszyli, ale to nie był koniec dobrych wiadomości. Wojciech wyszedł na chwilę do sypialni. Wrócił z czerwonym pudełeczkiem, podszedł do Joanny i się jej oświadczył.
No i jak opowiadanie? Myślicie, że Joanna przyjemie oświadczyny?
Na kolejne opowiadanie zapraszam jutro.
niedziela, 23 sierpnia 2015
II.16 Powrót do pracy, rozmowa z komendantem, interwencja w domu Białachów
Po miesiącu od traumatycznych wydarzeń Monika wróciła do pracy. Od tego czasu Monice udało się odbudować relacje z mężem, ale to nie jest to samo, co kiedyś.
Monika rozpoczynała właśnie swój pierwszy patrol po wypadku. Postanowiła przyjść jak najwcześniej, żeby być przed Olą, Krzyśkiem no i Emilią. Na komendzie była już o 7.20, a odprawa była dopiero o 8. Zaniosła do stołówki ciasto, które upiekła, a jak wróciłam, czekała już na nią Ola. Siostry przytuliły się na przywitanie, bo nie widziały się ze dwa tygodnie.
-Cieszę się, że wróciłaś. Jak się czujesz?- powiedziała Ola.
-Dobrze, a co tam u ciebie? Jakoś nie miałyśmy okazji pogadać.
-Wszystko w porządku. Tylko ostatnio chodzę jakaś taka roztargniona, rozkojarzona, boli mnie głowa i mam nudności- Ola się poskarżyła.
-Wydaje mi się, że to przez pogodę, ale wiesz co? Mam podobnie od kilku dni- powiedziała Monika i przyszła jej pewna myśl do głowy, ale Ola ją wyprzedziła.
-Monika, a nie wydaje ci się, że to są objawy...
-Ciąży? Też mi to przyszło do głowy- wtrąciła Monika- Tylko, że my z Arturem od ostatnich wydarzeń, rzadko kiedy no wiesz- Monika nie chciała tak głośno mówić o tym na komendzie.
-Mam pomysł. Pojedziemy na patrol, pojeździmy, zgłosimy przerwę, zajedziemy do apteki, kupimy testy...- Ola nie dokończyła, bo do biura wszedł komendant.
-Wysocka, Kownacka, chodźcie do mnie do gabinetu- powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha i wyszedł. Monika z Olą tylko na siebie popatrzyły i wyszły z biura.
-A ojciec co taki zadowolony?- zapytała Monika, zdziwiona zachowaniem komendanta.
-Jest taki, odkąd spotyka się z twoją, to znaczy naszą mamą. Ona ma na niego pozytywny wpływ.
-Może spróbujemy go poprosić o podwyżkę i awans?- zażartowała sierżant.
Monika z Olą doszły do gabinetu. Inspektor poprosił ich, aby usiadły i postawił przed nimi kubek z kawą. Obie policjantki były co raz bardziej zaciekawione, co komendant chce im powiedzieć.
-A więc, rozmawiałem z waszą mamą o Franku- zaczął komendant.
No pięknie. Pewnie mu o wszystkim powiedziała. Pomyślała Monika.
-Monika, wiem, że zbieracie z Arturem pieniądze na operację syna. Czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałaś?- zapytał z lekkimi wyrzutami.
-Nie chciałam pana mieszać w moje prywatne sprawy.
-Monika, ale trzeba chłopakowi pomóc. Nie może do końca życia jeździć na wózku. Mam pomysł, jak możemy ci pomóc. Zorganizujemy na komendzie festyn. Loteria fantowa, licytacja, grill, malowanie twarzy i tym podobne. Pieniądze przeznaczymy dla Franka.
-Ale...- zaczęła Monika.
-Nie ma żadnego ale. Festyn odbędzie się za dwa tygodnie w sobotę. Już jest wszystko załatwione- powiedział komendant stanowczo.
-I po to wzywał nas pan obie?- zapytała Monika.
-Nie, jest jeszcze jedna sprawa. Kończycie dzisiaj służbę godzinę wcześniej, czyli o 17. Po 17.30 nie chce was widzieć na komendzie, a o 19 widzę was obie, ciebie Ola z Jackiem, a ciebie Monika z Arturem i Frankiem u mnie na kolacji. To wszystko, co miałem wam przekazać. Widzimy się za 10 minut na odprawie- powiedział Wysocki, spoglądając na zegarek.
Policjantki dokończyły kawę i wyszły z gabinetu. Udały się do biura po swoje notesy, a potem na odprawę. Po odprawie wyruszyły na patrol. Nie zdążyły jeszcze odjechać spod komendy, a już dostały pierwsze wezwanie.
-Szóstka, jedźcie na Wędkarzy 8 mieszkania 19. Jakaś awantura domowa- Ola jak to usłyszała, wyrwała Monice szczekaczkę.
-Wiesz może, kto zgłasza?- zapytała i zaczęła się denerwować.
-Trzynastoletnia Ania Białach.
-Dobra, włączamy górę i jedziemy na adres. Bez odbioru - powiedziała Ola i włączyła koguty.
Monika dodała gazu.
Gdy jechały, Monika po chwili zwróciła uwagę na to, co powiedział dyżurny.
-Olka, Ania Białach to jest jakaś rodzina z- Monika nie mogła do kończyć, bo na samą myśl o tym co wtedy przeszła przez Mikołaja, robiło się jej nie dobrze.
-To jest jego córka, ale przyspiesz, bo boję się o dziewczynki skoro Ania zadzwoniła na policję. Kamila zmaga się z alkoholizmem, a po tym jak Mikołaj trafił do więzienia jest co raz gorzej.
-Ok, rozumiem.
Policjantki były po 10 minutach na miejscu. Ola poradziła Monice, żeby przygotowała pałkę. Gdy tylko weszli do budynku na samym dole było już słychać krzyki. Jak najszybciej wybiegły na górę. Zapukały do drzwi, ale nikt nie otworzył.
-Policja, proszę otworzyć- powiedziała ostrym głosem Monika. Poskutkowało. Drzwi otworzyła przerażona Ania i jak tylko zobaczyła Olę, przytuliła się do niej. Kiedyś jak Ola przyjaźniła się z Mikołajem to często spędzała czas z dziewczynkami i mimo tych wydarzeń miały dalej do niej zaufanie.
-Ania, co się stało?- zapytała Ola, ocierając jej łzy.
-Mama i Dominika się kłócą znowu. Mama tak uderzyła ją, że leci jej krew.
-Ola, zostań z Anią. Ja wejdę do środka i zobaczę co z nimi.
-Ok.
Ola została z Anią i ją pocieszała, a Monika wchodziła ostrożnie do mieszkania. Miała duszę na ramieniu, bo nie wiedziała, jak zareaguje Kamila na widok policjantów. Gdy weszła do salonu, zobaczyła płaczącą Dominikę i Kamilę, która trzymała wazon. Monika wyciągnęła broń i skierowała ją w stronę Kamili
-Odejdź od niej- krzyknęła.
-Bo co?- odburknęła Kamila i odeszła od Dominiki, ale zbliżyła się do Moniki. Zamachnęła się, żeby rzucić w nią wazonem i...
Nie ma to jak zakończenie w takim momencie.
1) Czy Kamila rzuci tym wazonem?
2) Czy Monika i Ola są w ciąży?
3) Po co Wysocki zaprosił do siebie Monikę i Olę?